Alfabet Mad Men, serialu wszech czasów
Tabula rasa? Nie w tej branży. Kiedy ostatnio podeszliście do gry nie wiedząc o niej wszystkiego?
Jestem kretynem, że czekałem tak długo - wrażenia po pierwszym sezonie Breaking Bad
Wszystkie dłonie stworzono równymi*
Ale Meksyk! Rzecz o pewnej piosence, orgazmach i pompowaniu balonów
„Hej Ash, w co grasz?” i partyjka Monopoly na zasadach z Call of Duty - humor dla graczy, który nie zmusza do walenia dłonią w czoło
Ileż to razy słyszeliśmy, że gdy w grach pojawi się guzik „gro, przejdź się sama” branża osiągnie dno. Gry wideo staną się festynem dla casualowych "Januszów", a hardkorowcy będą mogli przerzucić się na warcaby. Bzdura. Może być zupełnie odwrotnie.
Cykl to za duże słowo, bo narzuca regularność i trzymanie się ram. A tego nie lubię. W Momentach opowiem Wam o wydarzeniach z gier, które szczególnie wbiły mi się w pamięć. Będzie śmiesznie, będzie smutno, będzie niezręcznie, a czasami żałośnie. Jedyny wyznacznik – nie może być nijako.
Ten wpis zawiera POTĘŻNY spoiler odnośnie Beyond Good & Evil. Jeśli jeszcze nie grałeś w tę cudowną grę, to jak najszybciej nadrób zaległości. Dopiero potem zapraszam do lektury.
Rzadko kiedy kończę grę od razu. Wrodzone ADHD sprawia, że napoczynam kilka gier, potem odkładam w kąt i wracam po tygodniu, dwóch albo i miesiącu. Ma to swoje wady, często zwyczajnie zapominam, o co chodzi. Ale wpadłem na pewien pomysł.
Bo ja swój tak.
Poprzedni artykuł skończył się leciutkim cliffhangerem, więc czas na kontynuację. Przed Wami kolejne 6 gier, które nie doczekały się sequela. A powinny.
Zabójca GTA czy kolejna byle jaka gra w miejsko-gangsterskich klimatach? Odpowiedź jak zwykle leży gdzieś pośrodku.
Bez przeciągania I durnych wstępów. Ktoś powinien beknąć za porzucenie tych gier.
Jestem zdania, że dobry dodatek nie daje więcej tego samego. Dobry dodatek powinien zmieniać zasady gry i przewracać jej świat do góry nogami, pozwalając spróbować czegoś nowego. Przy okazji Undead Nightmare Rockstar opanowało tę sztukę do perfekcji.
Zboczenia, przyzwyczajenia, nawyki, tiki nerwowe – zwał, jak zwał, mamy je wszyscy. Także jeśli chodzi o gry.
Koniec lat 90. ubiegłego wieku, mieszkanie w centrum Szczecina, godziny poranne. Pewien 10-latek niechętnie podnosi się z łóżka, zerkając na szarą skrzynkę i plastikowe pudełko z rysunkiem zwierząt rolnych leżące pod telewizorem. To przełomowy moment, dzieciak pierwszy raz zasymulował chorobę, by zostać w domu i grać w grę.
Ten dzieciak to ja, a gra to Harvest Moon: Back to Nature.