gameplay.pl w Afganistanie. Historia EPICKIEJ misji - DM - 31 marca 2014

gameplay.pl w Afganistanie. Historia EPICKIEJ misji

źródło: militaryphotos.net

Analiza przecieków dostępnych na WikiLeaks, odsłoniła ostatnio szczegóły dramatycznej misji, która odbyła się jakiś czas temu w prowincji Kandahar, w Afganistanie. Dokumenty, oprócz przebiegu całej historii, zawierały również transkrypcje rozmów przez radio pomiędzy żołnierzami. Poniższy opis jest niebywałą okazją przyjrzenia się, jak wyglądają "ściśle tajne" operacje.  Oto przebieg misji ratunkowej: Operation Clementine.

*tekst tylko wydaje się długi, akcja jest wartka i czyta się szybko ;)
Plan zakładał następujące etapy:
Helikopter wysadza grupę komandosów w miejscu startu. Operatorzy mieli następnie przejść około siedmiu kilometrów w górzystym terenie - mijając i meldując się w kolejnych punktach nawigacyjnych - do wioski, w której przebywał cel misji - dziennikarka Klementyna. Według danych wywiadu groziło jej niebezpieczeństwo i musiała być natychmiast ewakuowana. Wszyscy razem mieli dojść do LZ - strefy podjęcia przez śmigłowiec i bezpiecznie odlecieć do bazy. Siły wroga obecne w okolicy oceniano jako lekkie, zagrożenie umiarkowane.

Testowanie sprzętu przed misją
źródło: militaryphotos.net

Na akcję wyruszyły dwie czteroosobowe drużyny (fireteam'y) plus snajper. Drużyną Alpha dowodził eJay, drużyną Bravo - FSM. Wyposażenie dość standardowe: mundury w kamuflażu multicam, lekkie kamizelki typu plate-carrier, buty trekkingowe, karabinki M4A1 Block II, dwa karabiny wsparcia M249 i M240, pistolety P226, snajper uzbrojony w karabin Mk12 Mod 0. Dodatkowe wyposażenie obejmowało laptop „Toughbook” dla radiooperatora, plecaki patrolowe, urządzenie do naprowadzania śmigłowców, kamerę cyfrową, odbiorniki GPS, racje żywności, batony czekoladowe, wodę. Gdy komandor ogłosił: "Clementine is a go!” - dziewięciu operatorów rozpoczęło przygotowania, pakowali sprzęt, dobierali broń i amunicję. W świetnych nastrojach wyruszyli krótko po północy, śmigłowcem MH-47, w asyście dwóch maszyn szturmowych AH-64.
Trwająca niecałą godzinę podróż przebiegła spokojnie. W końcu ogromny Chinook zawisł nad strefą zrzutu - odludnym miejscem w afgańskich górach. Operatorzy kolejno zjechali po linach w mrok nocy. Helikopter momentalnie odleciał, a cała grupa ruszyła dopiero po kilkunastu minutach, upewniwszy się, że okolica jest „czysta”. Snajper, jako szpica, wysunął się naprzód, a dwie drużyny podążyły za nim. Księżyc był w nowiu, więc używali noktowizorów, zestawy słuchawkowe SORDIN zapewniały komunikację pomiędzy wszystkimi operatorami.

Bukins podczas nocnego marszu
źródło: militaryphotos.net


Ruszając, team leader eJay standardowo zarządził procedurę sprawdzania łączności.
- "Jedynka OK", "Dwójka OK" - po kolei meldowali się kolejni, z wyjątkiem jednego.
- Darth? - syknął dowódca szturchając go w ramię. -Darth!!!
- Jestem, jestem! Znaczy Piątka OK!
- Darth do cholery! Znowu podłączyłeś iPoda zamiast radio???
- Sory, ale nie mogę się oderwać od tego nowego albumu Beyoncé... Jest zajebisty!
- A to nie Farną słuchałeś tak dużo ostatnio? - spytał Raziel?
- Chyba Farnej? Nie, jej nie! Ona ma taki jeden mankament...
- Ja tam wolę Bitlesów. - stwierdził Siwy.
- Chyba Bitelsów! - odparł Darth.
- Obladi czy Oblada... jak zwał tak zwał, wiadomo o co chodzi. - podsumował Siwy.


Powoli zbliżali się do pierwszego punktu kontrolnego. Dobre nastroje nadal dopisywały.
- Czy nazwa kodowa misji nie wydaje wam się znajoma? - zagaił Bukins - Jakbym widział taki film czy coś...
- Clementine, Clementine - ta dziennikarka to ponoć Klementyna, ale gdzieś to już słyszałem... Nie było czasem w Medal of Honor - OP Clementine? - usłyszeli w słuchawce głos Bartha.
- Nieee... w Medal of Honor była chyba Dorothy... - Brucevsky nie miał pewności - Nazwa Clementine snuje mi się po głowie jak jakieś zombie, ale nie mogę sobie przypomnieć... To chyba nie było nic znanego czy znaczącego...

