Stworzenia fantastyczne w muzyce - ośmionogie konie gadające łabędzie Pokemony i... wiedźmini. - Bartek Pacuła - 30 maja 2014

Stworzenia fantastyczne w muzyce - ośmionogie konie, gadające łabędzie, Pokemony i... wiedźmini.

Temat Tygodnia to relatywnie nowa inicjatywa autorów udzielających się na Gameplay’u. Jak to w praktyce wygląda? Otóż wybieramy sobie temat przewodni i piszemy po tekście, który w jakiś sposób do naszych ustaleń nawiązuje. Zadebiutowaliśmy tematem wielkich miast, a teraz,  po krótkiej przerwie powróciliśmy z nowym motywem – Fantastyczne stworzenia. Przyszedł czas na mój wpis, w którym przybliżę trochę kreatur ze świata muzyki,  licząc, że potem czytelnicy przejmą pałeczkę i zaleją mnie kolejnymi stworzeniami.

„Zaprawdę, nie masz nic wstrętniejszego ponad monstra owe, naturze przeciwne, wiedźminami zwane, bo są to płody plugawego czarostwa i diabelstwa. Są to łotry bez cnoty, sumienia i skrupułu, istne stwory piekielne, do zabijania jedynie zdatne. Nie masz dla takich jak oni między ludźmi poczciwymi miejsca. A owo Kaer Morhen, gdzie ci bezecni się się gnieżdżą, gdzie ohydnych swych praktyk dokonują, starte musi być z powierzchni ziemi, a ślad po nim solą i saletrą posypany”.

Monstrum, albo wiedźmina opisanie

Tak, na pierwsze miejsce poszli wiedźmini. Kontrowersyjny wybór, wiem, ale jest kilka rzeczy, które pozwalają mi wrzucić tutaj poczciwego Geralta i spółkę. Nie da się ukryć, że wiedźmini są fikcyjnymi tworami, postaciami fantastycznymi. Jak można się przekonać z książek i gier o Geralcie (od filmu i serialu można dostać co najwyżej bólu głowy) wiedźmini są istotami szalenie niebezpiecznymi, zręcznymi, niespotykanie silnymi, są także mistrzami we władaniu bronią białą, nie stronią także od stosowania, często bardzo przydatnych i ratujących z opresji, znaków. Taki wiedźmin to de facto mała armia skupiona w jednej osobie – i zdecydowanie zasługująca na opiewanie w różnych pieśniach i utworach. Tego trudnego, acz zaszczytnego zadania podjął się polski zespół metalowy Vader, nagrywając przy okazji premiery pierwszej części gry Wiedźmin kawałek Sword of the Witcher. Muzycznie piosenka ta utrzymana jest w ostrym stylu metalowej grupy z Olsztyna – mamy więc tutaj mocne gitarowe brzmienia, potężny charakterystyczny wokal i nawalającą perkusję. Utwór ten wszedł w skład płyty z muzyką inspirowaną Wiedźminem. I jest, wierzcie lub nie, jednym z najlepszych momentów na tym, bardzo dobrym swoją drogą, krążku.

Pozostając nadal w sferze metalu proponuję utwór, który swego czasu bardzo zachęcił mnie do zapoznania się z Manowarem. O czym mowa? O kawałku Sleipnir, który pochodzi z albumu koncepcyjnego Gods of War z 2007 roku. Sleipnir to stwór występujący w mitologii nordyckiej. Jest to ośmionogi koń, należący do Odyna. To dziwne stworzenie jest równocześnie (choć nie wiem jak ludzie wpadli na taki pomysł) dzieckiem Lokiego. Z tego Sleipnira to jest niezły kozak. Potrafi poruszać się jak chce (lata, łazi po wodzie), służy także potężnemu Odynowi. Tak koń nie mógł dostać byle jakiej piosenki – i nie dostał. Utwór, którego tytuł jest po prostu jego imieniem, jest naprawdę świetny i zróżnicowany. Zaczyna się od minutowego wstępu, w którym lektor opowiada o tym niezwykłym stworzeniu, przechodząc potem płynnie w ultra-epicki refren (który napędza cały ten kawałek) i doskonałą zwrotkę. Liczyłem, że Sleipnira usłyszę podczas katowickiego koncertu. Niestety panowie z Manowara kawałka tego nie zagrali, ale liczę, że przy następnej wizycie w Polsce się to zmieni.

