Recenzja gry The Last of Us – Joel, Ellie, dziękuję. To było piękne pięć lat
Crash Team Racing
W co gracie w weekend? #304 - Jak II Renegade - Najbardziej zróżnicowana gatunkowo gra Naughty Dog
Krótsza czasem znaczy lepsza – recenzja Uncharted: Zaginione Dziedzictwo
Ekranizacja The Last of Us utknęła w produkcyjnym piekle
Dla takiego exclusive'a warto zgrzeszyć, czyli recenzja The Last of Us: Remastered.
Mam takie zawodowe zboczenie, że kiedy gram w jakąś produkcję, w głowie powoli zaczyna mi się już układać jej recenzja. Od czego zacznę, na czym się skupię, jaką wystawię ocenę. Po dwóch trzecich The Last of Us miałem już dość konkretny zarys – bardzo dobra oprawa, świetne relacje między bohaterami, emocjonujący scenariusz, a do tego solidny, tylko solidny gameplay. Takie uczciwe osiem na dziesięć. A potem zakończenie gry wytarło mną podłogę i cały plan szlag trafił.
Jakoś tak się utarło, że Uncharted 2 dobrą grą jest i basta. Skąd wzięło się to przeświadczenie? Trudno mi jednoznacznie stwierdzić, nawet biorąc pod uwagę to jak oszołamiająco wyglądała druga przygoda Drake’a podczas swej premiery w 2009 roku.
Sadzę, że by oddać sprawiedliwość serii Naughty Dog należy stwierdzić dwie rzeczy: (1) to kolejny shooter z systemem osłon; (2) i do tego nienajlepszy.
Krycie się w mroku nie bardzo ma tu sens, bo wrogowie w naturalny sposób wykształcili sobie chyba noktowizję w oczach. Z drugiej strony, umiejętność widzenia w ciemności przypłacili słabszym wzrokiem w ciągu dnia, bo Ellie jest dla nich niewidzialna, a w większości przypadków mają problem z dostrzeżeniem martwego kolegi, leżącego na ziemi parę metrów dalej. Słuch również płata im figle – na szamotanie się duszonego obok strażnika pozostają obojętni, by w chwilę później panikować na dźwięk stłuczonej bądź przewróconej butelki. Coś jeszcze? Kolba karabinu z impetem wtapia się w ramię Joela, kiedy ten schyla się podczas trybu skradania. No i ta lecąca cegła, z wbudowanym systemem samonaprowadzania, zawsze trafiająca w głowę namierzonego biedaka – chociażby biegł slalomem i skakał w powietrzu. Moja lista błędów The Last of Us, po 14 godzinach spędzonych na przejście jej kampanii fabularnej, zawierała w sobie jeszcze kilka innych, nie mniej ciekawych „smaczków”. Ale wiecie co? To i tak pieruńsko dobra gra.
Stwierdzeniem, że nowa gra od Naughty Dog spełniła pokładane w niej oczekiwania, wyrządziłbym jej krzywdę. Przy tym tytule rozpływają się wszystkie przez lata nagromadzone i pałętające się w głowie wyrzuty sumienia. Może niepotrzebnie marnuje czas siedząc co wieczór z padem w ręku? Może mają rację ci, którzy raz na jakiś czas rzucają w moją stronę wymowne „dorośnij” i rzeczywiście nie warto marnować dojrzałego wieku na niedojrzałe medium? Na to pytanie właśnie dostaliśmy odpowiedź- było warto. Każda gałąź elektronicznej rozrywki, która do tej pory cierpliwie ewoluowała połączyła swoje najkorzystniejsze formy i zamknęła się w jednym dziele. Wreszcie wszystkie kluczowe elementy: sensowna narracja, przemyślany projekt poziomów, angażująca mechanika, oraz stojąca na najwyższym poziomie warstwa wizualna mówią jednym głosem i wielka szkoda, że głos ten będą mogli usłyszeć jedynie posiadacze PlayStation 3.
Wylew pierwszych ocen ostatniego (?) dzieła Naughty Dog na PlayStation 3 przypomniał mi, że gdzieś tam na płycie z God of War: Wstąpienie kryła się opcja pobrania wersji demonstracyjnej The Last of Us z pewnym wyprzedzeniem. Wcześniej nie bardzo mnie to interesowało, chociaż z ręką na sercu obiecałem sobie, że z osobliwym „smutnym Uncharted w post-apokaliptycznym świecie” zapoznam się zaraz w dniu jego premiery. Niemniej jednak, ilość „dych” jaka posypała się na The Last of Us w nieco ponad tydzień przed jego sklepowym startem, popchnęła mnie do zapoznania się z tym tytułem już teraz. Czy ogólnoświatowy hype ma w tym przypadku swoje uzasadnienie?
Ostatni raz z drugą odsłoną Crasha Bandicoota na PlayStation miałem do czynienia dobre kilkanaście lat temu. Pożyczona od znajomego gra wywołała wówczas u młodego posiadacza konsoli mnóstwo emocji i zapewniła kilka godzin świetnej zabawy. Z tamtych czasów zapamiętałem kilka konkretnych poziomów, pociesznego miśka polarnego, krótki czas potrzebny do ukończenia gry i późniejszy niezaspokojony apetyt na więcej rozrywki w podobnym stylu. Teraz, po latach, Cortex Strikes Back powrócił u mnie na ekraniku PSP.
Jak już sami wiecie seans z pierwszą odsłoną cyklu Uncharted mam za sobą. Przygody Nathana Drake’a bardzo przypadły mi do gustu, głównie przez nieopuszczające nas uczucie uczestnictwa w porządnym filmie akcji, rodem ze starego Indiana Jones. Po kontynuacji spodziewałem się jeszcze więcej takiego doświadczenia i szczerze mogę powiedzieć, że się nie zawiodłem. Among Thieves jest pod każdym względem lepsza od pierwowzoru i od razu mogę rzec, że jest to jeden wielki must have dla każdego posiadacza PS3! Chcecie konkretów? No to czytajcie dalej!
Od niedawna stałem się szczęśliwym posiadaczem PS3 i jestem z tego cholernie dumny. Kiedy wiedziałem, że do mojego salonu w najbliższym czasie przyjedzie „czarnulka”, od razu pomyślałem o wszystkich dostępnych grach ekskluzywnych zarówno dla PlayStation 3, jak i tych wydanych wyłącznie z myślą o konsolach. Przez oczy przeleciało mi mnóstwo tytułów, a między nimi szybko znalazła się seria Uncharted. Pierwsza część o podtytule „Drake’s Fortune” niezwłocznie wylądowała w moich łapkach. Magiczny krążek Blu-ray, po otwarciu pudełka, dosłownie sam wylądował w stacji mojej nowej maszynki. To już musiało o czymś świadczyć.
Ogromny sukces serii Uncharted dał studiu Naughty Dog prestiż i poczucie bezpieczeństwa, przy okazji rozpalając apetyty na więcej. Z The Last of Us utalentowani twórcy chcą pójść w nowym, dziewiczym kierunku, śmiejąc się głośno z zasady, że pod koniec żywota konsoli nie zapowiada się dużych, świeżych tytułów.
Wydana jesienią 2009 roku produkcja kalifornijskiego studia Naughty Dog, które od ponad 15 lat tworzy ekskluzywne produkcje na potrzeby konsol z rodziny Sony PlayStation, wśród wielu fanów marki stało się wręcz pozycją kultową. Uncharted 2: Among Thieves to symbol PlayStation 3 i niejednokrotnie spotykałem się z opinią, że dla tej gry warto kupić tę konsolę. Czy rzeczywiście tak jest?