Zygzak McQueen po raz drugi zajechał do kin. No, jeśli liczyć jego drugoplanowy występ w dwójce to trzeci raz. Jestem w fajnym okresie swojego życia, gdy mogę już bez problemu zabrać na seans mojego syna (bez problemu = nie licząc częstych wypraw na siku). Jakie było moje zaskoczenie gdy okazało się, że nowe Auta są bardziej filmem dla mnie, niż dla trzyletniego reprezentanta grupy docelowej.
Wiecie o czym są nowe Auta? To historia o Zygzaku idącym na emeryturę, o przekazaniu pałeczki oraz o odnalezieniu sensu życia w momencie gdy wszystko wydaje się stracone. Możliwe, że co bardziej wrażliwi natrafią tu na spoilery mogące im popsuć poznanie tego filmu samodzielnie. W sumie bez wspominania o głównym przesłaniu Aut 3 nie mam zbyt wiele do powiedzenia, więc trudno.
Zygzak jest stary. Nie chce tego przyznać, nie rozważa możliwości pogodzenia się z tym. Lecące w jego stronę docinki od młodszych wyścigówek są bardziej elementem humorystycznym, jednak w pewnym momencie te słowa wypowiada postać, której nie sposób podejrzewać o pozerstwo, czy złą wolę. Wtedy do Zygzaka dociera prawda, którą dotąd wypierał, a do nas olśnienie na temat tego o czym tak właściwie jest ten film.
W wielu miejscach trójka naprawia błędy dwójki, jak na przykład kompletnie niezrozumiałe uśmiercenie Wójta Hudsona poza kadrem. Najnowsze Auta poświęcają wiele miejsca postaci starego rajdowca, dają nam szerszy kontekst do wydarzeń z przeszłości (jego feralnego wypadku), rozbudowują jego relację z Zygzakiem (która przeminęła gdzieś w nieeksponowanym okresie między jedynką a sequelem), oraz oddaje mu ostateczny hołd. Po 11 latach, ale dobre i to. Naprawą jest też skupienie się na tym co działało w pierwowzorze i porzucenie pomysłów na radykalną zmianę kierunku. Auta w filmie szpiegowskim? Do dziś nie mogę tego przeboleć. Byłbym skłonny ogłosić, że "dopiero teraz dostaliśmy prawdziwą kontynuację jedynki", gdyby nie fakt, że między nimi minęło za dużo czasu. Tam McQueen miał swój sensacyjny debiut, a tu już wchodzi w buty trenera. Dobrze, że zdążył się pościgać w World Grand Prix z Francesco i resztą. No i na początku trójki dostajemy montaż scen przedstawiających Zygzaka jako prawdziwego weterana. Wspominałem już, że naprawiają błędy dwójki?
W jedynce nasza ulubiona czerwona wyścigówka przeszła drogę od nieczułego gwiazdora do członka społeczności potrafiącego nawiązać naturalne relacje z innymi, które nie są związane z jego karierą. W dwójce siłą rzeczy stał cały czas w miejscu, by tu znów ruszyć z kopyta. Na początku trójki Zygzak jest u szczytu kariery. Potem pojawia się wątek nowoczesności prześcigującej naszego bohatera i krótki depresyjny moment po wypadku jaki widzieliśmy na zwiastunach. Następnym etapem jest powrót do zawodów i trening. I w sumie na szlifowaniu swoich umiejętności polega całe sedno filmu. Najpierw zabawny fragment w nowoczesnym centrum szkolenia, który to jest kolejną okazją do pośmiania się z dziadka McQueena, ale też wprowadza nową postać - Cruz Ramires. Później nadchodzi czas na "powrót do korzeni" i przygody tej dwójki na przestarzałych czy niekonwencjonalnych torach.
