Black Mirror - Jeśli technologia to narkotyk to jakie są jego efekty uboczne? - Czarny Wilk - 12 listopada 2013

Black Mirror - Jeśli technologia to narkotyk, to jakie są jego efekty uboczne?

Fragment okładki wydania DVD serialu

Zazwyczaj serial, żeby mnie na dobre kupić, potrzebuje minimum kilku odcinków. Nawet uwielbiane przeze mnie Sons of Anarchy stało się uwielbiane jakoś w drugiej połowie pierwszego sezonu. Czarne Lustro takiego problemu nie miało. Pierwszym odcinkiem walnęło z impetem tam, gdzie miało walnąć, a kolejnymi tylko mnie dobijało.

Sześć, wchodzących w skład dwóch sezonów, odcinków Black Mirror stanowi niezwykle celne ostrzeżenie przed mroczną stroną rozwoju technologicznego. Każdy epizod serialu to nowa obsada, inny temat główny, a nawet rzeczywistość. Akcja niektórych dzieje się w świecie niemal identycznym do naszego, niektóre dryfują w kierunku mocnego science-fiction, nie przestając jednak bezpośrednio nawiązywać do tego, co mamy tu i teraz. I co, jeśli będziemy nieostrożni, faktycznie w krótkim czasie może nas otaczać.

W dalszej części nie ma spoilerów jako takich, ale nie zdołałem uniknąć pojedynczych fragmentów opisujących chociażby ogólny zarys odcinków. W wypadku Black Mirror nawet takie drobiazgi mogą nieznacznie zepsuć zabawę, zalecam odkrywanie wszystkiego całkowicie na świeżo, nie mając pojęcia czego się spodziewać. To genialny serial, idź go obejrzeć. Jak skończysz, możesz tu wrócić. Już! Idź! Nie przekonany? No trudno, to czytaj dalej. I obejrz przy okazji ten fenomenalny zwiastun, wbrew pozorom mówiący całkiem sporo o Czarnym Lustrze…

I tak, pierwszy odcinek to thriller polityczny pokazujący, jak Internet, portale i YouTube stały się narzędziem zdolnym zniszczyć każdego polityka. Kolejny uderza w papkę telewizyjną, seriale pokroju Idola czy innych Mam Talentów, przy okazji ciut subtelniej ośmieszając nasze parcie na gry socjalne i marnowanie godzin na ubieranie wirtualnych awatarów. Dalej jest jeszcze ciekawiej – obrywa się naszej manii do digitalizowania każdej chwili, przywiązaniu do nieistniejących ludzi, medialnym samosądom a’la mama Madzi oraz anarchistycznym ruchom internetowym. Przy czym nic tu nie jest podawane na tacy – poznajemy po prostu wykreowany na potrzeby historii świat, samą opowieść i wnioski wyciągamy sami. Chociaż pole do interpretacji nie jest aż tak duże, to nie wykluczam, że niektóre odcinki zrozumiecie zupełnie inaczej niż ja. Bo jeśli jeszcze potraficie, to gwarantuję – po tym serialu będziecie myśleć. Wasze szare komórki rozruszają się i ładnych kilka chwil spędzicie na zastanowienie się, dokąd cały ten postęp zmierza i czy czasem nie powinniśmy tego i owego przyhamować.

A najlepsze w tym wszystkim jest to, że Czarne Lustro jest odbiciem nie tyle technologii, co nas samych. Ten serial nie krytykuje urządzeń jako takich, jest atakiem na naszą własną bezmyślność, na to, jak dobrowolnie pozwalamy, by nadmierne ułatwienia zamykały nas w więzieniu własnego lenistwa. Na to, że zdecydowanie za często wyłączamy myślenie i pozwalamy, by inni oraz inne rzeczy myślały za nas.

Źródło: http://fishsticktheatre.com/TV/BlackMirror/1x02/34.html

Choć jest to serial definitywnie zasługujący na miano sci-fi, to efektów specjalnych jest tu stosunkowo mało. Odbija się mu to na plus, bo gdy już się pojawią, najczęściej w dość subtelnej formie, to nie rażą jakąkolwiek sztucznością, co nie jest dzisiaj standardem nawet w serialach blockbusterowych (tak, Agenci S.H.I.E.L.D., to do was pieję!), a dwa, mała ich liczba i jakość pozwala łatwiej uwierzyć w przedstawianą w zwierciadle danego odcinka iluzję świata.

Jak już napisałem wcześniej, każdy odcinek to nie tylko oddzielna rzeczywistość i motyw główny, ale także obsada. Tym większe brawa dla ekipy za to, że serial trzyma równy, wysoki poziom aktorstwa. W zasadzie tylko w jednym momencie poziom siada i zaczyna razić teatralnością, co jednak, jak się okazuje, też jest zabiegiem celowym. Mógłbym powymieniać nazwiska aktorów i aktorek, którzy zrobili na mnie wrażenie, ale nie widzę sensu – bo oni wszyscy po prostu odbębnili swoje zadanie na medal i wyróżnianie jednych byłoby krzywdzące dla innych.

Specyficzna formuła sprawia, że Black Mirror to bardziej zbiór krótkich filmów połączonych tematyką niż typowy serial. Ale nie jest to jego wada, wręcz przeciwnie, tylko dobrze to świadczy o twórcach, bo dobre zrobienie czegoś w takiej konwencji i niewykolejenie się po drodze ani nie stworzenie żadnego odstającego poziomem w dół odcinka to prawdziwa sztuka. A tutaj się ona udała, o czym świadczy chociażby to, że co opinia, to inne zdanie, który epizod jest najlepszym. To inteligentna rozrywka na najwyższym poziomie. Tytuł, który wciąga, szokuje i zadaje pytania. Ważne pytania. Warto więc spróbować przyjrzeć się własnemu odbiciu w Czarnym Lustrze.

Jeśli spodobał Ci się mój wpis, byłoby miło, gdybyś zalajkował/a moją stronę na FaceBooku. Pojawiają się tam informacje o moich tekstach nie tylko z GP, ale także prywatnego bloga oraz z GOLa. Za korektę odpowiada Polski Geek, zachęcam też do odwiedzenia jego serwisu.

Czarny Wilk
12 listopada 2013 - 19:55