Forfitery to mini-felietony. Mniejsze od Rojopojntofwiu, ale większe od Szybkiej rozkminy.
Jako, że Forfitery często nie dotyczą świata elektronicznej rozrywki, zdecydowałem się puścić tekst właśnie pod banderą tego cyklu. Dodatkowym bodźcem był ciepło przez Was przyjęty odcinek dziesiąty, w którym rozmawialiśmy o egzystencji człowieka. Nie będzie to jednak mini-felieton, a większy materiał. Przez wzgląd na rozmiar, postanowiłem podzielić go na dwie części, fundując Wam tym samym weekend ze sztuką. Na pytanie, które sobie postawiłem w tytule nie ma prostej odpowiedzi. Kwestia jednocześnie bardzo ciekawa, co zmuszająca do wejścia w świat dzieł trudnych. Pytająca o przyszłość sztuki współczesnej, o jej rozwój i konsekwencję uprawiania. Sztuka najnowsza często traktowana jest nieufnie i podejrzliwie. Mawia się o niej, że przestała mówić o rzeczach ważnych i towarzyszyć ludziom w przeżywaniu świata. Że jest bezsilna. Moim zdaniem sztuka współczesna bardzo wiele może. Dostarcza wzruszeń i emocji, kryje w sobie wartości i wiedzę pomocną w rozumieniu rzeczywistości, bywa znakiem czasu i miejscem spotkania. W pierwszym kontakcie: niełatwa, często nieczytelna. Za uwagę odwdzięcza się jednak hojnie. Wiele w życiu swego odbiorcy może zmienić. Zaintrygować, uwrażliwić, zaszokować, nierzadko zgorszyć. Zawsze jednak budzi emocje...
Wasz Rojo interesuje się różnymi formami sztuki: od tradycyjnego malarstwa, nowoczesnej instalacji, surrealistycznej rzeźby przez fotografię, hiperrealistyczny rysunek, plakat, happening, performance, bodyart po to, co nas łączy – grafikę komputerową w grach, o której, w kontekście sztuki pisałem w trzecim Rojopojntofwiu (Leonardo Pixel). Wygląda to może na niekonsekwencję i gust cokolwiek eklektyczny, chociaż kryterium było w gruncie rzeczy proste: dzieło musi budzić moje emocje, przykuć uwagę, zmusić do refleksji. Jeśli sztuka stawia mi jakieś pytania, daje do myślenia, niepokoi – albo zachwyca – staram się na te pytania odpowiedzieć, rozwikłać, jak detektyw, ukrytą w dziele zagadkę, typu - co autor chciał przez to powiedzieć, co przekazać, co myślał gdy tworzył, czym się kierował, itp. Decydujący jest jednak pierwszy moment: wzruszenie. Dopiero potem przychodzi refleksja i ciekawość: dlaczego to właściwie zrobiło na mnie takie wrażenie? Kolejność jest zawsze taka: najpierw ufam intuicji, później szukam motywów dla jej potwierdzenia. Nierzadko dowiaduję się zaskakujących rzeczy... W przypadku zetknięcia się mojej osoby z sztuką współczesną tego typu „cykl odbioru” staje się jeszcze bardziej wyrazisty, wręcz pulsujący niepokojem w obawie o ocenę końcową.
Przede wszystkim musimy zadać sobie pytanie co to jest szok? Co nas szokuje? Jeśli o mnie chodzi, tematami występującymi w aktywności artystycznej współczesnych twórców, które uważam za szokujące i szalenie kontrowersyjne są motywy z dziwacznym przedstawianiem narządów płciowych ludzi, tematy orientacji seksualnych, religia połączona z niesmakiem, dokumentowane samookaleczenia, gorszące erotyczne zdjęcia, brutalny bodyart z wykorzystaniem martwych ciał ludzi, zwierząt i nie tylko. Przykłady niektórych najważniejszych przedstawicieli stosujących wyżej wymienione elementy szoku podam poniżej wraz z krótkim opisem i własną opinią (niektóre zdjęcia prac pod linkami, tutaj raczej nie mógłbym ich opublikować):
Pozwolę sobie zacząć od japońskiego artysty-fotografa Nobuoshiego Arakiego, urodzonego w 1940 roku w Tokio. Na przykładzie jego twórczości mam zamiar zwrócić uwagę na zdjęcia młodych kobiet – prostytutek i uczennic – ubranych lub nagich, zwisających z sufitu, rzuconych na podłogę, ze związanymi rękami, z rozłożonymi nogami lub nawet w trakcie seksualnego aktu. Jednak celem tych prac jest nie tyle studiowanie erotycznych aspektów, co badanie estetyki pozornych prawd. Pokazują kobiety z pełnymi erotyzmu spojrzeniami, które pozostają nietknięte pomimo poniżenia, pomimo sznurów i bólu.
