Forfitery to mini-felietony. Mniejsze od Rojopojntofwiu, ale większe od Szybkiej rozkminy.
Kiedyś Wasz Rojcio namiętnie malował dinozaury. Tworzył dziesiątki ksiąg rysunków tych tajemniczych gadów. Tak generalnie zaczęła się jego przygoda ze sztuką. Myślał, że ze swoją pasją jest oryginalny. Po latach dowiedział się jednak w jakim był błędzie. Okazało się, że na początku lat ’90, miłośników wielkich stworów było niemało. Jednych zainspirował film Jurrasic Park Spielberga, innych – czasopisma Dinozaury wydawnictwa DeAgostini. Nieważne. Bodźców do kreatywności trochę było. Po Dinusiach nadeszły figurki G.I. Joe. Łooo rany. Co to się działo! Żołnierze! Prehistoryczne gady szybko zostały wyparte przez uzbrojonych po zęby koksiarzy w ciężkich zbrojach. Nowy obiekt westchnień = nakład nowych zeszytów rysunkowych. Prawdziwa orgia pojawiła się w momencie debiutu na polskim runku zabawek Dino Riders (Dinozaury + ujeżdżający je komandosi). Sami rozumiecie. Rojo oszalał. Potem pojawiły się gry. Jako, że miało się już trochę lat, kolorowy brulion, mazaki i świetlica, zostały zastąpione przez długopis, ostatnią kartkę w zeszycie i nudną lekcję chemii.
Do czego zmierzam? Moje wypociny w przeszłości nie były niczym innym jak najzwyklejszymi w świecie FanArtami! Dokładnie tak. Któż z nas, nie chciał za bajtla przedłużyć/rozbudować swojego zafascynowania jakąś zabawką/filmem/komiksem/bajką czy książką? Brał przybory artystyczne w łapę i odpalał pomysły w blok rysunkowy. Nie opuszczał przez to swojego świata marzeń i fantazji. Machanie FanArtów zawsze stanowiło jakieś wyjście w sytuacji braku możliwości kontaktu z obiektem, który nas zainspirował, urzekł, pochłonął. Nauka, obowiązki, praca, itp. Szukało się więc substytutów, a że były to zazwyczaj czynności kreatywne – można się było tylko cieszyć. Człowiek nietylko nie rozstawał się przez to ze swoim głównym zainteresowaniem, co dodatkowo potęgował na niego banię.
FanArt (lub Fan art, Fan-art.) to działalność artystyczna oparta na dziełach (z reguły komercyjnych) innych autorów. Wywodzi się z języka angielskiego i oznacza oczywiście twórczość fanów. Odstawmy na chwilę dinozaury, Hi-meny i inne relikty przeszłości, a skupmy się na elektronicznej rozrywce. Miłośnicy danego tytułu nie przebierają w środkach. Tablety, pędzle, ołówki, farby, dłuta, ciężkie Corele. Zbroją się we wszystko. Wystarczy spojrzeć na dzieła w galerii. Diablo, Starcraft, Warhammer, God of War, World of Warcraft, Fallout, Turok czy Predator. Naszych gamingowych braci inspiruje wszystko.
Jako stary plastyk, bardzo sobie chwalę to zjawisko. Idea, zamysł – zacny. Z wykonaniem bywa różnie, lecz liczą się chęci. Zabawa w FanArty rozwija bowiem manualnie, rozbudowuje wyobraźnię, scala z pasją, czasem przeradza się nawet w realny pieniądz (od Fan-artu do Concept-artu niedaleka droga). Pamiętam jak swojego czasu tvgry.pl organizowało konkursy na rysunek/rzeźbę/malowidło czy jakąś przeróbkę. Strasznie spodobał mi się ten pomysł. Miło jest sobie coś takiego pooglądać, super – coś takiego stworzyć. No właśnie, próbowaliście kiedyś swoich sił w FanArcie? Nie ograniczajmy się oczywiście tylko do gier. Jeśli macie jakieś własne mini-dzieła – pochwalcie się nimi w komentarzach. Rysunki, szkice, obrazy, grafiki czy nawet rzeźby. Prezentujcie dokonania, opiniujcie ideę, odwiedźcie galerię, zaliczcie ankietę. Zapraszam!
Forfitery:
#1 Mod, który roztańczył świat!
#2 Najciekawsze kostiumy postaci z gier!
#3 Paintball to nie zabijanie! Nie dla wszystkich...
#4 Książka zdejmująca klątwę palenia
#6 Załóż kurtkę, weź lekarstwa
Na temat:
Rojopojntofwiu #6 Gry inspiracją?