Każdy z nas zna takie legendarnego ptaka, jakim jest Feniks. To majestatyczne stworzenie, symbolizujące m.in. cykl życia, żyje sobie 500 lat, a potem w akcie samospalenia powstaje na nowo, raz po raz pokazując swoje piękne. Jednak panowie z Tenacious D na płycie Rize of the Fenix trochę inaczej ugryźli temat tego dostojnego stworzenia, tworząc twór będący hybrydą ptaka i… ptaka. Feniks-penis, bo to właśnie o nim mowa, jest bohaterem okładki ostatniego studyjnego krążka duetu, stał się także koncertową maskotką, która podczas występów wystrzeliwuje białe karteczki z głowy. Cóż… chłopaki z Tenacious D nigdy nie były przesadnie skomplikowane, a Feniks-penis jest tego najlepszym przykładem.

Muzyka klasyczna jest prawdziwą kopalnią różnych motywów, pomysłów czy rozwiązań. Nie inaczej jest w temacie stworzeń fantastycznych, od których aż roi się w różnych operach czy baletach. I to właśnie dziełu ze sfery baletu chciałbym się tutaj przyjrzeć. Jezioro łabędzie to balet klasyczny napisany przez Rosjanina Piotra Czajkowskiego w drugiej połowie XIX wieku. O co w tym dziele chodzi? Będąc prostakiem mógłbym powiedzieć, że chodzi o to, że faceci myślą, jak zawsze, penisem, wykorzystują to niemiłe, wyrachowane panie, a tracą na tym urocze, delikatnie kobiety. Będąc człowiekiem bardziej światłym mógłbym napisać, że Jezioro łabędzie opowiada o różnych wzniosłych uczuciach, zdradzie, podstępie i miłości tak wielkiej, że bez niej nie da się żyć. Niezależnie którą wersję sobie przyjmiemy za słuszną pewne jest, że Czajkowski „dał czadu” pisząc ten balet, dzięki czemu możemy obecnie cieszyć się muzyką naprawdę najwyższych lotów. A jaki ma to związek z fantastycznymi stworzeniami? Główną bohaterką jest Odetta, dziewczyna, która została zaklęta w księżniczkę łabędzi i paraduje jako ten (również symboliczny) ptak. Polecam i muzykę, i sam balet. Szczególnie w wykonaniu rosyjskich mistrzów – długo po obejrzeniu występu baletmistrzów z Moskwy byłem pod wrażeniem.

Na sam koniec coś chyba najbardziej oczywistego. Czyli piosenka otwierająca (fachowo – opening) 1. sezon  Pokemonów. Legendarna nuta, która zapowiadała kolejne wspaniałe przeżycia w świecie Pokemonów. Openingów z fantastycznymi stworzeniami jest cała masa (Muminki, Transformersy itd.), ale zdecydowałem się właśnie na Pokemony – są zdecydowanie najlepsze muzycznie, są także nacechowane dla mnie najlepszymi wspomnieniami. Coś pięknego.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że ledwo „macnąłem” temat – dlatego liczę, że w komentarzach podacie swoje przykłady, do których osobiście chętnie zaglądnę.

A – jeszcze jedno – polecam z zapoznaniem się z innymi wpisami z cyklu Temat tygodnia. Do tej pory były trzy – od Czarnego Wilka, od Pilara i od Qualltina. Wszystkie czyta się naprawdę dobrze, także warto!

Mój fanpage na FBMusic to the People.

Bartek Pacuła
30 maja 2014 - 08:30