Szybka rozkmina to cykl felietonów, który oprócz ukazania interesującego zjawiska, gamingowej ciekawostki, śmiesznego filmiku lub ukrytego bonusu - zaprasza Was do dyskusji na konkretny temat i wzięcia (nie zawsze) udziału w ankiecie.
Bycie pierwszym potrafi być na swój sposób kwestią bardzo satysfakcjonującą i nie mówię tutaj o popularnej pladze liczb porządkowych w komentarzach:) Chodzi mi o sytuację ujętą w tytule artykułu. Sprawa potrafi być o tyle urządzająca, gdy z wytęsknieniem czekamy na wymarzoną grę i… nagle jest nam dane w nią pograć grubo przed premierą. W okrojoną wersję testową beta, ale zawsze to COŚ. Każdy przecież chce się chociaż raz poczuć kimś wyjątkowym…
Beta tester (w rozumieniu bet zamkniętych), bo o takiej roli gracza dzisiaj sobie porozmawiamy – to osoba, która przed wydaniem oprogramowania komputerowego testuje jego jakość, wydajność oraz stabilność na wspomnianej wersji beta. Ma on za zadanie pomóc producentom dopieścić grę (głównie wykrywając błędy, proponując modernizacje, inne rozwiązania) przed jej oficjalną premierą - poprzez składanie raportów z testowania, w którym bierze udział. W przypadku programów tzw. Open Source (bety otwarte), testowanie ma zazwyczaj charakter działalności wolontariackiej (liczy się fun, satysfakcja i spełnienie), ponieważ każda wersja programu jest dostępna dla wszystkich użytkowników, a zainteresowani mogą zgłaszać błędy w trakcie użytkowania. W pozostałych przypadkach, beta testerzy mogą być zatrudniani przez producenta lub wersja beta może zostać udostępniona określonej grupie osób.
Nie zmienia to jednak faktu, iż gdy wyjątkowo wybornie wywiążemy się z powierzonego nam zadania – możemy zostać dostrzeżeni przez samych twórców i być może zostanie nam zaproponowana dalsza współpraca na lukratywniejszych warunkach. Who knows? Starać się trzeba, wręcz wypada. Gdy wersja beta zamkniętą jest – wybór testerów odbywa się na zasadzie losowania, konkursów, w których wygrać można upragniony klucz lub takowy jest nam dany z automatu w sytuacjach zakupu innej, poprzedniej gry producenta w wersjach specjalnych/kolekcjonerskich.
Jeśli o mnie chodzi, nigdy nie brałem udziału w tego typu gamingowych przedsięwzięciach. Zawsze wolałem otrzymać gotowy twór (który i tak z reguły czeka ostre patchowanie), niż poznawać pewne jego tajniki na podstawie wersji zubożałej, kalekiej, wybrakowanej, niestabilnej. Preferowałem finalnie tak jak większość później, niż gorzej tak jak mniejszość wcześniej. Bywają jednak gry, które sprawiają wrażenie, że nie testował ich nikt. Mam jednak przeczucie, że zmienię swoje podejście w przypadku zapowiadanych beta testów Guild Wars 2.
Bety zamknięte, bety otwarte. Ja się ograniczę do zamkniętych i otwartych pytań: bierzecie udział w takich testach? Zawsze? Okazyjnie? Walczycie o klucze, udział w procesie? Bety coś dają, skoro i tak zmora patchowania czeka każdy program? Jakie macie podejście do tematu i jak obcowanie z wersją testową wpływa potem na Wasz stosunek to wersji finalnej?
P.S. Jeśli podoba Ci się moja działalność, subskrybuj mój kanał na serwisie YouTube (Światy Urojone) oraz "Polub" ROJA klikając na łapę po prawej stronie pod moim avatarem. Z góry Ci za to dziękuje. Doceniam i pozdrawiam. ROJO
Szybka rozkmina: