W końcu doczekaliśmy się długo oczekiwanej produkcji Ubisoftu. Nie, nie chodzi mi o kolejny tytuł z serii Assassin's Creed. Mam tu na myśli ich nową markę, tak wielce przełomową według producenta. Czy jednak opinia twórców nie jest na wyrost? Biorąc pod uwagę masę czynników, uważam że jak najbardziej. Szczególnie nietrafionym stwierdzeniem jest tu przynależność klona GTA do nextgenowych produkcji. Bo do gier nowej generacji Watch_Dogs z całą pewnością by pasował, ale najwyżej w 2007 roku. I to z myślą o X360 oraz PS3, a nie XO oraz PS4.
Skoro Ubisoft uważa swoje dzieło za coś przełomowego, coś co wprowadza ich produkt na nowy poziom, to albo programiści przespali ostatnie lata, albo próbują się skrzętnymi hasełkami wybronić. Jeśli chodzi o mnie, to daleko mi do krytyki omawianego tytułu. Uważam go za typowego, ale przyjemnego przeciętniaka. Ewentualnie sprawia wrażenie niezłej gry. Oczywiście trudno jest tu oceniać całą produkcję przez pryzmat kilku godzin obcowania z nią. Jednak do dobrej gry brakuje jej kilku podstawowych cech, o których wspomnę już za chwilę.
Jako, że mamy tu do czynienia z grą akcji, z udostępnionym otwartym światem oraz samochodami, warto zwrócić uwagę na eksplorację terenu. A w jaki sposób można to uczynić możliwie jak najszybciej? Ano za pomocą środków lokomocji. Podczas całej tej podróży, po różnych zakątkach Chicago, użyłem kilku całkiem odmiennych względem siebie aut. Do plusow należy zaliczyć to, że każdy z nich prowadzi się w inny sposób. Do minusów? Że model jazdy sprawia wrażenie niedopracowanego, zrobionego na odwal się. Auta sportowe zbytnio buksują przy ruszaniu, a ich sterowność jest na tyle lekka i delikatna, że bez trudu robimy nimi bączki. Samochody te prowadzą się niczym kartonowe pudełka, tyle że z kołami ślizgającymi się jak po lodzie.
W przypadku wolniejszych pojazdów osobowych jest nieco lepiej, ale nadal kartonowo. I tak właściwie, jedynym typem aut, którymi jeździlo mi się naprawdę przyzwoicie były suvy oraz pickupy. Prowadziły się lekko, (tak jak powinny osobówki) dość statecznie. Bez nadmiernej czułości. A co z fizyką zniszczeń? Ta ujdzie w przypadku elementów otoczenia. Ujdzie, biorąc pod uwagę wyczyny ze starszego o 6 lat Grand Theft Auto IV. Zdecydowanie gorzej sprawa się ma z samochodami, bo nasze cudeńko potrafi przez nie przeniknąć. I to bez większy szkód. Co najmniej tak jakby prowadzone przez nas auto było wytrzymalsze od pozostałych na drodze.
Zawsze lubiłem się bawić w destrukcję samochodów. Robiłem to przy wielu tytułach. Tych typowo samochodowych, jak i gier akcji z wykorzystaniem samochodów. Poczynając od Carmageddona, FlatOuta, poprzez niektóre Need for Speedy, Grand Theft Auto, a na Sleeping Dogs, Driverze oraz Watch_Dogs kończąc. Tyle, że w tym ostatnim tytule żadnej frajdy przy tym nie odczułem. Trudno się dziwić, skoro dmodel zniszczeń przypomina produkty sprzed wielu lat. Naprawdę wielu. Dlaczego zatem Ubisoft uważa swoje dzieło za nextgenowe? Z pewnością nie ze względu na ten element. No chyba, że mieli na myśli rok 2006 albo i 1996.
Samo miasto, choć wcale nie tak duże jak mogłoby się pierwotnie wydawać, urzeka swoim zróżnicowaniem oraz wspaniałymi widokami. Mamy tu pełno miejsc zabudowanych, jak i tych zalesionych. Jednak dostanie się z punktu A do punktu B nie zajmuje mi tyle czasu, ile bym chciał. Z jednej strony dobrze, bo w szybki sposób dostaniemy się do celu. Z drugiej źle, ponieważ miasto szybko może nam się zwyczajnie znudzić. Szczególnie, że nie jest na tyle otwarte, co tereny w konkurencyjnym GTA, czy Just Cause.
Wsiadając do środków (których zbyt wielu zresztą nie ma) lokomocji, możemy liczyć na utwory muzyczne. Radia jako takiego rzecz jasna się nie dopatrzyłem. A szkoda, bo dialogi pomiędzy piosenkami zdecydowanie poprawiłyby panującą tu atmosferę oraz ułatwiłyby mi w odczuciu immersji. Wracając jednak do kawałków. Z tych, które miałem okazję przesłuchać w większości przypadków były w porządku. Ani nie raziły, ale i nie zapadły mi w pamięci. Być może przy dłuższej zabawie trafiłby się tytuł, który zdołałby mnie urzec? Jednak tego nie jestem akurat całkowicie pewien.
Główni bohaterowie wydają się ok, ale wielu z nich również nie poznałem. Mimo wszystko znając Ubisoft oraz ich gry, myślę że pod tym względem raczej mnie nie zawiodą. Także i elementy chodzone są jak najbardziej w porządku. Poruszanie się postacią nie męczy, a sprawia przyzwoitą przyjemność. Niestety zapowiadane jako główne danie hakowanie, wcale mnie nie zachwyciło. Ani też wielkiej rewolucji w nim nie zauważyłem. Jest, bo jest. Jako dodatek, bo tak należy go traktować. W przeciwnym razie możemy poczuć srogi zawód, że Watch_Dogs tak naprawdę jest niczym innym jak kolejnym przeciętnym klonem GTA. Tyle, że z możłiwością hakowania.
Również i oprawa wizualna nie zachwyca. Owszem, jest ładna. I tylko ładna. Nawet na maksymalnych ustawieniach, które akurat dla mojego peceta były niedostępne, ale na sprzęcie znajomego jak najbardziej. Niestety. Szału nie ma. A wymagania maksymalne są naprawdę olbrzymie. Pytam: z jakiej racji? Miasto nie urzeka, ani wielkością, ani detalami. Nawet efekty nie robią żadnego wrażenia. Po prostu odpalając Watch_Dogs naszym oczom ukazuje się coś, co wygląda jak pozostałe produkcje z tego roku, jak i z poprzednich lat.
Na domiar złego sama produkcja wydaje się mocno niedopracowana, także łatanie jej zajmie twórcom tyle czasu, co wyprodukowanie drugiej części. Destrukcja leży i kwiczy, interakcja z otoczeniem wcale nie ma się w tym względzie lepiej. Model jazdy pozostawia dużo do życzenia. A ponadto optymalizacja została kolejny raz przez Ubisoft potraktowana po macoszemu.
No i ostatni grzech. Assassin's Creed jaki był, taki był. Monotonny, schematyczny, nudny. Jednak mimo tych wad wyróżniał się na tle innych produkcji klimatem, umiejscowieniem, pomysłem na rozgrywkę, sterowaniem oraz nietuzinkową warstwą fabularną. Natomiast w przypadku Watch_Dogs niczego takiego nie odczułem. A jedyne co dało mi się odczuć to nuda i brak frajdy z hakowania, które według Ubisoftu jest kluczowym elementem całej produkcji.