Drużyna Bravo w czasie odpoczynku w punkcie Rasgul
źródło: militaryphotos.net


Maszerując przez dość trudny, górzysty teren - w końcu dotarli do checkpointu numer jeden - "Cayack". Radiooperator Siwy zameldował krótko bazie, że misja przebiega zgodnie z planem i po chwili odpoczynku - cała grupa ruszyła w dalszą drogę. W ciągu następnych godzin mijali kolejne punkty: "Piras", "Pita", "Rasgul", "Joorg". Był już późny poranek, kiedy wszyscy dotarli do ostatniego checkpointu, z widokiem na wioskę - cel akcji. Plan zakładał nadanie przez radio hasła "PlayGame", porównanie danych, zrobienie zdjęć i obserwację osady, by upewnić się, że teren jest "czysty". Nie było do końca wiadomo, w której chacie przebywa dziennikarka. Dźwigający radio i komputer Siwy wziął się do pracy.


Pozostali komandosi rozstawili się wzdłuż niezbyt wysokiej grani, obserwując lub korzystając z paru chwil odpoczynku. Siwy zagryzał batona, czekając aż laptop wystartuje z systemem. Lądowały w nim od razu robione zdjęcie i sporo innych danych.
Spokój i względną ciszę ciepłego poranka wypełnił nagle syczący, prawie krzyk Siwego:
- Który to kurna żartowniś wgrał mi Delta Toolbar??? - wściekły uderzał nerwowo po klawiaturze.
- Nieee no jeszcze ASK.COM!!! Jak ci biedni ludzie mają kurna coś znaleźć w tym internecie, jak nawet ja nie mogę nic znaleźć w takim syfie. Jeszcze się kurna jako informatyk zatrudnię...
- Spokojnie, spokojnie - studził go eJay - tylko mi tu nie rób reinstalacji systemu! I to nie jest rada, a rozkaz!
- Jaaaki syf...! - radiooperator rozpaczliwie wpatrywał się w ekran.
- Siwy - sprawdź temperatury, ewentualnie zapodaj diagnostykę wiatraków, przedmuchaj je i będzie dobrze! - radził Darth.
- Zobacz jeszcze czy masz najnowsze sterowniki od sprawdzania temperatury! - dodał Raziel.
- Nie gadajcie mu o temperaturach, bo zacznie się bawić pastą termoprzewodzącą, a na to nie ma czasu! Siwy - pracuj na tym co masz, warunki są trudne? Dostosuj się. Chciałeś do Delta Force, masz chociaż Delta Toolbar. - uciął dyskusję dowódca.

Wioska, w której przebywała Klementyna


Obserwacja wioski trwała niecałe dwie godziny. Kilkanaście zabudowań i chat było dobrze widoczne, nie zauważono uzbrojonych postaci, po terenie chodziło kilka kóz oraz lokalnych mieszkańców, biegało trochę dzieci. Osoba wstępnie zakwalifikowana jako Klementyna trzykrotnie przemaszerowała przez osadę, bywając tylko w dwóch obiektach. Nadana wiadomość "PlayGame" upewniła komandora w bazie, że misja przebiega bez zakłóceń - z czym oczywiście nie zgodziłby się Siwy, wciąż klnący pod nosem na stan swojego Toughbooka. Dowódca drugiej drużyny - FSM - dał wszystkim sygnał: - Panowie - ruszamy do wioski!


Przejście po kamiennych pagórkach, w dół doliny zajęło im niecałą godzinę. Wchodząc do osady rozproszyli się, z bronią gotową do strzału, obstawiając kluczowe perymetry, a dowódca, osłaniany przez innych - zbliżył się do wyznaczonego domu. Stanowcze pukanie do drzwi wywołało kobiecą postać.
- Pani Klementyna?
- Nie, pomyłka. - odrzekła kobieta i z obojętną miną zamknęła drzwi.
Następne pukanie było już mocniejsze.
- W czym mogę pomóc? - odezwała się ponownie kobieta.
- Przecież wiem, że to pani - Klementyn...
- Jaka Klementyna??? Jaka Klementyna?? Jestem Klaudyna!
- Może być, nie wnikam... Grozi pani niebezpieczeństwo. Jesteśmy tu, by panią zabrać do bazy wojsk koalicji! Tam będzie pani bezpieczna.
- Bardzo dziękuje, ale nie jesteśmy zainteresowani... Do widzenia.
Dowódca tym razem wsadził nogę w drzwi.
- Niech pani w końcu posłucha! Mamy rozkaz Cię stąd zabrać i sami stąd nie odejdziemy. Lada chwila to miejsce będzie roić się od terrorystów!
- Ale ja nie jestem tu sama! Mam swoich ludzi, działamy z ramienia organizacji "Grupa ds. Ostatnioprzeczytanej Literatury" i nic nam nie grozi, jesteśmy neutralni, my nie walczymy z nikim.
- Tutaj to nie ma znaczenia - proszę się pakować, za 10 minut wyruszamy!
- Nie odejdę stąd bez nich! Albo zabierzecie nas wszystkich, albo ja zostaję!
Przysłuchujący się dowódca drugiej drużyny, kiwnął tylko głową z ponurą miną.
- Dobrze, idziecie wszyscy - pakujcie się... za dziesięć minut wyruszamy!

