…i pewnie nigdy więcej taki film już nie powstanie. Dzieło, które zrodziło się ze współpracy Jima Hensona i Franka Oza to z pozoru zwykła (choć momentami mroczna) baśń opowiadająca historię, w której to młody chłopak musi wyruszyć ze swojego bezpiecznego gniazdka w nieznane, spotkać przyjaciół i uratować świat – temat przerabiany setki razy. Jednak to, w jaki sposób tę uniwersalną opowieść o dorastaniu, przyjaźni i komplementarnej naturze dobra i zła przedstawili twórcy Muppetów zasługuje na wspomnienie nawet dziś.
Przede wszystkim zacznę od tego, że jeśli macie zamiar podchodzić do tego filmu z zamiarem porównywania go do nafaszerowanych komputerową animacją opowieści, które dzisiaj święcą triumfy to lepiej od razu sobie dajcie sobie spokój. W odbiorze tego filmu może przede wszystkim przeszkadzać technika, w której został wykonany. Powiedzcie mi, kiedy ostatni raz widzieliście produkcję, w której użyto kukieł i tzw. „animatroniki” zamiast efektów CGI? Nie mam pojęcia jak publiczność zareagowałaby gdyby The Dark Crystal do kin wszedł w tym roku. Wiem jednak, że nawet gdyby został stworzony przez magików z Pixar, którzy potrafią czynić cuda, to i tak nie byłby tym samym filmem. Zarówno wprawione w życie kukły jak i przedstawiony świat potrafią ująć, przestraszyć, zachwycić i rozbawić. Thera (planeta, na której rozgrywa się cała opowieść) posiada swego rodzaju feeling, który bez ferii pastelowych barw połączonej z wyobraźnią Hensona nie mógłby zostać odpowiednio oddany.
Jeśli chodzi o samą historię to, tak jak wspominałem na początku, nie jest ona jakąś złożoną, skomplikowaną i wielowątkową opowieścią. Stanowi ona raczej tło dla wizualnej uczty przygotowanej przez twórców. Oczywiście porusza ona problemy i motywy, do których każdy z nas może się w jakiś sposób odnieść. To trochę tak jak w grach z serii The Legend of Zelda. Jest chłopiec, który wyrusza ze swojego domu rodzinnego, jest dziewczyna w niebezpieczeństwie, jest i główna zła siła, która jest lustrzanym odbiciem dobra itd. Podobnie jest i w produkcji Hensona. Dzięki temu zabiegowi zarówno młodsi jak i starsi widzowie będą mogli znaleźć w tym obrazie coś dla siebie. Z przykrością jednak stwierdzam, ze poszukiwacze niespodziewanych zakończeń i fabularnych twistów srodze się zawiodą.
Film podczas swojego debiutu w 1982 roku nie odniósł oszałamiającego sukcesu. Zbyt mroczna stylistyka i pojawienie się mniej więcej w tym samym czasie E.T. Spielberga sprawiły, że The Dark Crystal w Stanach przeszedł praktycznie bez echa. Za to wielki sukces odniósł we Francji i Japonii gdzie był najlepiej zarabiającym filmem w 1983 roku (w Kraju Kwitnącej Wiśni ponoć przebił go dopiero Titanic). Pomimo tego, że obraz nie osiągnął dobrego wyniku kasowego, a recenzje były bardzo mieszane, to jednak w pewnych kręgach stał się filmem kultowym. Swego rodzaju świętym Graalem fanów animatroniki i nieco „pulpowego” fantasy. Warto ten film sprawdzić zwłaszcza, że już jakiś czas temu pojawił się bardzo dopieszczonej wersji Blu-ray.