W co gracie w weekend? #310 - squaresofter - 3 sierpnia 2019

W co gracie w weekend? #310

Kolejny tydzień za nami. Mam nadzieję, że gry was jeszcze nie znudziły i dacie znać w komentarzach co aktualnie ogrywacie. Chciałbym co tydzień ogrywać kilka nowych gier. Niestety jest to niemożliwe, dlatego skupię się na postępach w kilku z tych, którymi zajmowałem się w ubiegłym tygodniu.

Muv-Luv Unlimited

Informacje

Platforma: PS VITA

Producent: Age

Data wydania: 8 czerwca 2018r.

Gatunek: Visual novel

W skład japońskiej visual noveli zatytułowanej Muv-Luv wchodzą dwie pozycje: Muv-Luv Extra oraz Muv-Luv Unlimited. Pierwsza z nich opowiada o szkolnym życiu Takeru Shirogane oraz jego znajomych i jest utrzymana w mocno żartobliwym tonie. Druga z nich, uderza zaś w znacznie poważniejsze tony i opowiada o tych samych postaciach, którym przyszło walczyć o przetrwanie w wojnie z rasą obcych, która doprowadziła do unicestwienia niemal całej ludzkości.

Akcja Unlimited rozgrywa się w alternatywnej wersji świata z Muv-Luv Extra. Z wyjątkiem Sumiki  spotkamy w niej zatem wszystkich głównych bohaterów z poprzedniej odsłony gry. Yoroi pełni teraz rolę odwróconej pułapki. W pierwszej części był najlepszym kumplem i największym rywalem protagonisty. Teraz jest dziewczyną i można ją (go?) podrywać. Kiedyś coś podobnego wydałoby się dla mnie czymś nie do pomyślenie, ale to przecież z Muv-Luv pochodzi ten niecodzienny pomysł, na którym bazowała cała historia Luki ze Steins;Gate. Tam oczywiście Okarin potrzebował maszyny czasu, żeby przenieść się do świata równoległego i zamienić swojego kolegę w koleżankę.

Tutaj jest to konsekwencja słów Yuuko z Muv-Luv Extra mówiącej o nieskończenie dużej liczbie alternatywnych światów, w których nie wszystko musi być takie samo jak w pierwszym z nich. Dlatego też lwia część Unlimited nie rozgrywa się tym razem w szkole a w japońskiej bazie wojskowej pod auspicjami Organizacji Narodów Zjednoczonych. Yuuko pełni dalej rolę osoby udzielającej Takeru podstawowych informacji o świecie, ale jak wcześniej była szaloną/genialną nauczycielką fizyki tłumaczącą mu, że prędzej czy później trzeba dokonać w życiu tego istotnego wyboru, tak teraz jest osobą zarządzającą całym ośrodkiem szkoleniowym. Wyjaśnia Takeru podstawowe różnice geopolityczne oraz historyczne pomiędzy dwoma światami, zabrania mówić prawdy koleżankom z klasy i przedstawia mu swoją małomówną i tajemniczą córkę, Kasumi, która ma królicze uszy.

Nie znam jeszcze jej prawdziwej roli w tej historii, ale strzelam, że jest to królik podarowany przez Takeru Sumice w innym świecie albo jej jakieś alter ego. Czas pokaże czy mam rację.

Na razie jestem zachwycony tym, że po czternastu miesiącach, w czasie których zobaczyłem wszystkie zakończenia Muv-Luv Extra mogę w końcu poznać kolejną historię w tym uniwersum. Nie spodziewałem się, że Steins;Gate ma tyle zbieżności z ta grą, ale powielanie pomysłów w różnych grach wideo to widocznie nie tylko domena platformówek, fpsów, tpsów i wyścigówek. Podobieństwa występują też w gatunkach takich jak powieści graficzne a jak już się od kogoś uczyć, to od tych najlepszych.