Komandosi zabezpieczają perymetr w wiosce
źródło: militaryphotos.net


Pakowanie "przesyłki" odbyło się nad wyraz sprawnie, ale żołnierzom rzucano co chwilę wściekłe spojrzenia. Mało kto widać pojmował, co im groziło w przypadku zostania. Komandosi otoczyli ich szykiem  i ostrożnie, sprawdzając każdy kąt w czasie przemarszu przez wioskę, razem opuszczali osadę, zostawiając za sobą zdziwionych tubylców, trochę zaszokowanych nagłą, krótką wizytą kosmicznie wyglądających wojowników. Po chwili byli już ponownie na kompletnie odludnym terenie.


Żołnierze maszerowali teraz w luźnym szyku, wokół dwunastu cywilów. Obydwie grupy wydawały się niezadowolone. Ludzie pracujący z dziennikarką - z powodu nagłego opuszczenia swojego dotychczasowego miejsca pobytu, operatorzy - z powodu nieplanowanego towarzystwa. Wszyscy mieli do przejścia ponad pięć kilometrów, do miejsca podjęcia ich przez śmigłowiec. Humory nie nastrajały do rozmów, jedynie OSK próbował zagadać kompanów:
- Spójrzcie na tą pustkę dookoła... Podróżujemy tu, niczym zagubieni Robinsonowie... w miejscu, w którym nic nie można znaleźć, żadnej znajdźki poza kłopotami lub skręceniem nogi... Sam już nie wiem, czy fokalizacja tego wszystkiego przebiega z punktu widzenia mojego jako mnie, czy nas czyli w liczbie mnogiej jako oddziału, tak całościowo, czy ktoś to obserwuje, czyta z trzeciej osoby...
- OSK, nie teraz... Pogońmy tych ludzi do śmigłowca i miejmy to już za sobą. - wyciszał go Bukins - Barth, idziesz przodem, ale kurcze, nie zapędzaj się aż tak bardzo!
- Panowie, kurna za niedługo jest wyścig o Grand Prix Brazylii i nie zamierzam oglądać powtórki! Ruchy, ruchy! - poganiał ich Barth.

MH-47 nadlatuje nad miejsce ewakuacji
źródło: militaryphotos.net


Dalsza droga upłynęła już we względnej ciszy. Górzysty krajobraz odsłonił w końcu dość płaski teren. Żołnierze zarządzili postój, a Siwy zaczął nadawać przez radio ich aktualną pozycję. Czekający niedaleko helikopter powinien już podrywać się do lotu, ale tym razem upłynęło o wiele więcej czasu, nim dobiegł do nich głuchy pomruk silników. Wyglądało, że nadlatywał z zupełnie innego kierunku niż zakładał plan. FSM rzucił czerwoną świecę dymną, oznaczając teren do lądowania. MH-47 Chinook kołysał się chwilę nad nimi, by w końcu dotknąć kołami ziemi. Potężne śmigła powoli traciły swój pęd, a ogromny tuman kurzu i piachu w końcu przerzedził się na tyle, aby cywile przestali się krztusić i opuścili ręce chroniące oczy. W powietrzu wciąż krążył osłaniający operację AH-64 Apache. Jeden z pilotów, z naszywką przedstawiającą Czarnego Wilka na ramieniu, wyskoczył z kabiny i podbiegł do kucających przy głazach cywilów i komandosów:


- Co to ma kurna być??? - krzyczał już z daleka.
- Mamy mały nadbagaż... Będzie trochę bardziej tłoczno...
- Wykluczone! - Pieklił się pilot - Raziel zamówił jakieś książki Kinga czy Wiedźmina... Jest tego tyle, że my też musieliśmy załadować część z nich. Mamy zabrać to do bazy! Nie zmieścicie się!
- Jakie książki do cholery??? Raziel!
- Eee no nie wiedziałem, że przyjdą tak szybko... - tłumaczył się Raziel - Ale była okazja na aukcji, więc głupio było nie wziąć...
- Głupio ci będzie, jak będziesz maszerował stąd do Turcji, z buta - bo ja już cię nie zabieram ze sobą! - eJay furczał z gniewu. - Wiem! Siwy - łącz się z bazą Brytyjczyków, może nam jakiś śmigłowiec podrzucą szybko.
Podczas gdy inni starali się w miarę delikatnie wyrażać swoją wielką "sympatię" do książek i czytelnictwa, Siwy kończył rozmowę z bazą Anglików. W tym czasie Darth, pomimo upalnej temperatury, nasunął na głowę czapkę dokerkę i odszedł kawałek dalej, starając się nie rzucać w oczy...
- Kapitanie - mówią, że wszystkie śmigłowce mają zajęte. Ponoć wynajęliśmy je wcześniej, by przewieść kolekcję płyt Dartha, po naszej przeprowadzce do nowej bazy... Będą coś mieli za jakieś cztery, pięć godzin, bo muszą parę rund wykonać, a japońskie winyle lecą każde osobno. - raportował Siwy.
- Ja sama nie odlatuje! - tupała nogą Klaudyna.
- Szefie, wyścig niedługo na satelicie... - nieśmiało wtrącał Barth.
- Zaraz mnie k... coś trafi! - syczał eJay - Albo lecą wszyscy, albo nikt! Spróbujemy przejść w pobliże granicy z Pakistanem, będzie bezpieczniej i łatwiej się stamtąd zabrać.
- Uważajcie na siebie. - radził pilot - Przez laptopa możecie się teraz podłączyć do obrazu z drona. Waszym śladem ruszyła spora grupa bojowników. Ja muszę się zwijać, bo zaraz na oparach polecę...

