Rewatch #7 Prestiż - Cayack - 5 maja 2012

Rewatch #7 Prestiż

Już za niecałe trzy miesiące wielu z nas będzie się emocjonowało premierą filmu Mroczny rycerz powstaje w którym po raz kolejny na fotelu reżysera zasiadł Christopher Nolan, a zobaczymy w nim między innymi Christiana Bale’a i Michaela Caine’a. Ci trzej panowie udanie współpracują przy kolejnych filmach o Batmanie, a w 2006 roku zrobili sobie przerwę na inny projekt – Prestiż. Dołączyli do nich Hugh Jackman, Scarlett Johansson, a nawet David Bowie. Znane nazwiska to jednak tylko część atrakcyjności Prestiżu. Nolan niczym dobry iluzjonista bawi się formą odwracając uwagę widza, zachęcając go do ponownego obejrzenia swojej sztuczki, to znaczy dzieła.

Prestiż opowiada o rywalizacji dwóch iluzjonistów, którzy prowadzą między sobą pewnego rodzaju grę. Każdy z nich chce udowodnić, że jest lepszy w swojej sztuce, a aktualne prowadzenie adwersarza nie daje spokoju przegrywającemu. Obaj panowie zmieniają się w liderowaniu przez cały film, na zmianę sabotując występy i odkrywając sekrety, nie kryjąc przy tym osobistych - swoją drogą słusznych - uprzedzeń. Rozgrywka trwa do samego końca i w sumie trudno określić, kto tak naprawdę wychodzi z niej zwycięsko. Prestiż jest filmem dynamicznym tak w formie, jak i treści.

Pierwsza rzecz na którą warto zwrócić uwagę, to rozłożenie opowieści na trzy fragmenty. Trochę podobnie jak później w Incepcji (jeśli mówimy o kilku poziomach narracji), Nolan przedstawia historię w historii. Miesza chronologią, wymaga od widza pewnego skupienia. Co ważne, takie zagranie nie jest nużące. Angażujemy się w wydarzenia przedstawione na ekranie, śledząc perypetie bohaterów w różnych miejscach ich drogi. Manewr ten nie zamiesza nam w głowach na tyle, by zagubić się w fabule, jest za to interesujący i minimalizuje ryzyko pojawienia się nudy.

Jeśli chodzi o stronę aktorską, The Prestige stoi na bardzo wysokim poziomie. To film o iluzjach, ale w przedstawione w nim postaci można uwierzyć. Emocje wylewają się z ekranu, widać wręcz rosnące napięcie, gniew czy chęć rewanżu.  Właściwie wszyscy aktorzy dali sobie radę, zarówno Jackman i Bale, jak i nieco mniej istotni Caine czy Johansson. Biorąc pod uwagę bogactwo uznanych osobistości w obsadzie, nie powinno to dziwić.

Omawiany obraz to jeden z lepszych przykładów na to, jak drugie podejście do filmu może nie tyle pozytywnie wpłynąć na jego odbiór (bo i przy pierwszym razie jest to satysfakcjonująca produkcja), co dać wiele satysfakcji przy dodatkowych obserwacjach, wyciąganiu pewnych wniosków, docenieniu zaakcentowania słów czy zachowań, które poprzednim razem wydawały się niewiele znaczące. Naprawdę warto go sobie przypomnieć, a tym bardziej warto go w ogóle poznać.

Prestiż to bardzo dobry film. Wszystko gra w nim jak należy, choć trzeba przyznać, że (w pewnej mierze) jest oparty na dość karkołomnym założeniu – ale o tym widz dowiaduje się pod koniec. Zakończenie wyjaśnia dużo, może nawet zbyt dużo i niekoniecznie w sposób, jakiego bym sobie życzył. Niemniej potrafi zaangażować widza, wciągnąć go, jest interesujący, dobrze wykonany i trzyma w napięciu. A opowiada o rywalizacji, zemście, tajemnicach, poświęceniu i obsesji – całkiem „przyjemny” zestaw, do tego okraszony niezłymi fabularnymi twistami. Jak wspomniałem, obejrzany drugi raz może zyskiwać. Zachęcam i polecam.

8/10

Rewatch:

#1 Matrix

#2 Zielona mila

#3 E=mc²

#4 Donnie Brasco

#5 Negocjator

#6 Obcy – 8. pasażer „Nostromo”

Cayack
5 maja 2012 - 23:26