Powoli przyzwyczajam się do nieco poważniejszego charakteru Muv-Luv Unlimited i o ile wybory w wcześniejszej części Muv-Luv nie miały tragicznych w skutkach konsekwencji, bo jak niby nazwać wypadek podczas szkolnych zawodów albo samotność i odrzucenie dziewczyny, którą nie byłem zainteresowany, tak jestem niemal pewien, że tu zakończą się czyjąś śmiercią. Dla porównania w pierwszej odsłonie tej japońskiej produkcji byłem pytany na przerwie szkolnej czyje śniadanie chcę zjeść a tutaj byłem pytany o to, czy gdyby ktoś rozkazał mi umrzeć, to czy zrobiłbym to bez mrugnięcia okiem. Już po tym wiem, że Unlimited nie skończy się dla wszystkich dobrze. Poza Steins;Gate nie grałem jeszcze w visual novelę z settingiem sf, więc ten z Muv-Luv Unlimited przyjmuję z otwartymi rękami. Czas uratować swiat, w imię miłości.

The Fruit of Grisaia

Informacje

Platforma: PC

Producent: Front Wing

Data wydania: 29 maja 2015r.

Gatunek: Gra erotyczna, visual novel

Ostatnimi czasy sporo śmiałem się z taniej erotyki serwowanej przez autorów The Fruit of Grisaia w ścieżce fabularnej Amane. Festiwal, w którym wzięli uczniowie Akademii Mihama wszystko to zmienił a raczej zrobiły to dwie dziewczyny, które nazwały ja karaluchem. Yuuji, który początkowo przyjął zasadę w ich związku, że skoro jego dziewczyna nie pyta go o szczegóły jego pracy, to on też nie będzie się wtrącał w jej sprawy osobiste, zmienił ostatecznie zdanie. Jego ciekawość wzięła górę. Wiecznie napalona dziewczyna nie miała jednak wystarczająco dużo odwagi, aby porozmawiać z nim o przeszłości, której częścią jest także jego zmarła siostra.

Zadecydowała, że lepszym rozwiązaniem w tej sytuacji będzie, gdy sam postara się zrozumieć jej przeszłość zawartą w jej osobistym pamiętniku. Zanim główny bohater tej japońskiej gry erotycznej wziął się za czytanie jej wspomnień wiedział tylko o tym, że jego siostra umarła w wypadku szkolnego autobusu i jedyną ocalałą z tej tragedii jest właśnie Amane.

Ta historia nie będzie miała pomyślnego zakończenia. Po zaliczeniu historii Michiru i Sachi, o których wspominałem już na łamach W co gracie w weekend? oczekuję, że The Fruit of Grisaia kolejny raz pokaże swój fabularny pazur i skończy się to u mnie dziurą w sercu. Ta gra tak już ma. Gdy wydaje Ci się, że polega na absurdalnych gagach i seksistowskich żartach dostajesz znienacka historię, która rozbija Cię emocjonalnie na czynniki pierwsze i zastanawiasz się nad sensem życia.

Z tego co gdzieś wyczytałem, to w wersji steamowej The Fruit of Grisaia wycięto nie tylko pieprzne sceny i nieprzyzwoite gagi, ale także wątki kanibalistyczne. W jakiejś prostej historyjce wszystko skończyłoby się jakąś sztampą w stylu: I wszyscy żyli dobrze i szczęśliwie, ale w tym wurtualnym świecie nie ma tak łatwo.

Jestem na bardzo wczesnym etapie wątku dotyczącego przeszłości Amane. Zdążyłem jedynie zobaczyć wypadek, uratowanie jego ofiar, scenę opatrzenia rannych i próbę określenia sytuacji wszystkich uczniów, którzy przeżyli to niefortunne wydarzenie. Po kilku wymianach pomiędzy poszczególnymi uczennicami przeczuwam, że to nie ma prawa się udać.

Takie kryzysowe sytuacje mają na celu przekazanie czytelnikowi jakiejś głębszej prawdy życiowej i najstraszniejsze jest to, że gdyby ktoś z nas znalazł się w takiej sytuacji to tak naprawdę myślałby tylko o uratowaniu własnej skóry.