Obraz z drona Predator ukazujący wrogów w trakcie pościgu
źródło: 2oceansvibe.com


Śmigłowiec po chwili ryknął pełnymi obrotami silnika i wzbił się w powietrze. Dziób przechylił się do przodu i Chinook pomknął na południowy wschód. Za nim podążył Apache.
- Siwy, masz coś? - dopytywał się eJay.
- Reklamę GTA V GOTY Edition z Delta Toolbar...
- Na PC?
- Nie rozśmieszaj mnie... Moment... O, mam. Rzeczywiście, około... czterdziestu chętnych do odstrzelenia, trochę się spieszą!
- Ruszamy! - zarządził eJay - Szyk bojowy, cywile środkiem, Barth - pilnujesz tyłów, melduj jak coś zobaczysz w lunecie. Idziemy w góry, tam łatwiej ich zgubić!
Tym razem marsz był o wiele bardziej żwawy i już bez żartów. Trudna wspinaczka po kamienistych wzgórzach obfitowała w liczne potknięcia czy upadki. Co jakiś czas zatrzymywali się na raptem kilkuminutowe przerwy na odpoczynek. Milczącą wędrówkę przerwał w końcu komunikat Bartha:
- Kontakt! - usłyszeli w słuchawkach - Trzech z AK, sto pięćdziesiąt metrów, idą szybko! Poprawka - widzę już pięciu.
- Nie strzelaj pierwszy, raczej nas jeszcze nie widzą, my przyspieszamy, a ty utrzymuj dystans i cały czas nas informuj! Bukins, Brucevsky - zostańcie z Barthem - jakby co jesteście jego wsparciem! Reszta ruchy do przodu! - zarządzał FSM.

Snajper Barth skanuje okolicę w poszukiwaniu celów
źródło: militaryphotos.net


Klaudyna i jej kompani już trochę się cieszyli, że jednak zabrano ich z wioski - sytuacja była jednak daleka od komfortowej. Po około półgodzinie pośpiesznej ucieczki w trudnym, górzystym terenie, w końcu doszło do najgorszego.  Kilka metrów od nich zaczęły świstać i odłamywać kawałki skał lub wzniecać małe chmury piasku, wystrzeliwane przez wroga naboje. Ogień był niecelny, sporadyczny, ale oznaczał, że zostali zauważeni i są w zasięgu. eJay i FSM zaczęli rozstawiać ludzi.
- Barth - likwiduj z daleka kogo się da! Drużyna Alpha, zostajecie tu i osłaniacie. Bravo - idziemy z cywilami w górę, za tamtą grań. Dołączycie do nas tak szybko, jak będziecie mogli! Alpha - strzelajcie tylko gdy będziecie pewni trafienia. Jak będzie ich za dużo - biegnijcie za nami! - oznajmił FSM.


Team Bravo, razem z "przesyłką", rozpoczął dramatyczną wspinaczkę , reszta rozstawiła się za zasłonami ze skał - strzelcy M249 otworzyli ogień małymi, odstraszającymi seriami. To samo jednak zrobili bojownicy i wkrótce odezwały się karabiny RPK. Wymiana strzałów na dystans trwała wystarczająca długo, by Bravo z cywilami zdołało się oddalić poza zasięg walki, ale na tyle krótko - by do drużyny Alpha dołączył Barth i pogonił wszystkich:
- Są już za blisko - zmywamy się!
Żołnierze zaczęli biec niczym kozice drogą, którą wcześniej ruszył team Bravo i ich podopieczni. Byle dostać się za pobliską grań, tam nie będą przez pewien czas wystawieni na cel. Potykając się co chwilę, pokonali ten dystans o wiele szybciej od poprzedniej grupy. Wkrótce ich oczom ukazała się kolejna, niższa góra, i droga w dół, na rozległy, dość płaski teren - na którym na pewno nie mieliby żadnych szans. Na półkach skalnych obok drugiej góry, widoczny był fireteam Bravo i ludzie Klaudyny. W pozycjach bojowych, ale wyraźnie nad czymś się naradzali. Oddział Alpha szybko dotarł do reszty. Zasłonięci granią - mieli chwilę spokoju od strzelaniny.

