Recenzja dodatku Mass Effect: Pinnacle Station - Beznadziejna podróba Unreal Tournament - RazielGP - 9 lutego 2012

Recenzja dodatku Mass Effect: Pinnacle Station - Beznadziejna podróba Unreal Tournament

RazielGP ocenia: Mass Effect: Pinnacle Station
20

W poprzednim odcinku cyklu, zrecenzowałem pierwszy dodatek do znakomitej gry Mass Effect. Dziś zajmę się drugim rozszerzeniem, zatytułowanym Pinnacle Station. Akcja toczy się na wirtualnie zaprojektowanym symulatorze bojowym, znajdującym się na nowej stacji kosmicznej. Celem Sheparda jest osiągnięcie najlepszego wyniku w dostępnych dziedzinach, takich jak chociażby Capture the flag. Sama rozgrywka mocno przypomina tę z Unreal Tournament, co może mocno zaskakiwać, ponieważ elementów RPG jest tu niezwykle mało. Nie da się ukryć, że omawiane DLC okazuje się bardzo kontrowersyjnym pomysłem i nie każdemu miłośnikowi serii zmiany w rozgrywce przypadną do gustu.

Pinnacle Station oferuje nam 13 misji, podzielonych na kilka kategorii. Capture polega na przejmowaniu flag, Hunt na zabiciu jak największej ilości przeciwników w ciągu określonego czasu, Survival na jak najdłuższym przetrwaniu kolejnych fal wrogów, zaś Time Trials na wyeliminowaniu wrogich jednostek na czas. Ostatni tryb jest bardzo zbliżony do pierwszego, z tą różnicą, że w Hunt zdobywamy cenne sekundy za każdego unicestwionego wroga. Osobiście nie miałbym do tego DLC zarzutów gdyby sterowanie naszym protagonistą jak i dostępnym oddziałem, pasowało do tego typu rozgrywki. Uznałbym je za miłe urozmaicenie i odreagowanie od typowych dla tej gry misji. Niestety, toporność i brak nowych ruchów skutecznie odbiera nam jakąkolwiek zabawę.

Ponadto poziom trudności jest źle wyważony. Jedne misje wykonuje się bez żadnego wysiłku, podczas gdy drugie powodują u nas czerwoną gorączkę. Brak odpowiedniego zbalansowania rozgrywki jest tu aż nadto widoczny, a sam dodatek nie zachęca do jego ukończenia. Dostępne mapy nie powalają rozmachem. Większość z nich toczy się na malutkich, mało pociągających wizualnie terenach. Jedna z nich w mocnym stopniu przypomina kawałek planety Virmir, reszta prezentuje nam "kwadratowe" pomieszczenia.

Po wykonaniu zmagań zdobywamy na stałe apartament, do którego możemy udać się w każdej chwili. Oczywiście pod waurnkiem, że nie ukończyliśmy głównego wątku. Ponadto przed ostatnią misją możemy wygrać zakład, w którym specjalną nagrodą będzie nowa broń. Czas rozgrywki jest uzależniony od naszych umiejętności, uzbrojenia jak i poziomu doświadczenia Sheparda i jego kompanów. Także rozgrywkę możemy zakończyć równie dobrze w 30 minut, jak i w 3 godziny. Wszystko zależy od nas. Mnie osobiście zajęło to 82 minuty. Ponadto jeśli zapragniemy, możemy powrócić do wcześniej ukończonych misji i rozegrać je ponownie, zdobywając przy tym jeszcze wyższy niż poprzednio wynik.

BioWare za ten niewątpliwie słaby dodatek, zażyczył sobie 400 MS Points, co w porównaniu do zawartości jaką on oferuje, wypada niekorzystnie. Przyjemność z rozgrywki jest mizerna, ponieważ sterowanie jakie oferuje nam Mass Effect, nie nadąża za tym co się tutaj dzieje, w efekcie czego mocno irytuje. Fabularnie również nie wprowadza niczego ciekawego, ponieważ tak naprawdę Pinnacle Station fabuły nie posiada. Naszym celem jest pokazanie wszystkim zgromadzonym tam istotom, że jesteśmy najlepsi... I to by było na tyle.

RazielGP
9 lutego 2012 - 14:23