Filmowo-serialowe podsumowanie roku 2021 - najlepsze rzeczy, które widziałem
Muzyczne podsumowanie roku 2021 - najlepsze albumy!
Abradab + Coma = Kashell. Recenzja debiutanckiej płyty
Wszystko, co ostatnio obejrzałem - minirecenzje filmów i seriali
Limp Bizkit wraca po 10 latach. Recenzja albumu Limp Bizkit Still Sucks
Recenzja albumu Sleep Token - This Place Will Become Your Tomb. MNIAM!
Niecałe półtora roku temu recenzję filmu Wizyta zacząłem od akapitu, w którym znalazło się obowiązkowe przypomnienie wysokiej formy M. Nighta Shyamalana z przełomu stuleci i wytykanie jego późniejszych filmowych błędów. Na szczęście ostatecznie film okazał się bardzo dobrą rozrywką, dzięki której nazwisko Shyamalan nie musiało być wypowiadane w tonie przepraszająco-usprawiedliwiającym. Teraz przyszedł czas na Split, kolejny "mały" dreszczowiec zbierający pozytywne opinie tak krytyków, jak widzów. Czy faktycznie znowu jest dobrze?
Tak! Jest nawet lepiej! Shyamalan rzeczywiście radzi sobie najlepiej, gdy nie musi robić produkcji pod publiczke, za grube pieniądze. Split kosztował zaledwie 9 milionów dolarów i bazował na pomyśle, który pan reżyser stworzył niemal dwie dekady temu, a efekt końcowy momentami zachwyca.
Wielu z nas tęskni na Portalem. Pierwsza część była małym objawieniem, a kontynuacja obudowała doskonały pomysł większą dawką pierwszorzędnej przygody. Trójki jak nie było, tak nie ma. Mamy za to różnego rodzaju naśladowców i produkcje "inspired by". The Turing Test należy do tej kategorii i jest pozycją, na którą warto zwrócić uwagę z kilku powodów.
Dzieło Bulkhead Interactive to dosyć krótka gra, krótka będzie też jego recenzja. Wcielamy się w Evę Turing i właśnie zostaliśmy przedwcześnie wybudzeni z kriogenicznego snu. Znajdujemy się na pokładzie stacji unoszącej się na orbicie Europy, najbardziej obiecującego księżyca planety Jowisz. Gdzieś pod nami jest zakopana w lodzie baza, w której czteroosobowy personel robi różne strasznie naukowe rzeczy, ale kontakt z nimi się urwał. Trzeba więc założyć skafander, wsiąść do lądownika i słuchać przyjemnego głosu TOM-a, sztucznej inteligencji opiekującej się zarówno stacją, jak i bazą.
Piękne widowisko, wspaniały film, hołd złożony kinu i inteligentna gra na motywach. La La Land tanecznym krokiem wskoczył na rodzime ekrany (choć wielu z Was na pewno miało okazję być na pokazach przedpremierowych) i zaczarował. Zatem ostrzegam - to nie będzie recenzja, to będzie laurka.
Damien Chazelle za pazuchą ma scenariusze m.in. do bardzo solidnego muzycznego - a jak! - dreszczowca Wirtuoz i docenionego Cloverfield Lane 10, a w roli reżysera na dystansie pełnego metrażu do tej pory wystąpił dwukrotnie. Przy okazji Whiplash było rewelacyjnie, a przy okazji La La Land nadal jest rewelacyjnie. Strach pomyśleć, jakie cuda stworzy w przyszłości...
Od kilku lat bardzo dobrze się dzieje w polskiej kinematografii. Powstaje na tyle dużo ciekawych filmów, że można zacząć wybrzydzać. Produkcje, które jeszcze 10 lat temu byłyby powiewem świeżości i chwalonym spojrzeniem na kino gatunkowe, dzisiaj mogą być określane w najlepszym razie jako "dobre, ale". I dokładnie taki jest Konwój Macieja Żaka.
Konwój to męskie kino o stróżach prawa i wszystkich odcieniach szarości związanych z tą branżą. Ci dobrzy nie są wcale dobrzy, a ci źli nie tacy znowu najgorsi. Wszyscy natomiast stoją po kolana w nieprzyjemnych wydzielinach współczesnego świata. Branża - służba więzienna. Temat - przewieźć zbója do szpitala dla psychicznie chorych przestępców. Ukryty motyw - a może być tak samemu wymierzyć sprawiedliwość?
Dobrze jest zacząć rok dobrym rockiem. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji skojarzyć nazwy Gone is Gone, teraz nadarzyła się ku temu idealna okazja. Pan wokalista i basista grupy Mastodon, pan gitarzysta grupy Queens of the Stone Age, pan perkusista grupy At the Drive-In i pan multinstrumentalista i ich kolega, Mike Zarin, założyli w zeszłym roku nowy zespół, wydali EPkę, a teraz atakują bębenki uszne pełnoprawnym albumem zatytułowanym Echolocation.
Ach, ta Dania. Od dawna przoduje na liście najszczęśliwszych krajów świata, stamtąd pochodzi Mads Mikkelsen, firmy Bang & Olufsen czy Ecco. Sielanka pełna pięknych krajobrazów, pięknych ludzi, pięknych perspektyw. Duńska jest także mała ekipa twórców gier zrzeszona pod szyldem Playdead. Ale oni chyba są zbyt szczęśliwi, bo odreagowują tworząc takie mroczne perełki, jak Limbo i Inside. Ta pierwsza jest wyśmienita, a ta druga jeszcze lepsza! Zapraszam na krótką i nietypową recenzję (będą spoilery!).
Co roku na Gameplayu przeprowadzaliśmy nasz lokalny plebiscyt na grę roku. Tym razem nie do końca udało się zrealizować plan, więc proponujemy podsumowanie roku 2016 w nieco prostszej formie. Nie będzie punktacji, nie będziemy wybierać jednej ogólnej gry roku, tylko garstka z nas napisze Wam, co myśli o swoich ulubionych tytułach, rozczarowaniach i "chciałem, ale nie dałem rady". No i obiecujemy, to już chyba ostatni tego typu tekst w tym okresie. Kolejne podsumowania w grudniu 2017!