Ucieczka do grani
źródło: militaryphotos.net


- Co się dzieje? - dopytywał eJay.
- Idąc na dół, na równinę, z nimi - wskazał na grupę Klaudyny - nie mamy szans. Tam dalej, jakieś pięćdziesiąt metrów jest wejście do jaskini. Siwy właśnie wygooglał...
- WyASKował! - mruknął Siwy.
...że tamtędy można przejść na południe, w pobliże Pakistanu. W dole powinny być jakieś przyjazne wioski, a potem już granica. - relacjonował FSM.
- Jeśli wszyscy pójdziemy przez jaskinię - pójdą za nami, gdzieś nas w końcu dopadną...
- No właśnie. Wszyscy nie możemy iść. Musicie ruszyć w dół i zająć ich walką na tyle długo, by nie poszli za Klementyną i by w końcu doleciały śmigłowce.  
- Jak to "musicie"?
- Ja idę z nimi. Dopilnuje by nasza przesyłka bezpiecznie dotarła do celu. Wy zadbajcie, by nikt za nami nie poszedł! - zadecydował FSM.
- Ale jak to??? Nie ma mowy, żebyś poszedł sam! Przecież nie wiadomo gdzie wyjdziecie, gdzie potem was szukać... - oponował Raziel.
- Najwyżej zostanę już z Klementyną... - stwierdził FSM. - Chyba nie będzie tak źle. - uśmiechnął się.
- KLAUDYNĄ! - fuknęła dziennikarka.
- Przepraszam, ale obowiązują nas zasady poufności! Operujemy tylko pseudonimami! Ktoś mógłby podsłuchiwać, czytać... Nikt nie może się domyślać, że może chodzić o jakieś konkretne, realnie istniejące osoby! Misja ma status Top Secret, a nas tu nigdy nie było! - Jeśli wyruszymy natychmiast, mamy spore szanse wyjść z tego cało! - dokończył zdumionym towarzyszom.
- Szefie - jesteś pewny?
- Sto procent! Nie mamy czasu! Wszyscy musimy się zbierać. Ja idę z Klaudyną, a wy słuchajcie rozkazów eJaya - jeszcze wyjdzie wam całkiem niezły co-op! - uśmiechnięty FSM pocieszał swoich ludzi. - Ruszamy!


Nim skierowali się w stronę majaczącego wejścia do groty, FSM z Klementyną-Klaudyną i cywilami, pozbierali jeszcze od wszystkich niepotrzebne im światła chemiczne i latarki. FSM pokiwał przyjaciołom, pociągnął za sobą Klaudynę i szybko ruszył w stronę jaskini. Za nimi pomaszerowała reszta. Komandosi stali jak skamieniali, patrząc na oddalające się postacie - nie wierząc, że ich
dowódca drużyny odchodzi sam, bez nich - i nie wiadomo kiedy i czy w ogóle znowu go zobaczą.

Narada przed walką
źródło: militaryphotos.net


Szybko jednak trzeba było się z tego otrząsnąć. Bezpieczeństwo FSMa i powodzenie jego zadania zależało teraz tylko od nich, od tego jak dobrze i jak długo będą walczyć i odwracać uwagę wroga. Zaczęli schodzić w dół, by znaleźć jak najlepsze pozycje do obrony. Wkrótce miało się zrobić bardzo głośno. Barth wysunął się najdalej, by jego osłoną był również dystans, razem z nim usadowił się OSK. Darth i Raziel - strzelcy M249, wybrali maksymalnie osłonięte miejsca, by nie musieć przemieszczać się z bronią osadzoną na dwójnogu. Brucevsky, Siwy, Bukins i eJay - z karabinkami M4, byli bardziej mobilni i planowali zmieniać swoje pozycje. Każdy w milczeniu skanował wzrokiem grań, w oczekiwaniu na pierwszych "tangos".
- KONTAKT! - krzyknął ktoś. Na górze zaczęły pojawiać się sylwetki  brodatych postaci, zadudniły pierwsze strzały. Rozpoczęła sie bitwa, nazwana później "Bitwą o Dolinę Gameplaya".


Terkot karabinów maszynowych nie miał końca. Wróg strzelał niezbyt celnie, ale za to bez przerwy. Bravo i Alpha odpowiadali skuteczniejszym ogniem pojedynczym, jedynie Darth i Raziel zasypywali przeciwników seriami z M249. Nagle coś przeszyło powietrze ze złowrogim jękiem.  Sekundy później eksplozja wzbudziła chmurę piachu i lawinę fruwających kamyków. Fala wybuchu zdmuchnęła eJaya i Bukinsa parę metrów w dół. Atakujący zaczęli strzelać granatami RPG.
- Jestem cały! - zawołał eJay po chwili. Bukins najwyraźniej też, odrzucając gruz z kamizelki, cedził przez zęby:
- W TOP 5 przeciwników, których nienawidzę - na pierwszym miejscu są ci z RPG...
Strzelanina wydawała się trwać wieki, na grani pojawiały się ciągle nowe zastępy wroga, ale komandosi robili wszystko, by nie dać się otoczyć lub zepchnąć w dół. Huki wystrzałów mieszały się co chwilę z komunikatami: "Ładuję"!, "Ogień na prawą"!

Teamy Alpha i Bravo w czasie intensywnej wymiany ognia.
źródło: militaryphotos.net


W pewnym momencie wszyscy usłyszeli okrzyk Dartha:
- Cholera... Dostałem!!! MEDYK!!!
- Darth - nie wrzeszcz! - Uspokajał go Raziel. - Kucnij za osłoną i za chwilę ci przejdzie, będzie OK.
- Porąbało cię?? Ja tu krwawię! Jakie kucnij? Jakie kucnij!!!???
Do Dartha dobiegł eJay, który miał plecak medyczny.
- Spokojnie, to ledwie draśnięcie. Zrobię opatrunek, ale cholera, macie własne medpaki, sami zabezpieczajcie takie małe rany! Zostawię wam dodatkowe zestawy medyczne.
- Ale jak...? Mamy używać apteczek??? - Nie dowierzał Raziel.
- Apteczek kurna, apteczek - co ty niby, pasek życia ci się odnawia, czy co???
- Aaaapteczki...? - Do Raziela nadal nie docierało. Świst kul niebezpiecznie blisko jego głowy skutecznie przywrócił go na właściwy tor i jego SAW zaczął odgryzać się celnymi seriami.

