Gun niewątpliwie odniósł sukces. Głównie za sprawą wspaniałego klimatu, ciekawych misji, intrygującej warstwy fabularnej, czy też braku konkurencji. Niby istniały inne westerny w podobnym czasie. Jednak albo były to wszelakiej maści strategie jak Desperados: Wanted Dead or Alive, bądź korytarzowe strzelaniny pokroju Red Dead Revolver. Gun jako jedyny oferował wówczas otwarty świat na Dzikim Zachodzie.
W tamtych czasach gracze oraz recenzenci porównywali ją do innego sandboksowego hitu - Grand Theft Auto. Całkiem trafnie, ponieważ konstrukcja gry faktycznie przypominała tę z produktu Rockstara. Tyle, że na znacznie mniejszą skalę. W rok po premierze dzieła firmy Neversoft należącej do Activision pojawił się pierwszy rywal w postaci Call of Juarez. Ten rodzimy tytuł Techlandu został zaprojektowany głównie z myślą o korytarzowej rozgrywce. Aczkolwiek doczekaliśmy się w dwóch rozdziałach pewnego rodzaju otwartości świata. To samo zresztą powtórzono w 2009 roku podczas premiery Call of Juarez: Więzy Krwi, ale prawdziwie otwartym (na nieznanym dotychczas poziomie)westernem okazało się Red Dead Redemption.
Dopiero po pięciu latach doczekaliśmy się czegoś podobnego. Według graczy znacznie lepszego. Problem jednak polega na tym, że osoby nie posiadające Playstation 3 oraz Xbox 360 musiały obejść się (w tym i ja) ze smakiem. Zresztą. W dobie wielu klonów Call of Duty, gdzie producenci prześcigują się we współczesnych/futurystycznych shooterach, dwa rodzynki w postaci Gun oraz RDR to zdecydowanie za mało. Osobiście uważam, że przydałoby się więcej tego typu produkcji, które odświeżyłyby skostniały od lat gatunek strzelanin.
Activision jako korporacja ma na tyle funduszy, że spokojnie mogliby wskrzesić i ofiarować graczom Gun 2. Grę mogącą powalczyć o pierwsze miejsce z Red Dead Redemption. A jeśli nie, to chociaż umilającą nam jak pierwsza część czas. I odświeżającą nasze westernowe wspomnienia. Niestety firma ta wolała eksploatować do granic możliwości markę Guitar Hero. Nic dziwnego, bo przy małym wkładzie wydawca odnosił bardzo duży zysk. Jednak ludzie nie są głupi i z czasem nadmiernie wypuszczana seria kompletnie upadła. Wraz ze studiem ją tworzącym. Tym samym Activision zarżnęło nie tylko markę GH, ale także Neversoft - producenta odpowiedzialnego również za ciepło przyjęty tytuł Gun.
Niemniej jednak jeśliby tylko chcieli, to wszystko byłoby możliwe. Mogliby między innymi zatrudnić inną firmę. Aczkolwiek po firmie znanej głównie z licencyjnych marek, tudzież Call of Duty powstającym od lat na zmodifykowanym silniku pamiętającym 1999 rok - trudno czegokolwiek wymagać. Tworząc Gun 2 Bobby Kotick i spółka musieliby się liczyć ze zrobieniem gry od zera. Poczynając od engine'u, a na pomyśle i wykonaniu kończąć. A na to tym bardziej w przypadku tego wydawcy liczyć nie można.
Mogliby również odsprzedać prawa do marki. Ewentualnie inny wydawca mógłby się podjąć tego tematu. Jednak jak nietrudno zauważyć, dzisiejszym producentom ewidentnie brak jaj. Dlatego też wolą kopiować innych, tworząc milionową produkcję o tym samym. Klepiąc w kółko utarte schematy i licząc, że jakimś cudem im się uda zbić kokosy. Dlatego również mamy między innymi, całą masę tworów traktujących o zombie. Problem w tym, że większość z nich jest tak słaba, że aż żal o tym mówić.