W co gracie w weekend? #347: Higurashi (rozdz.6) RE3 2020 Halo TMCC oraz Gears of War 3 - squaresofter - 20 grudnia 2020

W co gracie w weekend? #347: Higurashi (rozdz.6), RE3 2020, Halo TMCC oraz Gears of War 3

To już nasze ostatnie spotkanie z grami przed świętami, więc chciałbym z tej okazji życzyć wszystkim graczom Wesołych Świąt, dużo zdrowia oraz gier bez gliczy, które wciągną Was bez reszty. Warto ten czas spędzić z rodziną albo w towarzystwie jakichś gier wideo, szczególnie, że czasu na granie mamy pod koniec trochę więcej. Co u mnie? Nie próżnuję. Po więcej zapraszam oczywiście do dalszej części tekstu.

Higurashi - Rozdział 6

Jak przypomnę sobie w jakim mniej więcej tempie kończyłem pierwsze rozdziały Higurashi, to piaty rozdział przeczytałem w iście ekspresowym czasie. Nie zamierzam się powtarzać, że historia kolejnej głównej bohaterki mnie zaskoczyła, bo już tak robiłem przynajmniej kilka razy. Muszę jednak napisać, że ostatnią grą, która tak zorała mnie fabularnie było Umineko.

Ryukishi to absolutny geniusz, jeśli chodzi o tworzenie zaskakujących, wielowątkowych opowieści z dreszczykiem. Warto było skończyć ten rozdział tylko po to, aby zbliżyć się do jego toku rozumowania.

Jeśli ktokolwiek z Was miał kiedyś do czynienia ze Zbrodnią i Karą, poczuje się tutaj jak w domu. Uwielbiam te momenty w opowieściach, gdy wydaje się nam, ze coś wiemy, aż nagle ktoś zdziera nasze klapki z oczu i dopiero wtedy widzimy prawdę w całej okazałości.

Piąty rozdział Higurashi taki właśnie był, odarł czytelnika ze złudzeń, które mógł wcześniej mieć, dlatego też nie mogę się doczekać co pokaże tym razem Rena, bo jest to nie tylko wielka ulubienica samego autora, ale także i wielu innych fanów Łkających Cykad.

Resident Evil 3 (2020) - Podgniły remake

Kilka miesięcy temu wyśmiewałem to, jak została odświeżona trzecia część najbardziej znanego cyklu survival horrorów w historii. Zostałem za to skrytykowany. Zasugerowano mi wtedy, że powinienem najpierw sprawdzić ten tytuł, a dopiero później wydawać osądy na jego temat. Po odpaleniu gry mogę powiedzieć jedno: Jestem przerażony.

Nie jest to jednak przerażenie wynikające z tym, że biedna Jill musi walczyć o przeżycie z różnego rodzaju potworami. Wynika ono z tego, że jakieś podrzędne studio desygnowane do tego zadania przez Capcom zajmując się tematem odświeżenia tego klasyka, potraktowało go nad wyraz opieszale. Bardzo długo rozmawialiśmy ze znajomym o tym, co zostało wycięte z tej gry, i choć jeszcze kilka miesięcy temu robił dobrą minę do złej gry, to sam po kilku miesiącach stwierdził, że Japończycy mogli się bardziej postarać.

Wycięto kilka konkretnych miejscówek, bossów i wątki, ale na całe szczęście nie wszystko. Część wydarzeń z oryginału pozostała też w nowej wersji Resident Evil 3, ale grając w ten japoński survival horror odnoszę czasem wrażenie, że ktoś puścił tą grę na przyśpieszeniu. To co w oryginale pozwalało się wczuć się w beznadziejną sytuację protagonistki tutaj w wielu punktach ogranicza się do jakiejś krótkiej scenki, która kończy się szybciej niż się zaczęła.

Klasyk z PSOne nie należał do specjalnie długich, ale tutaj to już jest przesada. Po dwóch godzinach spędzonych z grą mogę powiedzieć, że skończę ten remake tylko i wyłącznie z ciekawości, bo absolutnie nie umywa się on do oryginału, a zestawienie go obok takiego remake’u jak chociażby Final Fantasy VII byłoby w mojej ocenie niepoważne. W tym roku to Square Enix pokazało wszystkim jak należy odświeżać klasyki. Capcom poszedł na łatwiznę.

