Po zapowiedzi Titanfall podchodziłem z umiarkowanym optymizmem do najnowszej produkcji Respawn Entertainment. Nawet pomimo faktu, że ekipa tworząca składa się z doświadczonych ludzi, a pierwsze materiały wyglądały bardzo zachęcająco. Teraz, na niecały miesiąc przed premierą, dane mi było wziąć udział w zamkniętych testach, które trwają od kilku dni. Muszę przyznać, że jestem usatysfakcjonowany tym, co zobaczyłem.
Grę rozpoczynamy od samouczka podzielonego na czternaście etapów. Każdy z nich pozwala stopniowo wdrażać nowe zagrania i taktyki, przydatne na polu bitwy. Już w tym miejscu można zauważyć, co będzie stanowić o sukcesie w czasie walki. Postać wykorzystuje otoczenie, biegając po ścianach w stylu Faith z Mirror’s Edge. Dodatkowo protagonista jest wyposażony w jet-pack, umożliwiający wykonanie podwójnego skoku, przydatnego w czasie przemieszczania się między dachami budynków. Jest też Smart Pistol, czyli broń namierzająca przeciwników znajdujących się w jej zasięgu. W teorii jej używanie zapowiada się lepiej, niż to wygląda w rzeczywistości, jednak przy odpowiedniej taktyce (skradanie się i unikanie otwartej wymiany ognia) można z niej zrobić użytek. Jednym z ostatnich składników przesądzających o sporej oryginalności Titanfall jest obecność ogromnych mechów. Maszyny, uzbrojone w szereg gadżetów, o których opowiem za chwilę, stanowią prawdziwe clou całej zabawy.
Dzieło Respawn Entertainment zawiera trzy tryby przeznaczone do rozgrywki wieloosobowej. Pierwszy z nich, zwany Wyniszczeniem, jest klasycznym deatchmatchem, w którym zwycięstwo przypada drużynie szybciej zdobywającej punkty za zabójstwa przeciwników. Wydawałoby się – standard. Jednak nawet w tak banalnym, wydawałoby się, trybie znajdziemy masę zabawy. Mimo, że na jednej mapie może przebywać tylko dwunastu żywych graczy, to nie odczujemy tutaj pustki. A to za sprawą żołnierzy sterowanych przez sztuczną inteligencję. Komputerowi wojacy dzielą się na ludzi oraz roboty i stanowią przede wszystkim mięso armatnie, jednak dzięki nim mapa wręcz tętni życiem. W momencie, kiedy do akcji wkraczają Tytani, całość nabiera tempa, bowiem starcia między gigantami są niezwykle efektowne. Maszyny dysponują kilkoma rodzajami uzbrojenia, które pełni zarówno funkcje defensywne, jak i ofensywne. Przykładem jest aktywowana co pewien czas tarcza, zatrzymująca nadlatujące pociski i pozwalająca na ich zwrot w kierunku adresata. W arsenale Tytanów kryje się m.in. potężna wyrzutnia rakiet, a do podstawowych broni należy karabin o kalibrze 40mm.
Przyzwanie swojej maszyny jest uzależnione od naszych wyników w walce, jednak średnio możliwość pokierowania Tytanem następuje około trzech minut po rozpoczęciu rundy. Sterowanie robotami, ze względu na ich rozmiary, początkowo sprawia trudności, lecz dojście do wprawy nie trwa długo. Aby uniknąć ostrzału mech może wykonać bardzo szybki manewr w dowolnym kierunku, wyłączając powietrzne akrobacje. Kiedy sytuacja odwraca się na niekorzyść gracza, ten może opuścić kabinę i umożliwić „podopiecznemu” sterowanie przez komputer. Takie akcje nie muszą wynikać jedynie z konieczności ucieczki, bowiem mogą być elementem taktyki.
