To już dziś. Koniec drogi rozpoczętej w maju 2008 roku filmem Iron Man zbliża się wielkimi krokami. Avengers: Koniec gry to 22. film w kinowym uniwersum Marvela, produkcja kończąca tzw. Infinity Saga, finał wartej - póki co - ponad 11 miliardów dolarów serii. Internet pęka w szwach od informacji na temat Endgame, a moja recenzja pojawi się na Gry-OnLine w piątek. Dzisiaj zaś oferuję ultra-subiektywny, szybki przegląd wszystkich poprzednich filmów z MCU z dodaną cyferkową oceną. Bo tak :)
Końcówka roku to pora rozliczeń. Nie będę mówił o tych wszystkich cudownych wznowieniach, mimo, że na wiele z nich komiksomaniacy czekali od lat. Musiałbym napisać o fenomenalnej (i relatywnie taniej) nowej edycji "Hellboya", wyczekiwanym "Transmetropolitanie" i "100 Nabojach" oraz słynnej "Sadze o Potworze z Bagien Alana Moore’a". Nie wspomnę też o "Incalu", ani wyczekiwanym wznowieniu eisnerowskiego "Nowego Jorku". Nie powiem też (bo pisałem w poprzedniej topce) o jednym z najbardziej wyczekiwanych komiksów superbohaterskich na naszym rynku - "Invincible".
Jeśli zapytasz komiksomaniaka o jego topkę ulubionych tytułów zwykle otrzymasz tą samą, standardową listę. Będą na niej Strażnicy, potem Kaznodzieja, Thorgal albo Sandman. W następnej kolejności Hellboy, Sin City, Zabójczy Żart lub coś innego od Moore’a czy Millera. Jeśli humor, to Asteriks czy Lucky Luke, jeśli „literatura wysoka” to Maus, Persepolis albo Umowa z Bogiem. Wszystko to komiksy dobrze znane i często powstałe przed co najmniej dwudziestoma laty.
Przed Wami 12 komiksów, które rozłożyły mnie na łopatki, a ponieważ stoją daleko od amerykańskiego mainstreamu, bądź są stosunkowo świeże macie szansę ich nie znać:
Dziś przedstawiam pierwszą część zestawienia moich ulubionych filmów, czyli prywatny ranking najlepszych dzieł kinematografii pełnometrażowej. Znajdziecie tu opisy dziesięciu produkcji, którym przyznałem maksymalną notę w dziesięciopunktowej skali oceny. Pozostałe filmy pojawią się niebawem w kolejnych częściach zestawienia.
Zdaję sobie sprawę, że jest to lista typowo subiektywna i niekoniecznie muszą się tu znaleźć najlepsze dzieła dla zawodowych krytyków kina. Są to po prostu tytuły, które właśnie mnie najbardziej przypadły do gustu. Znajdujące się w tym rankingu produkcje cechują się wysokim "replayability", czyli czynnikem zachęcającym do pownownego obejrzenia. Starałem się unikać spojlerów, jednak głównych rys scenariuszowych należy się spodziewać. Kolejność opisów nie przebiega według żadnego klucza. Zapraszam!
Twitter ostatnio rozgrzał się pod wpływem hashtaga #GameStruck4 - czyli czterech tytułów gier, które na zawsze odmieniły nasze życie, które zdefiniowały nas jako gracza, ukształtowały nasz gust. W przeróżnych komunikatach mogliśmy poznać wybory twórców wielu znanych dzieł, jak choćby Last Jedi, Overwatch, Last of Us part II, a nawet samego Geralta z Riwii. My przedstawiamy Wam nasze Top 4 - gorące czwórki (a czasem trójki) blogerów z gameplay.pl, co może pomóc poznać nas trochę lepiej.
A jakie jest Wasze #GameStruck4?
Da napisania tego tekstu skłonił mnie kończący się powoli rok. Większość gier, o których miało być głośno zaliczyła już swój debiut rynkowy lub zaliczy go na dniach, więc postanowiłem zrobić mały rachunek sumienia mający na celu przypomnienie mi tego, z jakimi grami z 2017r. bawiłem się najlepiej w ostatnich miesiącach. Nie jest ich wcale wiele. Chciałbym ograć ich jeszcze więcej, ale czas nie jest z gumy, więc z czegoś niestety trzeba zrezygnować, żeby ograć coś innego. Nie odbierajcie tego wpisu jako jedynej słusznej prawdy. W tym roku wyszło naprawdę dużo kapitalnych gier i nie każdą z nich udało mi się zaliczyć, dlatego mam nadzieję, ze dacie znać w komentarzach o tym z jakimi pozycjami to Wy bawiliście się najlepiej.