Halo: The Master Chief Collection – Halo 3 po raz szósty

W ostatnich dniach Microsoft zapowiedział definitywne zamknięcie serwerów w grach z serii Halo wydanych na X360 do końca przyszłego roku, więc nie warto czekać, aż zrobią kiedyś podobnie z kolekcją Master Chiefa i obudzić się pewnego dnia z ręką w nocniku. Trzeba działać.

Po ślicznym remake’u Halo 2 przyszła pora na grę, od której zaczęła się moja wielka przygoda z tą serią, a więc na Halo 3. Już kiedyś udało mi się zrobić w niej wszystko w wersji na X360 i chciałbym, żeby teraz było podobnie.

W Halo 3 gram już bodajże szósty raz, ale chyba dopiero teraz rozumiem wydarzenia rozgrywające się na ekranie. Na pewno pomogło mi w tym wcześniejsze ukończenie trzech poprzednich gier w tej składance.

Dla tych co nie wiedzą, to Cortana zostaje rozdzielona od Master Chiefa, który wbija się w ziemię, spadając z przestrzeni kosmicznej po zajęciu się hierarchamii Przymierza. Został tam wysłany przez pasożyta, który wcześniej pojmał go, Arbitra oraz oczywiście Monitor, który sprawuje pieczę nad tytułowymi śmiercionośnymi pierścieniami, posiadającymi siłę rażenia zdolną zniszczyć wszelkie życie w galaktyce.

Chociaż bohaterom udało się zażegnać niebezpieczeństwo użycia kolejnego pierścienia, to w wyniku nieoczekiwanego splotu wydarzeń do wszystkich pozostałych pierścieni została wysłana komenda, pozwalająca na ich zdalne odpalenie ze statku matki, Arki, i właśnie o tym jest trzecia część przygód nieustraszonego kosmicznego spartanina.

Gears of War 3 - Seriously 3.0 na 68% (41 onyksowych medali do końca)

Chciałem się pochwalić tym, że w końcu, po tych wszystkich latach, definitywnie zakończyłem swoje eskapady z trybami Hordy, Bestii oraz w trybie zręcznościowym kampanii Gears of War 3. Od teraz skupiam się tylko i wyłącznie na ostatnich czterdziestu jeden onyksowych medalach dostępnych w trybie rywalizacji.

Można powiedzieć, że żarty się skończyły. Od teraz czeka mnie walka z najbardziej rozbudowanym trybem w całej trylogii przygotowanej kiedyś przez Epic dla Microsoftu. Setki meczów w poszczególnych wariantach rozgrywki, tysiące zabójstw z wszystkich typów broni, zabijanie wrogów, chowając się za żywą tarczą, nagroda za najbardziej wartościowego gracza w meczu, pierwsze zabójstwa, ożywienia towarzyszy broni, aktywne przeładowania broni, a nawet seksistowski medal za wcielenie się w kobiecą postać w odpowiedniej ilości meczy to nie przelewki. Niby jestem już na ostatniej prostej do trzeciego calaka w historii cyklu, ale dopiero teraz zaczynają się schody, które niejednego gracza wyczerpały psychicznie.

Nie zamierzam jednak poddawać się bez walki, gdyż Coalition nie dorasta do pięt pierwszym twórcom tej sztandarowej marki Microsofu, wyprodukowanej w czasach, gdy na konsolach amerykańskiej korporacji powstawały jeszcze tytuły ekskluzywne. Dlaczego tak mówię? Odpowiedź jest banalna. Wtedy nie było w tych produkcjach tak nachalnego nacisku na mikrotransakcje, fabuła nie przypominała jeszcze zębatej Mody na Sukces, a jedyne co się liczyło w drodze do calaka, to serce poświęcone grze i umiejętności, które szlifowaliśmy miesiącami, jak nie latami. Dziś, gdy Coalition patchuje gry z tej serii, to z jednej strony coś tam poprawi, a z drugiej coś zupełnie zepsuje, jak chociażby system naliczania punktów doświadczenia w Gears of War Ultimate Edition na XOne oraz na PC. Po czymś takim czasami człowiekowi odechciewa się grać z zepsuty produkt.

To tyle ode mnie. Do następnego razu.

squaresofter
20 grudnia 2020 - 17:36