Jutro z samego rana razem z Vermim ruszamy w drogę do San Francisco. Już trzeci raz wezmę udział w Game Developers Conference - imprezie, na którą zawsze jadę z pokorą i zamiarem nauczenia się wielu ciekawych rzeczy. Pamiętam jak w 2008, konfrontując się po raz pierwszy ze światem game devu, czułem się jak wyrwany z kontekstu buszmen który z wypiekami na twarzy ogląda targową księgarnię, nie rozumiejąc w zasadzie co się dzieje dookoła. Dziś wiem, dlaczego tam jedziemy. I cieszę się bardziej, niż na jakiekolwiek klasyczne targi.
Myślę sobie o Marvel vs Capcom 3, pod kątem recki. Pamiętam, jak kilka lat temu ślina mi przyniosła w jakiejś rozmowie wniosek, że bijatyki same się skazują na coraz większą niszowość. Wtedy to była jakaś tam puszczona w próżnię wizja, dziś ta myśl kolejny raz do mnie wraca. Bo ja się takimi grami jak MvC jaram. Znam ludzi, którzy się jarają. Jedni od strony japońszczyzny, inni od komiksów, jeszcze inni jako fani bijatyk jako takich. Ale nie ma wśród nich nowego narybku, to same dziady.
Potraktujcie to, jako próbę wywołania dyskusji. Zastanawiam się i głośno - publicznie! - myślę. Bo gram w to Deadly Premonition, pozytywnie tandetny horror klasy B, twinpeaksową wariację zrobioną przez szaleńców, geniuszy lub naiwniaków, ludzi albo meta-wprawnych w robieniu gier, albo totalnych nieudaczników tej sztuki. Bo to jest strasznie słaba gra. Ale jest straszna, zaskakująca, postmodernistyczna w swojej bezsensownej pretensjonalności, szachowaniu stereotypami i schematami gier wideo. I rodzi się we mnie takie pytanie: czy to nie jest tak, że najbardziej ryjące mózg horrory powinny być słabe jako gry?
Nie do wiary, że to był pierwszy tydzień od chyba miesiąca, kiedy z Marcinem obaj siedzieliśmy na tyłkach w biurze przez całe pięć dni. I prawdopodobnie ostatni taki na najbliższy miesiąc. Ale nie obawiajcie się - każdy nasz wyjazd (może poza urlopowymi, chociaż bywają wyjątki) to okazja żeby zebrać dla Was fajne materiały. W przyszłym tygodniu Marcin bawić się będzie 3DS-em, a kilka dnia później Vermi i ja polecimy na Game Developers Conference w San Francisco. Bardzo lubię tę imprezę, nie jest takim maratonem jak targi w stylu E3/gamescom, a można na nich zmienić perspektywę rozumienia gier wideo, zaczepiając się przy okazji o masę ciekawostek technologicznych. To tam zaprezentowano cloudgamingowy OnLive (2009) i finalną wersję Playstation Move (2010). Będzie ciekawie, ja zacieram ręce, a Wy trzymajcie kciuki. Jak dobrze pójdzie, zobaczymy Battlefielda 3! I Kingdoms of Amalur! Eee...
Drodzy "czytelnicy". Dziś będzie "krótko", bo "pomysł" na tego "posta" to taki "jednostrzałowiec". O co "chodzi" ludziom, którzy na "forach" nadużywają "cudzysłowu" jako środka "stylistycznego" wyrażającego "ironię"? Że to takie "wyniosłe" nazwać kogoś "redaktorem", ująć w "cudzysłów" swojego "przeciwnika" w "dyskusji", sprowadzić do "absurdu" "jego" "argumenty"? Ja "serio" się "brzydzę" taką "retoryką" "ad absurdum" i "polecam" żeby "linkować" tego "posta" "każdemu" kto "myśli" że "jest" taki "wprawny" w "walce" na "słowa" bo coś "sobie" zamknął w "ptaszkach".
Ale na serio, przedawkowane cudzysłowy w internetowym dyskursie to debilizm. DLACZEGO!? I gdzie są flagi?
A, i weźcie polubcie "Krzysztof Gonciarz na Facebooku".
'Czas zamknąć temat pokazu gier Sony, na którym byłem. W dużym skrócie: jest nieźle. Konsola Sony ma w tym roku zapewniony stabilny, systematyczny dopływ solidnych exlusive'ów. Jedne są lepsze, inne słabsze, ale we wszystkich tych grach zachowywana jest pewna "tożsamość" tej konsoli.
Wpadłem trochę z pułapkę pomiędzy pretensjonalnością tytułu "Tydzień w tvgry.pl" a własną perspektywą. Bo tydzień był intensywny jak zawsze, tylko że sam w nim nie uczestniczyłem. Polecam Wam więc obejrzeć, co Del, moociej i Koniu wyszykowali, specjalnie polecając uwadze komentarzowy debiut Łukasza. Dziś chciałbym krótko zwrócić Waszą uwagę na pewien trend, który zaczyna nam migać na horyzoncie. Nazywa się on: review event.