Raziel prowadzi ostrzał.
źródło: militaryphotos.net


- Ammo! - Krzyknął nagle Raziel. - Kończy mi się amunicja, mam jeszcze jeden box!
- Ja też mam mało! - odkrzyknął Darth.
- Ktoś, coś??? - Dopraszał się Raziel.
- Mam ci ją wyczarować? Mamy tyle ile wzięliśmy, miałeś jej nie marnować! - Wrzeszczał eJay.
- Nieeee noo... Nie ma amunicji jak ci potrzeba, szukaj sobie apteczek... Co to kurna ma być??? Rok 2003??? - Bulwersował się Raziel.
- Do moich TOP 10 narzekań, których nie cierpię, właśnie dołączyło twoje o amunicji Raziel! - zawołał Bukins.
- Więc TOP 11 nie ma już żadnego sensu. - Odgryzł się Raziel.
Sypiące się morale nie pomagało w walce. Zniecierpliwiony Brucevsky próbował wpłynąć na towarzyszy:
- Panowie ogarnijcie się i walczcie, bo Moja Kariera w tym oddziale szybko się skończy!!! Ja też mam resztkę amunicji! Oszsz kur..!!! - Moja noga!!! - W tym momencie kula trafiła go łydkę. - No to sobie pograłem w piłkę...!
eJay doskoczył do niego, po drodze cały czas oddając z wielkim spokojem celne strzały ze swojego M4, i zaczął badać ranę.
- Zawsze możesz zostać menadżerem! Spokojnie, kość jest cała, to powierzchowna rana. Będziesz tańczył!

Walka trwa.
źródło: militaryphotos.net


Sytuacja wyglądała naprawdę poważnie. Większości kończyła się amunicja. Raziel i Bruce używali już tylko sporadycznie pistoletów, w sytuacjach gdy wróg podchodził blisko. OSK również został lekko ranny w ramię. Ilość ran i urazów powiększała się, bojownicy strzelali coraz celniej. Granaty RPG furczały teraz w powietrzu częściej, wzbudzając tumany kurzu i deszcz odłamków tam gdzie trafiały. Obydwie drużyny były spychane coraz bardziej w dół, na płaski teren, praktycznie pozbawiony osłon. Los fireteamów Alpha i Bravo był w zasadzie przesądzony. Wróg przestał dbać już o taktykę. Skupieni blisko siebie, zasypywali ich ogniem karabinowym i z RPG.
Komandosi skuleni za ostatnimi kawałkami skał lub leżąc płasko na ziemi, wystrzeliwali ostatnie pociski. Barth ładował właśnie magazynek, który podrzucił mu Bukins. Tylko eJay i OSK posiadali jeszcze po jednym magu do M4, ale ich skuteczny ogień nie wystarczał na taką ilość terrorystów.
Wśród huku wystrzałów i eksplozji, nie usłyszeli warkotu silnika, zobaczyli jednak ogromny tuman kurzu, jaki nagle pojawił się za nimi.

Przypadkiem uchwycony moment pojawienia się tajemniczej postaci na quadzie.
źródło: militaryphotos.net


Powoli opadający pył odsłaniał niespodziewany widok na tajemniczą postać, która jakby znikąd, pojawiła się na quadzie Polaris. Niczym w zwolnionym tempie obserwowali, to co działo się właśnie przed ich oczami. Dziwny osobnik zatrzymał quada blisko nich, zeskoczył z niego, ściągną spory, ciężki plecak i rzucił go na ziemię. Przekręcił gaz maksymalnie, aż ryk silnika zagłuszył wszystko dookoła. Wróg jakby też na chwilę przestał strzelać i próbował ogarnąć co się dzieje.
Na odkręconą manetkę założył jakąś metalową obejmę, puścił sprzęgło i padł na ziemię.
Pusty quad wyrwał do przodu i zaczął jechać w górę, w stronę zdumionych "tangos". Przejechał tak około trzydziestu metrów, aż wreszcie przekoziołkował na jakimś większym głazie i zaczął szybować niedaleko zdumionych terrorystów.
- Padnij! - krzyknęła tajemnicza postać do oniemiałych żołnierzy.
Sekundy potem nacisnął coś w dłoni i ogromny huk eksplozji wypełnił całą okolicę. Quad eksplodował niedaleko skupiska bojowników, likwidując lub raniąc wielu z nich.
- Amunicja jest w plecaku! - krzyknął przybysz, a sam zaczął strzelać wytłumionym karabinkiem M4 do pozostałych terrorystów. Stojący najbliżej pakunku Darth, zaczął podrzucać wszystkim magazynki - po chwili każdy już zasypywał wroga celnymi strzałami. Sytuacja zmieniła się o 180 stopni.
- Wiedziałem, że nie musimy się martwić o amunicję!!! - triumfował Raziel.