Hatsune Miku Project DIVA Future Tone (PS4, Crypton Future Media + Sega)
Wirtualna piosenkarka Miku Hatsune i jej przyjaciele Meiko, Kaito, Luka Megurine oraz Rin i Len Kagamine towarzyszą mi praktycznie przez cały rok z mniejszymi lub większymi przerwami. Lubię zrelaksować się od czasu do czasu przy ich piosenkach, ale przede wszystkim lubię badać granice swojej koncentracji i wytrzymałości psychicznej, bo o ile zaliczenie utworów w tym tytule na niższych poziomach trudności nie stanowi zbyt dużego wyzwania, tak ekstremalne poziomy trudności w tej japońskiej grze rytmicznej sprowadzą każdego gracza na ziemię, któremu wydaje się, że jest mistrzem trudnych gier. Walka o perfekcyjne oceny w piosenkach to coś co lubię najbardziej i bez ogródek powiem, że czasem walczyłem o jednego perfecta w ulubionej piosence przez kilka miesięcy. Uwielbiam tytuły, które są wymagające a ten zdecydowanie do nich należy, dlatego nie wyobrażam sobie nie włączyć tej produkcji od czasu do czasu na pięć minut, które zamienia się później nagle na kilka godzin. W niniejszej produkcji gracz ma do wyboru 236 piosenek i ponad 300 strojów do kupienia dla wirtualnych gwiazd i jest to pozycja, za którą przepadają kobiety i małe dziewczynki. Taniec, śpiew, uśmiech, wiara w siebie, upór w dążeniu do celu, miłość, przyjaźń, tęsknota i wiele innych uczuć stanowią nieodłączne elementy wielu utworów dostępnych w tym tytule.
Już za moment widzimy się na trzeciej edycji Warsaw Games Week. Wielkie święto graczy pozwoli znów spotkać się fanom wirtualnej rozrywki i przede wszystkim ograć najnowsze oraz nadchodzące produkcje na praktycznie wszystkie platformy. Na co ostrze sobie apetyt przed WGW 2017? Oto moje prywatne top 10 gier, które zamierzam sprawdzić w najbliższy weekend.
W odcinku drugim, z okazji niedawno świętowanej 78 rocznicy wybuchu Drugiej Wojny Światowej, pokażę szybką piątkę nawiązań strzelanek wojennych do filmów. Rzecz jasna i gry, i filmy dzieją się w czasie konfliktu, którego rocznicę obchodziliśmy.
Gdzie ja to widziałem?
Witam, chciałbym wszystkich zaprosić do nowego cyklu: Gdzie ja to widziałem?
W cyklu tym będziemy podziwiać bezpośrednie nawiązania gier do filmów, książek i komiksów. Będę starał się nie pokazywać easter eggów, tylko coś więcej niż prosty żart twórców gier.
W odcinku premierowym szybka piątka nawiązań gier do horrorów!
Zapraszam na temat majówkowy, lekki i przyjemny. Oto kontynuacja tekstu zrobiona na modłę porządnego hollywoodzkiego sequela. Minęły niemal 4 lata od premiery mojej listy 10 (a tak naprawdę 20) najlepszych głupich amerykańskich komedii, wpis nadal utrzymuje się wysoko na liście popularnych, trzeba więc iść za ciosem.
Zasada obowiązuje ta sama - skupię się na kolejnym zestawie dobrych, śmiesznych i bardzo durnowatych komedii pochodzących z USA. Ostatnim razem zmuszony byłem dorzucić kilka tytułów na sam koniec, bo wyleciały mi z głowy (pozdrawiam komentujących i ich siostry). Tym razem oddam im sprawiedliwość i dorzucę kilka filmów, które udało mi się nadrobić przez ostatnie lata albo które powinny były wylądować już w poprzednim wpisie.