Jake i Dinos Chapman to z kolei rodzeństwo mieszkające i pracujące w Londynie. Na pierwszy rzut oka naturalnej wielkości postacie z włókna szklanego i żywicy autorstwa Chapmanów wydają się realistyczne. Dopiero z bliska widz może powiedzieć, że są to twory z całym zestawem anomalii genetycznych ujawniających się w absurdalnej ilości rąk, głów, nóg i tułowi z odbytem, sromem czy penisem w stanie erekcji występujących w miejscu nosa, uszu i ust. Właśnie te wszechobecne organy seksualne sprawiają, że te prawie dziecięce figury niezdolne są do reprodukcji. Bracia postrzegają swoje monstrualne, obsceniczne stworzenia jako puzzle, wariacje matematyczne, ironiczną kombinację gry słów i złego smaku.
Kolejnym artystą na którego pragnę zwrócić uwagę jest amerykanin Charles Ray, człowiek tworzący prace często ciekawie interpretowane przez rozmaitych krytyków. Zestawienie siedmiu hiperrealistycznie zrobionych rzeźb chłopców w seksualnej orgii „Oh, Charley, Charley, Charley ...” w 1992 zostało odebrane jako metafora ery AIDS. Całość kompozycji uderza dbałością o najmniejsze szczegóły. Od zmarszczek na stopach, po oddanie rzeczywistej skali człowieka. Imponujące, szokujące...
Przejdę teraz do moim zdaniem najmroczniejszego z przedstawicieli szoku w sztuce. Chodzi mi o niemieckiego profesora Gunthera von Hagensa, człowieka tworzącego budzące niesmak i odrzucenie kompozycje z ludzkich zwłok. Agens, po uprzednim pisemnym zezwoleniu „przyszłej rzeźby” lub jej rodziny, wprowadza do ciała denata (za pomocą strzykawki) specjalną zmiękczająco – uplastyczniającą substancję (nazywa to plastynacją zwłok). Następnie swobodnie kombinuje z ciałem. Obdziera je ze skóry, jednocześnie ujawniając widzowi wszelkie wnętrzności człowieka, narządy rozrodcze, trawienne, itp. W niektórych „pracach” kroji ciało, wyjmuje z niego konkretne elementy lub ukazuje chore, zdeformowane niemowlęta. W przypadku jednego ciała widać nienarodzone dziecko w brzuchu leżącej kobiety. Ten, jak i inne twory mogą świadczyć o autorze tylko jedno – nawiedzony? Wizja? Misja? Może eksponowanie ludzkiej anatomii powinien zostawić specjalistycznym, medycznym podręcznikom, dając spokój ciału zmarłego, a nie ingerować w nie budząc obrzydzenie i totalny niesmak? Kontrowersje w jego „pracach” nie budzi samo ciało człowieka, lecz świadomość że jest ono prawdziwe, nie plastikowe, czy gumowe. Szok to przy zestawieniu z twórczością Hagensa nieprawdopodobnie ubogie słowo. Mówi się, że Gunther von Hagens został obdarty z człowieczeństwa tak samo jak jego „dzieła” ze skóry. Od razu przyszedł mi na myśl film „Przychodzę z deszczem”, w którym seryjny morderca tworzy surrealistyczne rzeźby ze swych ofiar (polecam, mocny obraz z świetną muzą Radiohead).
