Namnożyło się ostatnimi czasy tyle seriali i filmów z gatunku superhero (przy takim zatrzęsieniu można już chyba to nazywać pełnoprawnym gatunkiem?), że nawet tacy zadeklarowani fani tego nurtu jak ja zaczynają powoli odczuwać przesyt i robią coraz ostrzejszą selekcję tego, co oglądać, a co sobie odpuścić. O ile jednak kolejne pozycje z „Arrowverse” totalnie wyleciały z mojego kręgu zainteresowań, a wizyty do kin na superprodukcje z trykociarzami ostro zredukowałem, tak seriale produkowane przez Netfliksa trzymają tak wysoki poziom, że problem ten kompletnie ich nie dotyczy i jedyne, czego mógłbym sobie życzyć, to by było ich jeszcze więcej. Po świetnej Jessice Jones i równie udanych dwóch sezonach Daredevila, tym razem platforma dystrybucji cyfrowej pozwoliła nam bliżej przyjrzeć się postaci kuloodpornego Luke’a Cage’a, którego mieliśmy już okazję poznać przy okazji przygód klnącej na potęgę pani detektyw. No i „słodkie święta”, wysoki poziom został utrzymany!
„Sandboksy”, „Piaskownice”, czy też po prostu gry z otwartym światem, na dobre opanowały wysokobudżetowy segment branży gier komputerowych. Każdy duży wydawca ma w swoim portfolio przynajmniej jedną serię szczycącą się brakiem barier, do tego nawet sagi, które zawsze kojarzono z korytarzową strukturą i filmowością, regularnie zrywają dawne kajdany, idąc w kierunku olbrzymich, gotowych do zwiedzania połaci terenu.
A ja mam tego coraz bardziej dość, ponieważ z każdym kolejnym robionym na jedno kopyto sandboksem coraz wyraźniej widać, że nie wystarczy olbrzymia mapa i pierdyliard rozrzuconych po niej znajdziek i misji pobocznych, by gracza zatrzymać na dłużej. Czas pokazał, że piaskownice przy tworzeniu wymagają wcale nie mniejszego wyczucia niż porządna korytarzówka, a większości studiów deweloperskich tego wyczucia brakuje i w efekcie nawet najlepsze produkcje tego rodzaju powielają te same błędy.