Recenzja: Mistrz Romansu Nozaki #1 - Froszti - 24 kwietnia 2020

Recenzja: Mistrz Romansu Nozaki #1

W roku 2014 zadebiutowało anime Monthly Girls' Nozaki-kun, które momentalnie podbiło serca wielu widzów. Dopiero jednak teraz za sprawą wydawnictwa Waneko, rodzimy czytelnik ma okazję porównać świetną telewizyjną produkcję z mangowym pierwowzorem.

Główną bohaterką mangi jest licealistka Chiyo Sakura, która od dłuższego czasu podkochuje się w swoim szkolnym koledze. W końcu znajduje ona w sobie należytą odwagę, aby wyznać mu swoje gorące uczucia. Nie spodziewa się jednak, że zamiast namiętnego uścisku ukochanego otrzyma ona autograf. Okazje się bowiem, że Umetaro Nozaki to dość popularny autor mang shojo, który jak nikt inny potrafi oddać w swoich dziełach uczucia młodych dziewczyn. Los chce, że w tym momencie poszukuje on asystentki, która będzie pomagać mu w tworzeniu komiksów. Nie ma więc lepszej okazji dla Chiyo, aby zbliżyć się do swojego ukochanego, jednocześnie poznać jego zwariowany świat.

Na samym wstępie należy sobie jasno powiedzieć, czym tak naprawdę jest Mistrz romansu Nozaki. Mamy tutaj do czynienia z komedią z elementami klasycznej mangi shojo. Najważniejszą rolę ogrywa tutaj specyficzny humor i masa gagów, dopiero na dalszym planie znajdują się „romantyczne” relacje postaci.

Jeśli chodzi o bohaterów, są oni dość różnorodni i bardzo dobrze napisani, stanowiąc integralną część warstwy humorystycznej. Nozaki przedstawiony jest tutaj jako tajemniczy, momentami gburowaty bohater, w którym drzemie romantyczna dusza. Pomimo tego, że w swoich dziełach potrafi on myśleć jak zakochana nastolatka, kompletnie nie dostrzega on uczucia, jakim darzy go Chiyo, mało tego jego wyobrażenie miłości jest delikatnie mówić dość „dziwne”. Nastolatka z kolei należy do bohaterek, które swoim infantylnym zachowaniem często doprowadzają do przezabawnych sytuacji. Obok wymienionej dwójki czytelnik będzie mógł poznać również inne ciekawe postacie. Chociażby przyjaciela Nozakiego, który ogrywa wielkiego playboya będąc chorobliwie nieśmiałym, czy dziewczynę przekonaną o swoim geniuszu, której naprawdę daleko do doskonałości. Jedno jest pewne, niezależnie od tego kto pojawi się na danej stronie komiksu, można być pewnym, że będzie zabawnie.

Nie można nie wspomnieć o dość ważnym elemencie dzieła, jakim jest styl, w jakim została ona stworzona. Mamy tutaj do czynienia z formatem 4-koma, czyli na jednej stronie znajduje się 4 kadrowa oddzielna luźna historia (niczym paski komiksów w prasie), której najważniejszym elementem jest humor (zarówno słowny, jak i sytuacyjny). Dopiero gdzieś daleko w tle można doszukać się głównego wątku (którym jest tutaj ewolucja relacji dwójki bohaterów), jednak nie stanowi on tutaj dość istotnej roli (równie dobrze mogłoby go nie być). Żarty obracające się tutaj głównie wokół pojawiający się postaci i ich wzajemnych relacji, są momentami dosyć infantylne, jednak doskonale wpasowują się w klimat mangi i mimowolnie wywołują u czytelnika uśmiech na twarzy. Należy jednak zwrócić uwagę na to, że taka forma prezentowania treści nie każdemu przypadnie do gustu, szczególnie kiedy ktoś jest przyzwyczajony do klasycznych wydań. Pewny minusem będzie również grubość danego tomiku, który do najbardziej obszernych nie należy i pochłania się go bardzo szybko.

Jeśli zaś chodzi o oprawę graficzną tytułu, to nie ma się tutaj do czego przyczepić. Rysunki są bardzo ładne i dopracowane w wielu elementach (szczególnie postacie). Oczywiście twórca w pewnych momentach sięga po pewne uproszczenia, mają jednak one jeszcze bardziej podkreślić żartobliwy charakter tytułu.

Mistrz romansu Nozaki to doskonały przykład lekkiej, proste i przyjemnej lektury, która może przypaść do gustu zarówno żeńskiej, jak i męskiej części społeczeństwa. Tytuł najbardziej docenią jednak fani zabawnych mangowych komedii, którym niestraszny jest 4 kadrowy format dzieła, a szybkość czytania takiego tytułu stanowi dla nich ogromny atut.

Radosław Frosztęga



Egzemplarz do recenzji dostarczyło wydawnictwo Waneko.

Froszti
24 kwietnia 2020 - 10:41