Szkolne życie zdecydowanie do łatwych i przyjemnych nie należy. Co prawda są szkolne wycieczki, festiwale i najlepsi przyjaciele, ale z drugiej strony mamy ciągły stres, trudne egzaminy, rówieśników i nauczycieli, którzy za wszelką cenę chcąc cię ugryźć no i oczywiście matematykę. Tak jak wspomniałem szkolne życie, nie jest usłane różami, jest to ciągła walką o przetrwanie.
„Homo homini lupus” (Człowiek człowiekowi wilkiem) cytat doskonale oddający naturę człowieka i świetnie podsumowujący to, co można zobaczyć w mandze Doll Star. Jest to jednotomówka od wydawnictwa Waneko, która porusza naprawdę trudne tematy i ma do zaoferowania czytelnikowi coś więcej niż tylko chwilę przyziemnej rozrywki.
Ponownie stanie się nastolatkiem i powrót do szkoły średniej? Cieszenie się wiekiem młodzieńczym? Ponowne przeżywanie niektórych wydarzeń, od których szybciej może zabić serce? Na pewno część osób w bardziej zaawansowanym wieku o tym myślała, nawet jeśli nikt tego głośni nie powie.
Bezdomny nastolatek żebra na brudnych ulicach San Francisco. Stołuje się po śmietnikach, sypia na zimnym betonie i prawdopodobnie podpalił swój sierociniec. Jedynym kto zdaje się widzieć w nim jakiś potencjał okazuje się szef wyjątkowo szemranej organizacji. To szkoła, która uczy jak stać się skutecznym zabójcą.
Bully nie jest pierwszą kontrowersyjną grą w dorobku Rockstar. Autorzy serii Grand Theft Auto czy Manhunta nie raz już wywoływali spore dyskusje swoimi projektami. Bully jest jednak na swój sposób szczególny, ze względu na miejsce akcji i głównych bohaterów. Opowieść o bardzo specyficznej szkole, Bullworth Academy, i jej uczniach może nie podobać się wielu osobom, przedstawicielom rozmaitych zawodów i grup społecznych. Komu i za co Canis Canem Edit szczególnie podpadł?
Totalitarny reżim Korei Północnej musiał jakoś zmierzyć się z powszechnością komputerów w naszych czasach. Co zrobić jednak gdy państwo jest izolowane, a obywatele nie powinni sami wybierać tego co chcą? Trzeba stworzyć własny, jedyny i słuszny system operacyjny - Red Star.
Jakiś czas temu na łamach Friendly Fire opisywałem „z życia wzięty” przypadek, w którym gry wideo dość brutalnie wykluczone zostały z grona, powiedzmy, form artystycznej ekspresji godnych analizy. O tym, że ten konkretny scenariusz nie zawsze musi się w naszym pięknym życiu powtarzać, napisał Rojo, potwierdził Munchhausen, prawiło również wielu moich znajomych. Spokój jednak nie przychodził, bo wciąż brakowało mi naocznego dowodu – nie mówiąc już o bezpośredniej możliwości udowodnienia, że gra komputerowa może jednak stanąć ramię w ramię z książką, filmem, wierszem czy chociażby obrazem. Moje prośby i litanie wysyłane w niebiosa w końcu musiały zostać wysłuchane, bo całkiem niedawno taka sposobność sama do mnie przywędrowała. „Bohaterem ostatniej akcji” został nikt inny, a artystycznie genialny Bioshock.
W numerze pisma „Homo Ludens” z 2010 roku (linki do przytaczanych stron podaję na dole) ukazał się artykuł Michała Mochockiego zatytułowany „Lektury szkolne w ratingu PEGI”. Po pobieżnym przytoczeniu założeń artykułu, chciałbym przedstawić szkicową wizualizację zagadnienia. W tworzeniu tabeli, częściowo bazuję na artykule, a częściowo na własnych doświadczeniach.
Niedawno dość niespodziewanie przekonałem się, że różnica wieku kilku lat jest barierą nie do przebycia, z racji studiowanego kierunku musiałem odbyć praktyki w szkołach wszystkich szczebli i... zauważyłem, że kompletnie nie potrafię zrozumieć tych ludzi. Nie mówię o nauczycielach tylko o uczniach właśnie. Czasem mówi się, że ludzie są coraz głupsi, była nawet taka komedia - „Idiokracja” się nazywała. Filmu generalnie nie polecam, ale zaczynam wierzyć, że coś w nim z prawdy jest. Wystarczy się rozejrzeć wokoło żeby zobaczyć świetnie pielęgnowany debilizm wszelkiej maści... Tak, znów będę marudził.
Ostatnio przeglądając internet natrafiłem na bardzo ciekawą historię nauczyciela-gracza, który opisuje swoją metodę łączenia przyjemności z pracą, na którą wpadł po 16 latach doświadczenia zawodowego jako nauczyciel w stanie Indiana. Zapragnął zmienić swoją klasę w grę wideo opartą o gry Dungeons and Dragons i systemem osiągnięć. To miało zachęcić jego podopiecznych nie tylko do sięgania po gry typu RPG, ale przede wszystkim do wytrwałej i ciężkiej pracy, która miała być wynagrodzona – tak jak w grach jest wynagradzana – od razu.
Bo jak sam mówi – gry propagują czytanie, pomagają w radzeniu sobie z problemami i dają poczucie spełnienia do którego chce się dążyć. I jak sam mówi – nie jest pierwszym nauczycielem, który wpadł na taki pomysł, ale może jego system będzie najlepszy?