W nocy z wtorku na środę udostępniony został darmowy dodatek DLC do Mass Effect 3, zatytułowany Resurgence Pack, a po naszemu - Odrodzenie. Dodatek ten w całości skupia się na trybie wieloosobowym, dodając do niego dwie nowe mapy (bazy Condor i Hydra), sześć nowych klas postaci (kroganin szturmowiec, batarianin żołnierz, batarianin strażnik, geth inżynier, geth szpieg, oraz trochę naciągana egzekutorka asari – naciągana, bo asari już mieliśmy, a ta ma nieco inne moce – z czego dwie powtarzają się z adeptem drellem), a także unikalne bronie. Niby darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda, to jednak o wiele za mało, by naprawdę średni tryb multi w Mass Effect 3 uczynić bardziej atrakcyjnym. Co należałoby dodać, zmienić, usprawnić? Mam kilka pomysłów.
NA POCZĄTEK MAŁE WYJAŚNIENIE: Dzisiaj w sieci pojawiły się pierwsze realne doniesienia o Assassin's Creed III potwierdzające plotki, jakoby trójka miała się zająć końcówką XVIII wieku w USA. Jakiś czas temu dostałem zlecenie, by napisać tekst, w którym omówię 5 możliwych okresów historycznych do wykorzystania przez Ubisoft w ACIII. Ciekawostka: swego czasu Ubisoft umieścił ankietę, w któej gracze "wybierali" okres historyczny kolejnej części. 5 znajdujących się tam najbardziej prawdopodobnych opcji zostało mi przekazanych, a jedna z nich - co już wiemy - okazała się prawdziwa. Ja oczywiście pisałem tekst nie obciążony tą wiedzą i mogłem popuścić wodze fantazji, a całość miała ukazać się na stronie w ten weekend, na kilka dni przed rzeczywistym, oficjalnym ujawnieniem gry.
No ale... Skoro szydło z worka wyszło, uznaliśmy że lepiej ten tekst pokazać na blogu, niż wywalać go do kosza (chociaż jego fragment znajdziecie w dzisiejszym newsie). Miejcie więc powyższe fakty na uwadze, wyczekujcie prawdziwego nawału informacji na temat gry już za kilka dni, a teraz zapraszam do lektury.
Kolejnym tytułem, który trafił do czytnika mojej PlayStation 2 jest całkiem interesujący sandbox Destroy All Humans!. Jak sama nazwa wskazuje, celem zabawy jest podbicie ludzkości za pomocą klonów małego i niezwykle wrednego kosmity.
Poruszając się jako niezbyt przyjacielski pokurcz i pozbawiając mieszkańców Błękitnego Globu ich cennych mózgów zacząłem się zastanawiać, dlaczego tak rzadko możemy to robić?
Nie tak dawno wspominałem o szykującej się na 3DS-a kolejnej olimpiadzie, w której bohaterowie serii Sonic zmierzą się z Mario i spółką. Nieco później trafiłem na ciekawe pytanie na jednym z forów dyskusyjnych. Co by się stało, gdyby Sonic został sprzedany do Nintendo?
Gdyby „Niebiescy” zdecydowali się oddać prawa do marki naddźwiękowego jeża producentowi Wii za odpowiednią sumę pieniędzy to czy oznaczałoby to koniec Sonica, czy może szansę na jego renesans? Sytuacja na pierwszy rzut oka wydaje się nierealna, ale w tym momencie niewykluczone, że tłumy fanów tej kultowej postaci o niej marzą.
Złombol to coroczny rajd samochodów które według wielu, nadają się tylko na złom. W tym roku korowód kolorowych, cudownie starych samochodów pojedzie po raz czwarty, tym razem celem jest Loch Ness w Szkocji. Niełatwa to wyprawa, ale cel jest szczytny.
Stare konsole i stare gry mają swój nieprzemijający urok. Korzystają z niego zarówno miłośnicy klasycznego designu montując w obudowy od klasyków nowe pecety. Nie próżnują też fani emulacji którzy dzięki narzędziom dostępnym w Internecie są w stanie grać w większość starych gier. Pojawił się jednak człowiek który pogodził obie te grupy budując super konsolę.
Teoretycznie gry dają możliwość przenoszenia komiksów, opowiadań, filmów i animacji na nowe pole. Teoretycznie twórcy zyskują większe możliwości przedstawienia swoich dzieł, choćby za pomocą efektownej grafiki, interaktywności, rozbudowanych możliwości fabularnych i innych podobnych zagrywek. Ale nie zawsze te wszystkie „cuda” da się wykorzystać tak, aby gra była lepsza, niż poprzedzające ją dzieło książkowe lub filmowe.
Koniec siedzenia na kanapie, ugniatania pada i obrastania tłuszczem. Nadchodzi epoka gier wymagających ruchu! Producenci widzą w tym niezły biznes i chcą, by rzesze zapasionych amerykańskich graczy zaczęły wreszcie ćwiczyć. Dlatego psychiatra Paul Ballas postuluje, by wydawcy informowali o wymaganej aktywności fizycznej. A może pójść o krok dalej i na pudełkach wprowadzić oznaczenia w kaloriach?