Bardzo podoba mi się sposób prowadzenia historii w The Fruit of Grisaia. Podczas gdy w takim Muv-Luv ścieżki Sumiki i Meiyi oraz Chizuru i Kei są do siebie bliźniaczo podobne i dopiero, gdy na jednej z nich podejmujemy daną decyzję, to zaczynają się rozbiegać, tak w produkcji Frontwing trzeba poznać wszystkie ścieżki, żeby poznać całą fabułę gry, bo gdy podejmujemy kluczową decyzję dotyczącą Michiru, Sachi, Amane lub innej bohaterki, to te ścieżki całkowicie się między sobą różnią. Pamiętam jak narzekałem kiedyś, że podczas pierwszego przechodzenia TFoG nie dowiedziałem się zbyt dużo o protagoniście a teraz dopiero dociera do mnie, że to co dotyczy jego przeszłości znajduje się na ścieżkach bohaterek, które mnie zupełnie nie interesowały na początku.

To bardzo istotny argument za tym, żeby nie porzucać tej historii po jednym jej ukończeniu, bo nasze wybory odsłaniają nam jej kolejne elementy a jak mamy do czynienia z grą liniową, to tak w zasadzie możemy ją przejść na wyższym poziomie trudności, oglądając wydarzenia, które znamy na pamięć.     

The Last of Us

Informacje

Platforma: PS3

Producent: Naughty Dog

Data wydania: 14 czerwca 2013r.

Gatunek: Przgodowa gra akcji, survival horror

Nie pograłem zbyt długo w survival horror od Naughty Dog przez ostatni tydzień, ale mam już za sobą przynajmniej pierwsze spotkanie z klikaczami, więc jestem ukontentowany, bo to jeden z moich ulubionych momentów w całej grze.

Trudny poziom trudności jest tym ostatnim, na którym można się jeszcze pobawić z zarażonymi przeciwnikami, wykorzystując w tym celu nasłuch. Na wyższych poziomach zaczną się schody. Dlatego staram się jeszcze o tym nie myśleć. Wolę się skupić na widokach w grze, bo te w dalszym ciągu są olśniewające i przede wszystkim przekonujące, bo grafika w grze spełnia swoją rolę wtedy, gdy zajmującym się nią programistom uda się przekonać graczy do wykreowanego świata.

Zrujnowane budynki miejskie nadszarpnięte zębem czasu i porośnięte roślinnością, opustoszałe ulice, na których kiedyś jeździły samochody dyrygowane przez niedziałającą już sygnalizację miejską, zniszczone muzeum wojny secesyjnej, które pamięta lepsze czasy, pełne powywracanych kredensów i szafek to miejscówki dopracowane w najdrobniejszych detalach i nawet skąpane w wodzie sprawiają wrażenie prawdziwych. Nawet jeśli istnieje lepsza gra w klimatach post-apokaliptycznych, to kolejna odsłona The Last of Us znów podniesie poprzeczkę wszystkim producentom gier wideo w tym aspekcie.

Nie mogę się już doczekać dwójki. Czy Joel umrze? Jeśli tak, to jak bardzo zmieni się po tym wszystkim Ellie? Czy młoda i bezbronna dziewczyna wyrośnie na zimną morderczynię bez skrupułów, która zamorduje każdego kto wejdzie jej w drogę, żeby tylko przeżyć kolejny dzień w tym ponurym i nieprzyjaznym świecie? Takie myśli kołaczą mi w głowie podczas podróży trójki bohaterów tej niesamowitej produkcji. Z drugiej strony mam też liczne obawy dotyczące kolejnej odsłony tej historii. Coś co jest jedyne w swoim rodzaju i niepowtarzalne zawsze budzi podziw. Gdy jeden wspaniały tytuł otrzymuje kontynuację to dzieli graczy na tych, którzy wolą nową część i na tych, którzy wolą oryginał, próbując przekonać wszystkich wokół, że kontynuacja mu ustępuje.