Kątem oka przyglądali się też swojemu wybawcy. Miał szarą bluzę zapinaną na zamek, arafatkę, kamizelkę taktyczną i ściśle zasłaniającą twarz - czarną kominiarkę. Wyróżniał się na niej namalowany motyw czaszki, tak jakby uratował ich właśnie Szkieletor z He-Mana. Słuchawki SORDIN na balaclavie zapewniały łączność z równie tajemniczą bazą? wsparciem?, a ciemne okulary nie pozwalały odczytać czegokolwiek ze spojrzenia.
- Widzieliście to??? - ekscytował się Barth - Hasło "Only in Battlefield" stało się właśnie marketingowym chłamem.

Jedyne, ukradkiem zrobione przez eJaya, zdjęcie „tajemniczego wybawcy”.
źródło: www.devaintart.com/reijikageyama


Alpha i Bravo, w asyście gościa, stopniowo zyskiwali przewagę. Po  około dziesięciominutowej wymianie ognia, resztki bojowników wycofywały się. W końcu kanonada ustała. Dziwna postać szepnęła coś do swojego mikrofonu.
- Uff... mało brakowało - odetchnął Darth.
- Chyba winni ci jesteśmy ogromne podziękowania! Kim jesteś w ogóle? - Dopytywał się eJay.
Tajemniczy wybawca wciąż nie zdejmował okularów ani kominiarki z czaszką.
- To nieistotne... - odrzekł. - Możecie mnie nazywać... Ghost! - powiedział ze śmiechem w głosie - Ja tu tylko sprzątam...
- I nic nam nie wyjaśnisz? - pytał Brucevsky.
- Nic nie trzeba wyjaśniać! Dalej dacie radę sobie sami. Kilka kilometrów w tamtą stronę i powinniście złapać jakiegoś stopa. - parsknął.
- To nie idziesz z nami? Twój quad zmienił się przecież w... antymaterię...
- Stary był i miał duży przebieg... Mała strata. Wy nie możecie lecieć ze mną, ja nie mogę z wami!
- Lecieć z tobą? - Pytał Raziel? - Masz tu jakiś transport?
- Zaraz będę miał - odparł Ghost śmiejąc się.
Jakby na zawołanie, znikąd - pojawił się nad nimi ciemny kształt. Prawie niesłyszalny, kanciasty, "niewidzialny" dla radiolokacji śmigłowiec Ghost Hawk zaczął zataczać nad nimi koła, aż zawisł w powietrzu dudniąc głucho silnikiem rotora. Nie lądował, z jego boku zjechała uprząż na stalowej linie. Ghost podpiął się do niej i po chwili zaczął unosić się w kierunku helikoptera.


- Dzięki...! - zawołali zdumieni nagłą wizytą jak i szybką ewakuacją tajemniczego przybysza.
- Spisaliście się nieźle, spisujcie się dalej tak dobrze! Powodzenia! - rzucił im na pożegnanie.

Next-genowy śmigłowiec odlatuje z Ghostem na pokładzie.


Zapatrzeni w kołyszącego się na linie wybawcę, nie spostrzegli innej osoby, która pojawiła się w otwartych, bocznych drzwiach Ghost Hawka. Popołudniowe słońce wpadło do kabiny, rozświetlając ją wyraźnie. Wysoka postać, z ogoloną głową, mrużąc oczy - nasunęła okulary przeciwsłoneczne.
- Cholerne promienie U.V. - mruknął,
po czym pomógł Ghostowi wślizgnąć się do kabiny. Drzwi się zasunęły i śmigłowiec odleciał w dal. Wszyscy bez słowa obserwowali, jak powoli zamieniał się w małą kropkę na niebie.


- Jakiś Anioł Stróż nasz to był, czy coś...? - Dziwił się Raziel
- Popytamy w bazie. - Odparł eJay - Zbieramy się, zanim tubylcy sobie o nas przypomną!
Cali w kurzu, pyle, brudni i wyczerpani, z różnymi ranami i kontuzjami - ruszyli przed siebie, dość wolnym krokiem. Brak zagrożenia spowodował jednak powrót lepszych humorów i drogę do bazy umilali się pogawędką...

