Jazz Maynard to prawdziwy "człowiek orkiestra". Równie dobrze radzi sobie z trąbką, spluwą i najtrudniejszym zamkiem. Kiedy intryga wymusza na nim powrót do rodzimej Barcelony będzie musiał szybko zorientować się kto i jakie rozdaje teraz karty.
Komiks, wbrew temu co sugeruje pobrzmiewający w tytule jazz czy melancholijna okładka, nie jest szczególnie poetycki. To raczej "kino akcji", gdzie prym wiodą kopniaki, strzały i cięcia katany.
W świecie rysowanym kredką Rogera Ibáñeza mężczyźni są żylaści i muskularni, a kobiety smukłe i miejscami obfite. O ile idealizacja kształtów mi nie przeszkadza, o tyle przydałaby się nieco większa różnorodność. Anatomicznie wszyscy są bardzo podobni.
Scenarzysta Raúl Anisa Arsís umiejętnie odkrywa kolejne aspekty intrygi. Podsuwa nam fragmenty przeszłości, kluczowe informacje, a czasem wywraca wszystko do góry nogami nagłym zwrotem akcji...
...niestety, jest to w moim odczuciu zamek na lodzie. Przedstawione w fabule postacie są płaskie, a sama intryga szyta grubymi nićmi. Obawiam się, że autorowi zdarza się pisać o rzeczach, z którymi nie do końca mu po drodze, a wyobraźnia zwodzi go na manowce.
Mimo wszystko komiks czyta się nieźle, a jeśli przymkniemy oko na pewne mankamenty można się przy nim dobrze bawić. Kadry są dynamiczne, kolorystyka spójna, a świat Ibáñeza przyjemny dla oka.
Więcej komiksów na Instagramie: @komiksowy_pamietnik