Wiadomo, że każdy chce spotkać ponownie postacie ze swojej ulubionej pozycji, ale trochę zaczynam tęsknić za czasami, gdy Naughty Dog robiło całkiem nową serię na kolejnych generacjach konsol. Te czasy już chyba nigdy nie wrócą i bardziej prawdopodobne jest dzisiaj, że Sony nie wypuści kury znoszącej złote jaja i jeśli po TLoU2 psiaki upichcą coś nowego to będzie to zapewne trzecia część TLoU. Miliony graczy pewnie byloby bardzo zadowolonych z takiego obrotu spraw. 

Final Fantasy XI

Informacje

Platforma: PC

Producent: Square

Data wydania: 17 września 2004r.

Gatunek: MMORPG

Powoli dociera do mnie, że gry z gatunku mmo to prawdziwi złodzieje  czasu. Już dwa razy złapałem się na tym, że włączyłem pierwszą odsłonę z serii Final Fantasy w pełnym trójwymiarze tylko na chwilę a skończyło się na tym, że zapomniałem o całym otaczającym mnie świecie. Myślałem, że już nigdy nie doświadczę czegoś podobnego z tytułem, którego elementami rozpoznawczymi są magiczne kryształy, ptaki chocobo i przeurocze mogi, tymczasem Jedenastka wciąga jak bagno a staram się w niej koncentrować głównie na wątku głównym.

W takich kolosalnych światach łatwo się zgubić. Mi przykładowo udało się pomylić misję fabularną z zadaniem pobocznym, ale jakoś z tego wybrnąłem. Wcześniej gdy gdzieś utknąłem w FFXI i nie wiedziałem gdzie się udać albo co zrobić waliłem głową w mur, aż znajdowałem rozwiązanie. Wziąwszy jednak pod uwagę fakt, że jest to MMORPG na abonament nie mogę sobie pozwolić na zastanawianie się przez kilka dni nad rozwiązaniem jakiejś kwestii. Od czasu do czasu zaglądam do poradnika. Dowiedziałem się z niego m.in. tego, że wątek główny składa się z dwudziestu misji.

Nie wiedziałem też jak znaleźć port o nazwie Mhaura, a więc okno na świat dla wszystkich graczy  grających w to japońskie mmo od Squaresoftu. Zerknąłem więc do wiki, z której wyczytałem, że prowadzi do niego jedna z równin i czym prędzej tam pognałem. Dzięki temu zaoszczędziłem sporo cennego czasu. Podobnie było z Kocią Włamywaczką. Nie dość, że sporo się namęczyłem, aby znaleźć dla niej upragniony skarb, to chciała się ze mną spotkać w ruinach jednej z magicznych wież. Problem w tym, że nie powiedziała w której, więc nie dość, że musiałem sprawdzić je wszystkie, to jeszcze później okazało się, że w tej właściwej grasują przeciwnicy z poziomami wyższymi o kilkadziesiąt od mojego a nie jest fajnie jak jakiś wysoko-poziomowy potwór obala Cię jednym ciosem a Ty musisz zasuwać przez cały ogromny obszar do wieży, w której padłeś.

Z początku obawiałem się, że nigdy nie zobaczę Bastoku i San d’Orii. Byłem jednak w dużym błędzie, bo już piąta misja fabularna, której się podjąłem polega na udaniu się do tych dwóch miast i wywiedzeniu się tego jak mają się sprawy Windurstu u okolicznych ambasadorów. Nie mogę się już doczekać gdy ujrzę pierwszy raz na oczy te dwie krainy, w których mogłem zaczynać przygodę w świecie Vana’diel.