Uff… mało brakowało”
źródło: militaryphotos.net


- Panowie... to była epicka misja! Cudem z niej wyszliśmy, ale wyszliśmy!
- Powinni zrobić kiedyś grę na jej podstawie!
- Dobrze by było. Tylko z kampanią single player, bo jak tylko multi, to nie kupię! Multi to nie jest gra...
- Ja od razu robię pre-order kolekcjonerki! Założę się, że trailery będą najlepsze i nowe co tydzień! Jak zestaw dobrze wykonają, to mogę go odkurzać nawet dwa razy na miesiąc!
- Jeśli fokalizacja skupi się na mnie również, to kupuję tą grę nawet jako indy-game, bez zaawansowanej grafiki...
- Cholera... Już Po wyścigu Grande Prêmio do Brasil...
- Znalazłbym TOP 10 powodów, dla których zagram w tą grę...
- Nie podniecajcie się tak, pierwsza i tak będzie książka.
- Czytałbym!
- Panowie, żeby była kurna jasność! Kupujecie swoje egzemplarze, bo ja wam mojego nie pożyczę!!!
- Wypchaj się, poczekamy na e-booka!
- Ale swoją recenzję książki możesz mi wysłać sms-em, OK? Akurat się zmieści w jednym!
- Spadaj!
- Po książce zrobią film, dopiero potem grę... Na pewno wybiorę się na premierę, z laptopem w ręce i na gorąco spiszę reckę!
- To na pewno będzie jeden z tych filmów, który będzie mógł zdobyć Oscara, albo nominacje do Oscara...
- Ciekawe kto mnie zagra... Szkoda, że Arni nie jest młodszy...Mam taką samą czerwoną koszulkę pod spodem...
- Od razu zamawiam Soundtrack! Już sobie wyobrażam to otwieranie pudełka... czytanie okładki, w końcu CD w odtwarzaczu i muza płynie...
- A jak muzykę zrobi One Direction?
- Też kupię! Ale odpuszczę sobie wersję na rynek japoński...
- Mi wystarczy dobrze zrobiona misja kooperacyjna w ARMA3...
- Hmmm...Ciekawe czemu Ghost nas nie zabrał...
- Przecież nie zmieścilibyśmy się w tym helikopterze wszyscy. Poza tym widziałeś ten sprzęt? To jakaś grubsza organizacja... lotnicza, ale też - ogólnie - mała armia! Mają wszystko pewnie!
- To ja już nie chcę do Delta Force... poszukam drogi do nich!
- My niby siły specjalne - hooah! -  ale to był inny level... Ghost zamiast zająć się swoimi sprawami, musiał nas ogarniać i pomagać nam - co wy myślicie, że to jego praca na co dzień czy co...? Mieliśmy farta, że pomogli takiej zgrai, nieodpowiedniemu towarzystwu jak my...


- Ciekawe o czym będzie Bad Company 3...
Rozmowy przerwał rytmiczny terkot silników śmigłowca. Powoli zbliżał się do nich znajomy MH-47 Chinook w asyście Apache'a. Czarna maszyna z symbolem wilka w tym samym kolorze, wylądowała nieopodal.
- Potrzebujecie podwózki? - wesoło zagadnął pilot - Ktoś nam zameldował, żeby szukać was właśnie tu! Fajnie widzieć wszystkich całych!
- Prawie wszystkich...
- Wszystko wiem. Spokojnie, znajdziemy go! - Zapewniał Czarny Wilk
Bravo i Alpha szybko załadowali się do śmigłowca, po chwili wszyscy zmierzali już do bazy.

Komandosi z Alpha i Bravo, z ulgą wbiegają na pokład helikoptera Czarnego Wilka.
źródło: militaryphotos.net


Pod wieczór stawili się na debriefing u komandora.
- ... wciągnął się po linie i odleciał. My poszliśmy na południe, po jakimś czasie przyleciał Czarny Wilk i zabrał nas do domu... - kończył opowieść eJay.
- Różne służby, organizacje działają tu w sposób niezbyt jawny - wyjaśniał komandor - Może kiedyś będzie szansa mu podziękować. Co do FSMa, Klementyny i jej ludzi - nie nawiązaliśmy jeszcze kontaktu, ale obraz z Predatora pokazał sporą grupę ludzi, zmierzającą od strony gór gdzie walczyliście - do wioski w Pakistanie. To na pewno oni, myślę, że są cali i zdrowi. Wy panowie spisaliście się dzielnie! Jestem z was naprawdę dumny, To była trudna misja i została dobrze przeprowadzona. Nie tak dobrze, jak wykonano misję w Medal of Honor 2010, ale nie oszukujmy się... Mało co jest tak dobre, jak Medal of Honor... Bo to rzeczywiście świetny, niezwy...
- Znooowu...
- Komandorze!!!
- ...kły i niedoceniony przypad... -
- KOMANDORZE...!
- Tak wiem, obiecywałem, że już nic nie powiem o Medal of Honor... W sumie Seal Team Six również poradziłby sobie ciut lepi...
- Eee to ja wychodzę... - Jeden z komandosów odwrócił się na pięcie...
- Dobrze, dobrze... Nie było tematu! Gratuluje raz jeszcze. Na dziś macie luz, odpoczywajcie. - Zakończył spotkanie komandor DM, cały czas analizując w głowie, czy szczegóły operacji Anaconda mogły pomóc w przypadku Clementine.
Wszyscy opuścili pomieszczenie, rozchodząc się po bazie by wypełnić sobie zasłużony czas wolny.

Dawne czasy. Od lewej stoją: OSK, Bukins, Brucevsky, Darth, FSM i Raziel. Klęczą od lewej: eJay, Siwy, Barth i Czarny Wilk.
źródło: militaryphotos.net

EPILOG


Wszyscy - więc nikt nie zauważył, że po ich wyjściu, z małego kantorka z zamkniętymi drzwiami - wyszła tajemnicza postać, w czarnym polarze i czapce głęboko nasuniętej na głowę. Musiał przebywać tam przez całą odprawę i wszystko słyszeć. Włożył ręce do kieszeni i dyskretnie zniknął w korytarzu.
- "Dobrze przeprowadzona..." - mruczał sobie pod nosem - "Dumny" Pfffff... Jeden żołnierz zaginiony w akcji, helikoptery przewożą prywatne książki... Oj będzie z tego Beka...

KONIEC

*wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób jest celowe, wszelkie wydarzenia są fikcyjne
*zdjęcia mają tylko i wyłącznie charakter ilustracyjny i nie mają żadnego związku z fikcyjnymi podpisami

DM
31 marca 2014 - 11:30