"Zima nadchodzi" nabrało nowego znaczenia w tym roku. Mamy końcówkę marca, a wichury i zamiecie śnieżne wciąż nawiedzają Polskę. HBO nie mogło sobie wymarzyć lepszej kampanii promocyjnej 3. sezonu "Gry o tron".
Będąc pierwszy raz na Pyrkonie w 2007 roku (który był nazywany "konwentem", a nie "festiwalem fantastyki") nie spodziewałem się, że kilka lat później będę na olbrzymiej imprezie, która zbierze ponad 12 tys. pozytywnie zakręconych ludzi.
W piątek do kin wchodzi horror zatytułowany "Ostatni egzorcyzm. Część 2". Przyznam szczerze, że nie widziałem jeszcze jedynki, więc akurat niekoniecznie wybiorę się na ten film do kina. Ale udzielił mi się nieco diabelski klimat i trochę poszperałem w sieci nt. "szatańskich produkcji".
Fajnie czasami cofnąć się w czasie. Surfując sobie po Youtubie, natrafiłem gdzieś na openingi anime z Poloni 1, które oglądałem za młodu. Chwila szperania i totalnie odleciałem - zanim się spostrzegłem, była późna godzina nocna, a ja wciąż z wypiekami na twarzy oglądałem kolejne czołówki kreskówek z mojego dzieciństwa.
Od kilku lat pod koniec marca jeżdżę do Poznania na "Festiwal Fantastyki Pyrkon". Z początku wiązało się to z moją miłością związaną do literatury fantastycznej, papierowych RPG czy też LARPów. Teraz kierują mną nieco inne pobudki. Dlaczego warto wybrać się na tę imprezę, nawet jeśli niekoniecznie jesteście fanami fantastyki?
Od jakiegoś czasu możemy zaobserwować w Hollywood trend na luźne adaptacje znanych i klasycznych baśni w formie bardziej skierowanej dla widzów dorosłych. Czyżby twórcy zza Wielkiej Wody naprawdę nie mieli już pomysłów na stworzenie czegoś autorskiego?
Za dzieciaka dość często na Polsacie w paśmie "MegaHit" oglądało się drugą część słynnego "Terminatora". Na tamte czasy ten film był niesamowitym przeżyciem - ba, nawet dzisiaj nie ma co się oszukiwać, że to już klasyk kina SF. Ale co ciekawe - bardzo wiele osób potem miała trudności, by pierwsza część spodobała się równie mocno co kultowa "dwójka".
Za jakiś czas będziemy mogli oglądać nowe widowisko science-fiction reklamowane nazwiskiem Willa Smitha, zatytułowane "1000 lat po Ziemi". Co ciekawe, gwiazdor hollywoodzki niekoniecznie będzie tam błyszczał najjaśniej, gdyż pałeczkę przejmuje jego syn, Jaden Smith. Słynny tata ma grać raczej mentora. Ale czy to źle?