Do portu w Mhaurze udałem się też z jeszcze jednego powodu. Wykonując w nim zadanie dla jednej starszej pani mogę odblokować dodatkową pracę (klasę) dla swojej postaci a jest to coś co bezwzględnie mi się przyda, chociażby w taki sposób, że będę mógł używać dodatkowych elementów ekwipunku oraz uzyskam dostęp do nowych zdolności. Dlatego też zanim udam się do dwóch stolic krain, z którymi moja ojczyzna ma podpisany pakt o nieagresji zajmę się wpierw tym zadaniem.

Nie ukrywam, że Final Fantasy XI coraz bardziej mnie zaczyna wciągać i naprawdę nie wiem kiedy to się stało, że spędziłem z grą, w którą miałem nigdy w zyciu nie zagrać już ponad 40 godzin? To ostatni Final Squaresoftu, więc albo zaliczę w nim chociaż wątek główny albo zginę próbując. Kupo!   

Fire Emblem

Informacje

Platforma: GBA

Producent: Intelligent Systems

Data wydania: 16 lipca 2004r.

Gatunek: Rpg taktyczny

Nie opadł jeszcze szał po premierze najnowszej odsłony Fire Emblem na Switcha a ja wciąż poznaję tajniki pierwszej wydanej na Zachodzie (a siódmej w kolejności) odsłony tego taktycznego cyklu Intelligent Systems. Dopiero niedawno przypomniałem sobie intro tej produkcji, ukazujące w skrócie tło fabularne oraz przede wszystkim zobaczyłem większość klas postaci.

Jeszcze sporo wody w Wiśle upłynie zanim sprawdzę je wszystkie na polu walki. Praktycznie w każdej misji fabularnej mam do czynienia z czymś nowym, więc jeszcze nie znudziłem się tą produkcją. A to pomaga mi mnich, który jest wprost idealnym oponentem dla magów używających zaklęć mroku, a to dołącza do mnie bard, dzięki któremu mogę poruszyć się dwukrotnie wybraną postacią w danej turze, a to dołącza do mnie jakiś honorowy generał, który pamięta jeszcze dziadka Lyn, a to muszę przejąć kontrolę nad balistą mającą ogromne pole rażenia, a innym razem gra oferuje mi po prostu misję dodatkową, która nie ma niby żadnego wpływu na wątek główny, ale przecież lepiej dopakować członków drużyny niż wysłać ich później nieprzygotowanych do boju z kolejnymi watażkami zatrudnionymi przez ohydnego barona, który czyha na życie mojej ulubienicy, dzierżącej mistyczny miecz (idealny do obierania ziemniaków, jak to ujął to mój kolega).

Myślałem, że szybko sobie przejdę tą grę, ale chyba wpakowałem się w ogromną beczkę grywalności, z której za prędko nie wyjdę. Dopiero teraz pojawiają się najciekawsze postacie w Fire Emblem a historia pewnie przyśpieszy dopiero jak Lyn spotka dziadka (lub nie).

Jak widać Umineko i Trails of Cold Steel nie załapały się do niniejszego odcinka W co gracie w weekend? Nie wynika to bynajmniej z tego, że nie chcę już w nie grać (w Umineko zresztą nawet grałem, ale zbyt krótko, aby pochwalić się jakimiś postępami). Ciężko mi to po prostu wszystko pogodzić. Bardzo możliwe, że w przyszłym tygodniu opiszę jeszcze mniej gier, ale to nie wynika z tego, że mi się znudziły. Tak po prostu działa growa ruletka. Żeby skończyć jeden tytuł trzeba poświęcić czas, który mieliśmy przeznaczyć na inny. Dlatego też kibicuję Wam wszystkim, abyście grali w gry tyle, ile Wasza dusza zapragnie.

Mnie chyba ze wszystkiego najbardziej cieszą dwie rzeczy: w końcu gram w Muv-Luv Unlimited i chyba znów zaczyna mi odbijać na punkcie Final Fantasy a to już coś, bo nie ukończyłem żadnej gry z tej serii od czasu ukończenia Final Fantasy VI w 2016r. Do następnego razu.

squaresofter
3 sierpnia 2019 - 08:26