Do kontrowersyjnych dzieł można zaliczyć również „Obóz koncentracyjny Lego” Zbigniewa Libery. Jak widać, na podstawie tego tworu szok w sztuce i częste balansowanie na granicy dobrego smaku obecne jest również w przypadku zwykłych klocków dla dzieci, co dodatkowo kontrastuje z tragedią jaka miała miejsce w obozach śmierci. Wydaje mi się, że w przypadku tej pracy autorowi chodziło głównie o szok i wywołanie oburzenia moralnego u widza.
Z kolei jeden z głównych przedstawicieli filmu strukturalnego i sztuki video, polski artysta Józef Robakowski, od lat osiemdziesiątych wykorzystuje kamerę do rejestracji brutalnych działań na samym sobie. Nie jest to jednak beznamiętna dokumentacja – kamera jest jakby zrośnięta z artystą. Nie można pominąć również pracy Doroty Nieznalskiej „Pasja” (w świecie telewizji swojego czasu bardzo napiętnowanej), w której autorka umieszcza zdjęcie ludzkiego penisa w żelaznym krzyżu. Skoro jesteśmy już przy religii, to na uwagę zasługuje również praca Eugeniusza Muchy „Boże Narodzenie”, gdzie naga Matka rodzi ukrzyżowanego, drewnianego Chrystusika. Czas święty miesza się z czasem powszednim, dzieje rodziny z historią biblijną. Eugeniusz Mucha wychowany na Biblii i żywotach świętych, porusza się po tej przestrzeni z zaskakującą swobodą, interpretuje odwieczne wątki suwerennie i twórczo. Swoboda poruszania się po świecie religii widoczna jest także w pewnym specyficznym dziele (niestety nazwę pracy i autora zapomniałem): krzyżu wypełnionym moczem, oblanym dookoła krwią. Motyw religii w szokującej sztuce widać również w takich pracach jak „Dziewiąta godzina” Maurizio Cattelana, „Biczowanie Chrystusa” Marka Sobczyka, czy „Od jutra drożej” Krzysztofa Wałaszeka. Dlaczego o tym mówię i wymieniam tych twórców? Artyści bowiem od wieków drażnili tych, dla których tworzyli. Prowokowali do myślenia, namawiali do odrzucenia pruderii i fałszu. Dzisiaj poszukują odpowiednich kontekstów, by robić dokładnie to samo wykorzystując elementy szoku, który w sztuce współczesnej przybiera różne formy. Najczęściej burząc utrwaloną logikę, kwestionując oczywiste zasady, idee i przekonania. Obyczajowe, religijne, etyczne, narodowe lub historyczne. Modlący się Hitler, przygnieciony meteorytem Jan Paweł II, obóz koncentracyjny z klocków Lego, rodząca, naga matka Boska, krzyż z męską intymnością, doszukiwanie się wątków pornograficznych w nagich ciałach więźniów koncentracyjnych, kompozycje z ludzkich i zwierzęcych ciał z obdartej skóry, zakrawające o pornografię zdjęcia i rzeźby, samookaleczenia. Doprowadza to do wściekłości tych, którzy silnie identyfikują się z religią, wartościami narodowymi lub chcą ochronić pamięć o holocauście. Nie przyjmują do wiadomości, że sztuka jest grą intelektualną, że to wszystko jest na niby. Ludzie przed wejściem do galerii eksponującej szokujące twory sztuki współczesnej powinni zostawić za drzwiami swoje poglądy polityczne czy religijne, uzbrajając się w wyrozumiałość i niejednokrotnie - mocne nerwy.
Część druga jutro.
P.S. Jeśli podoba Ci się mój Blog, znalazłeś/-aś w nim coś dla siebie (jakiś stały cykl, konkretny dział, itp.) i posiadasz konto na Facebook'u, "Polub go" po prawej stronie pod moim avatarem. Z góry Ci za to dziękuje. Doceniam i pozdrawiam. ROJO
Forfitery:
#7 Dr House. Na czym polega fenomen serialu?
#10 Pięciowskaźnikowa zasada egzystencji wg Rojewskiego
Na temat:
Rojopojntofwiu #3 Leonardo Pixel