Zabawne, że całe przygotowania kończą się pesymistyczną nutą i gdyby nie prowadzenie akcji sugerujące główny zwrot w finale to można by podejść do ostatecznego wyścigu z pewną niepewnością. No bo wyobraźcie sobie, że znaleziono szereg pretekstów by u boku Zygzaka cały czas ćwiczyła Cruz. Raz trzeba mierzyć McQueenowi prędkość jakąś apką, która działa tylko na pewną odległość więc Ramires musi mu dotrzymać kroku. Kiedy indziej przebrano ją za głównego rywala wyścigówki i kazano nie dać się wyprzedzić. W pewnym momencie więcej uwagi skupia się na tłumaczeniu podstaw nieopierzonej zawodniczce. Równolegle starzy znajomi wójta Hudsona uświadamiają Zygzakowi jego podobieństwa do starego mistrza, oraz pozbawiają go obaw, że wraz z wyścigami straci sens życia. Okazuje się, że McQueen wchodzi w buty własnego mentora i zostajemy świadkami najprawdziwszego w świecie przekazania pałeczki młodszemu pokoleniu. Widok Zygzaka, który na własne życzenie schodzi z toru i zakłada słuchawki trenera był moim ulubionym momentem filmu. Fajnie, że protagonista tak jak w jedynce wygrywa przegrywając. Gdy później nasz bohater przyjmuje swoją nową rolę i godzi się ze swoją emeryturą wydaje się całkowicie spełniony. Osobiście życzę tej marce uczynienia z Aut 3 finału całej serii, lub skupienia się w kolejnych filmach na postaci Cruz z Zygzakiem u boku.
Całkiem sprawnie udało się wplątać Ramires w ten świat. Jestem pod szczególnym wrażeniem błyskawicznego zawiązania jej relacji z odchodzącą gwiazdą. McQueen i Hudson mieli wiele wspólnych chwil, które podkreślały ich zżycie: nabijanie się z samomotywacji Zygzaka, nawiązania do kaktusów na trasie w Chłodnicy Górskiej, czy do okresu gdy rajdowiec naprawiał drogę. Młodsza para bohaterów wykształca w tym filmie podobną ilość przeżyć, do których później w trafny sposób się odnoszą.
Film ma parę problemów. Jak już wspomniałem osoby które widziały parę filmów w życiu szybko domyślą się głównego zwrotu fabularnego. Na szczęście dzieciaki to kupią w stu procentach, bo proces jest dość płynny. Albo nowy szef Zygzaka - najpierw jest przesadnie przyjazny więc czuć, że pod koniec filmu obróci się o sto osiemdziesiąt stopni. Dlaczego z bohaterem w roli zaplecza technicznego jeżdżą Luigi i Guido? Bo są mali i zmieszczą się w schowku Mańka? Złomka zdegradowano do roli epizodycznego comic relief. Główny rywal nie ma żadnego charakteru, a poza tym jest pierwszym zawodnikiem nowej fali, a potem po przemianie całych zawodów w festiwal jemu podobnych aut wciąż jest na szczycie. Nie ma ku temu żadnego powodu, poza chęcią nie wrzucania nadmiernej ilości bohaterów bez konieczności. Finał jest trochę zbyt kolorowy, bo za wiele rzeczy się udaje. Cruz staje się zawodniczką, Zygzak może ją szkolić, a twórcy zostawili sobie furtkę gdyby go chcieli kiedyś przywrócić. Generalnie mogą pójść stąd w wiele miejsc. O tyle dobrze, że w dopięciu wszystkiego pomagają starzy znajomi z Dinoco - szef Tex i Pan Król. To są elementy, które całkowicie zrównoważyły dla mnie wady - powroty i nawiązania do pobocznych postaci, o których zapomniała dwójka. Mamy ładne pożegnanie z parą sympatycznych sponsorów z Zadoluxu, a w pewnym momencie widzimy na ekranie Marka Maruchę, który jest w takim miejscu, że sam jest zadowolony, a nie może szkodzić protagonistom.
Jestem bardzo zadowolony z seansu i mogę z dumą powiedzieć, że właśnie o takie Auta walczyłem.