Większość ludzi w związku z pojawieniem się następnej generacji konsol, oczekiwało przełomu technologicznego w nowych grach. Jak widać na prezentacjach, ten niestety nie zagościł. Jak myślicie dlaczego? Czyżby świeżutkie platformy okazały się za słabe? A może nie da się już stworzyć niczego lepszego? Nic bardziej mylnego. Powód tkwi zupełnie w czym innym, zaś odpowiedź na nurtujące was pytanie czeka w dalszej części tego tekstu.
Nim jednak przejdę do sedna tematu, postaram się wyjaśnić genezę konsol oraz ich przemian. WiiU jak wiadomo nie grzeszy swoim wnętrzem. Podobnie, choć zdecydowanie lepiej okazuje się być w przypadku PlayStation 4. Jednakże nie uważam, że problem tkwi w mocy wyżej wymienionych urządzeń. W końcu ich poprzednicy wcale nie wypadali pod tym względem lepiej. Wystarczy porównać sobie specyfikację PS2 znajdującą się w podanym przeze mnie odnośniku, bądź jego następcy.
Zwróćcie uwagę chociażby na ilość pamięci RAM. Dwójka oferowała jedynie 32MB, trójka 256MB, co okazało się dość śmiesznymi wartościami w porównaniu z ówczesnymi pecetami (odpowiednio miały one 64-1024). Przewaga konsol nad komputerami uwidaczniała się jedynie w zamkniętej architekturze, do której programiści starali się jak najlepiej zoptymalizować swoje gry.
Nie twierdzę również, że osiągnięto szczyt, jeśli chodzi o grafikę, czy fizykę w grach wideo. Wystarczy obejrzeć współczesne filmy z renderowanymi scenami, bądź benchmarki ukazujące nowoczesne dobrodziejstwa jak zaawansowana teselacja. Nie taka, jaka jest w tej chwili obecna, ale o wiele bardziej widoczna. TRESSFX, czyli realistycznie wyglądające włosy, również nie należą do ostatnich większych zmian, na jakie tyle lat czekaliśmy. Osobiście uważam, że w przyszłości czeka nas zdecydowanie więcej zapierających dech w piersiach nowości.
Aby uzyskać odpowiedź na ostateczne pytanie, wystarczy jedynie przypomnieć sobie, bądź prześledzić rozwój i zmiany technologii w świecie elektronicznej rozrywki. Oczywiście, wtedy były inne czasy, ale pewne schematy nigdy się nie zmieniają. Zatem odrzućmy na chwilę otwarte konstrukcje jakimi cieszą się komputery osobiste, a przyjrzymy się samym konsolom. Porównajcie sobie grafikę w pierwszych jak i ostatnich grach z życia danej generacji konsol. Dla ułatwienia ograniczę się tutaj do dwóch z nich.
Popularny w latach 80 - NES, oferował ogromną bibliotekę wydanych na niego tytułów. Spójrzcie zatem jak prezentuje się na tym sprzęcie Donkey Kong z 1983 roku, będący portem z automatów. To samo przeżywają teraz najnowsze konsole, ponieważ twórcy starają się jednocześnie tworzyć swoje dzieła pod stare jak i nowe urządzenia. W ten sposób są oni ograniczani i pole do popisu drastycznie się zmniejsza. Inny przykład. Super Mario Bros. z 1985, czyli typowa platformówka pisana pod NES'a. Produkcja ta jest już wyraźnie ładniejsza od poprzedniej, ale to jeszcze nie był szczyt tej konsolki, o czym świadczyć może tak dopieszczona pod względem wizualnym gra jak Mega Man 6 z 1993. Kolosalne różnice widać gołym okiem.
Wrócmy jednak do bliższych nam czasów. Mianowicie do początku XXI wieku i szóstej, zamiast trzeciej generacji. Żeby was za bardzo nie rozkojarzać, zdecydowałem się ograniczyć tym razem do jednej i znanej serii. Wybór padł na Burnouta. Dokładniej rzecz ujmując na pierwszą odsłonę z 2001 oraz tę ochrzczoną nazwą Dominator z 2007 roku. Nowsza produkcja jest bogatsza w szczegóły, a ponadto oferuje nieznane poprzednikowi efekty graficzne (chociażby rozmycie obrazu). Zresztą sami zobaczcie.
Wychodzi na to, że prawidłową odpowiedzią na postawione na początku pytanie jest czas. Prawdziwy przełom ukaże się wtedy, gdy producenci całkowicie porzucą obecne konsole na rzecz nowych oraz gdy zaczną tworzyć silniki tylko i wyłącznie z myślą o najnowszych platformach. Sama konsola na niewiele się zda, jeśli twórcy postanowią pisać grę na starym, przestarzałym enginie. Na to potrzeba czasu, pieniędzy i przede wszystkim oswojenia się z nową architekturą.
Polub, zaćwierkaj lub wykop Raziela oraz jego wpisy, jeśli przypadły ci do gustu. Z góry dziękuję za klik.