Drugi tryb nazywa się Kontrola umocnień i wygląda bardzo podobnie do „capture the flag”. Trzy punkty, konieczność ich zajmowania i bronienia przed przeciwnikami. Gra się trudniej niż w Wyniszczenie, bo w tym przypadku wymagana jest konieczność współpracy między członkami drużyny. Kierujący mechami muszą uważać nie tylko na innych Tytanów, ale i na samotnych piechurów, uzbrojonych w wyrzutnie rakiet przeznaczone do neutralizacji większych celów. W tym miejscu należą się słowa pochwały w stronę twórców za wygląd map. Gęsto rozsiane budynki pozwalają na płynne przemieszczanie pomiędzy kolejnymi punktami, z których da się ustrzelić mechy, wyrównują szanse w pojedynku człowiek kontra maszyna. Na otwartej przestrzeni żołnierz jest bez szans, jednak dzięki wykorzystaniu otoczenia szala zwycięstwa nie przechyla się na żadną ze stron. Nie oznacza to, iż powalenie robota należy do łatwych. Czasem wymiana ognia trwa kilka minut zanim dojdzie do rozstrzygnięcia potyczki. Jeśli w walce uczestniczy jednocześnie kilku Tytanów, to całość nabiera ogromnego tempa. Titanfall jest efektowny jak mało która produkcja, nawet pomimo „tylko” dobrej grafiki. Brak audio-wizualnych fajerwerków z nawiązka wynagradza miodność płynąca z rozgrywki. Ta miodność, której brakuje wielu najnowszym tytułom.
Trzeci z trybów zwie się Do ostatniego Tytana i jest czymś w rodzaju „last man standing”. Rozgrywka trwa pięć rund, a zwycięzcą zostaje drużyna, która triumfuje w co najmniej trzech. Różnica w stosunku do pozostałych trybów polega na tym, że gracze od początku zasiadają za sterami swoich Tytanów. Utrata robota nie pozwala na odrodzenie aż do końca rundy, dlatego konieczne jest rozważne kierowanie maszyną. Do ostatniego Tytana najlepiej ukazuje efektowność Titanfalla, jednak w mojej opinii nie jest tak miodny jak Wyniszczenie, stanowiące kwintesencję tego, czym zachwyca gra Respawn Entertainment.
Część grających zarzuca twórcom, że atrakcje oferowane przez Titanfall zapewniają dobrą zabawę jedynie przez kilka godzin, by później powodować znudzenie. Muszę przyznać, iż nie są to bezpodstawne zarzuty. Po sześciu godzinach gry zauważyłem, że… praktycznie nie ma już elementów, które mnie zaskakują. Na szczęście pewnym urozmaiceniem są przedmioty, odblokowywane wraz z kolejnymi poziomami doświadczenia. Nowe bronie i umiejętności pozwalają kreować własnych Tytanów i żołnierzy. Ci „gotowi” wyglądają dość klasycznie i różnią się między sobą rodzajem uzbrojenia i jego kalibrem. Ciekawym elementem rozgrywki jest kończący mecz epilog. Po zakończeniu właściwiej rozgrywki członkowie przegranej drużyny mają szanse na ucieczkę z pola bitwy, za co przyznawane są bonusy punktowe. Zadaniem przeciwników jest oczywiście zneutralizowanie niedobitków, co stanowi proste, aczkolwiek interesujące urozmaicenie.
Ttianfall to dla mnie spore, pozytywne zaskoczenie. Nie mając większych oczekiwań w stosunku do tej produkcji, otrzymałem dynamicznego, efektownego i bardzo miodnego shootera z gigantycznymi maszynami w rolach głównych. Respawn Entertainment połączył najlepsze elementy kilku innych gier, wrzucając do jednego worka Crysisa, Call of Duty i Quake’a. Taki miks jest zaskakująco dobry i jeśli twórcy przygotują porządna kampanię dla pojedynczego gracza, (która ma się przeplatać z trybem multiplayer, tak jak to było w przypadku Brinka) to Titanfall może być mocnym kandydatem w walce o tytuł gry roku.
Titanfall został opracowany z myślą o pecetach oraz konsolach Microsfotu: Xboksie 360 oraz Xboksie One. Obecnie trwają zamknięte testy, jednak dziś i jutro do zabawy będą mogli dołączyć wszyscy chętni. Beta ma rozmiar ok. 12 gigabajtów i potrwa przynajmniej do 19 lutego. Premiera finalnej wersji nastąpi 13 marca (27 w przypadku Xboksa 360).