Polski wydawca Forever Entertainment odniósł ostatnio sukces związany z otrzymaniem zielonego światła w systemie Steam Greenlight dla swojego hack and slasha o tytule Iesabel. Tym razem próbują to uczynić z innym produktem - Violett. Ten przedstawiciel popularnego niegdyś gatunku point and click cechuję się przede wszystkim oryginalnym podejściem do tematu. Mnie osobiście, jeśli chodzi o warstwę artystyczną przypomina nieco The Neverhood. W związku z tym liczę na porządną oraz intrygującą przygodówkę, która umili mi wieczorne chwile spędzone przed komputerem.
Oczywiście za produkcję Iesabel odpowiadało studio Madman Theory Games, lecz Violett jest w 100% dziełem Forever Entertainment. Pierwszy tytuł chwalony był przede wszystkim za przyjemną rozgrywkę oraz ciekawe rozwiązania, lecz cierpiał on na wiele technicznych niedoróbek. Miejmy nadzieję, że pecetowa edycja zostanie w pełni poprawiona. Niemniej jednak moją uwagę zwróciła zdecydowanie druga pozycja.
Co prawda rzadko sięgam po przygodówki, a już w szczególności po klasyczne point and click. Głównie dlatego, że statyczne lokacje szybko zaczynają mnie nużyć. Jednak Violett oferuje ruchome tła, pozwalające nie tylko na lepsze wczucie się w panującą tam atmosferę, ale i cieszące nasze oczy. Ponadto sam styl graficzny zachęca do wypróbowania tego tytułu. W pewnym sensie przywodzi mi on na myśl wspaniałego, lecz docenionego dopiero po wielu latach Neverhooda, który wywarł na mnie ogromne wrażenie. Na tyle duże, iż postanowiłem tę grę (LINK) zrecenzować. Wystawiłem jej wówczas okrągłe 95%, co powinno dać każdemu z nas sporo do myślenia.
Zwykle jednak preferuję hybrydy takie jak Fahrenheit, gdzie mogliśmy poruszać się głównymi bohaterami. Mimo tego cenię każdą grę, jeśli na to w moim mniemaniu zasługuje. Przygodówki zazwyczaj zachęcają mnie trzema rzeczami:
Primo - interesującą warstwą fabularną
Secundo - intrygującymi zagadkami
Tertio - odprężającym gameplayem
Oznacza to, że zwykle oferują one coś całkiem odmiennego niż chociażby pierwszoosobowe strzelaniny, w których liczą się zdolności ruchowe, a nie jak w przypadku przygodówek - logiczne. I tym samym wydaję mi się, że Violett ma szansę przypaść mi do gustu, jeśli tylko twórcom uda się stworzyć zapadające w pamięci przygody młodej nastolatki.
Oglądając filmiki z gry przyznaję, że poruszyła mnie w pewnym stopniu oprawa audio. Spokojne nuty są na tyle dźwięczne oraz klimatyczne, iż powodują we mnie poczucie nostalgii. Odnoszę wrażenie jakbym już gdzieś coś podobnego słyszał, ale nie wiem gdzie, ani kiedy. Raczej wiele lat wstecz. Także barwna kolorystyka oraz grafika przypominająca seriale animowane zdecydowanie przypadła mi do gustu. Nie licząc oczywiście ruchomych detali, o których wspomniałem wyżej.
Tak naprawdę obawiam się o dwie rzeczy. Do pierwszej należy fabuła opowiadająca o nastolatce niezbyt zadowolonej z przeprowadzki do nowego domu. Znajduje tam wówczas talizman pełniący rolę portalu do alternatywnego świata, w którym rządzi Pajęcza Królowa. Możemy zatem liczyć na lekką dawkę psychodeli oraz motyw wzięty wprost z Alicji z Krainy Czarów. Jednak obawiam się, że nic ciekawszego tam nie znajdę, jeśli chodzi o samą historię. Drugą sprawą jest gameplay. Jak wiadomo, na filmikach może on prezentować się niezwykle zachęcająco, ale dopiero podczas prawdziwych zmagań dowiemy się, czy gra faktycznie jest taka grywalną oraz wciągająca na jaką obecnie wygląda. Niemniej jednak trzymam kciuki za naszych rodaków. Zresztą nie pierwszy raz.
Polub, zaćwierkaj lub wykop Raziela oraz jego wpisy, jeśli przypadły ci do gustu. Z góry dziękuję za klik.