PES 2016 myClub jako free-to-play
WTFG 2.1 - Hideo Kojima
Fabuła serii Metal Gear. Część 1: Solid Snake
Fabuła serii Metal Gear. Część 2: Big Boss
Gdy zawyją syreny wspomnień mrocznego serca Silent Hill…
W co gracie w weekend? #352: RE3 2020, Steins;Gate Linear Bounded Phenogram, Gears 5, GoW4 i Gradius V
Śpiewający bossowie z Metal Gear Solid: Peace Walker to dzisiaj jeden z najbardziej charakterystycznych elementów tej gry. Ilekroć któryś publicysta lub recenzent decydował się omówić, przetestować bądź ocenić tę odsłonę przygód Big Bossa, za każdym razem przynajmniej jeden akapit musiał poświęcić nucącym melodie maszynom. Czy ten dziwny, jednych bawiący, a innych irytujący, pomysł to wszystko, za co warto pamiętać bossów z Peace Walkera? Czy główni przeciwnicy z gry mogą równać się z ekipami „Fox Hound” czy „Dead Cell”?
Uwaga, spojlery!
O pozytywnych i negatywnych aspektach gier dyskutowały już chyba dziesiątki tysięcy osób na całym świecie. Wypowiadali się gracze, pseudo-eksperci, psychologowie, dziennikarze, zaniepokojeni rodzice i inni ludzie w jakiś sposób związani z tematem. Z ich ust padały setki argumentów i rozmaite przykłady tytułów, które albo pogłębiają wiedzę gracza i rozwijają go, albo też demoralizują i pozbawiają ludzkich odruchów. Dzisiaj ja dorzucam do listy tytułów, które mają pozytywny wpływ na graczy, Metal Gear Solid: Peace Walker.
Historia powstawania Metal Gear Rising: Revengeance jest opowieścią o przemianie prawie tak zaskakującej, jak ta Raidena w cyklu Metal Gear Solid – od metroseksualnego chłopca (znienawidzonego przez fanów), po kipiącego furią cybernetycznego zabijakę. Parę lat temu ktoś w Konami wpadł na pomysł, że fajnie by było zrobić spin-off głównej serii, traktujący o wspomnianym Raidenie, skupiony mniej na skradaniu się, a bardziej na walce kataną, którą upodobał sobie bohater. Wspaniała idea, jednak chyba przerastająca możliwości ludzi, którzy jak dotąd tworzyli same skradanki. I gdy przez długi czas nikt ze studia nie pisnął o grze ani słowem, a wszyscy uznali, że projekt umarł śmiercią naturalną, MGR powrócił. Jako produkcja daleka od pierwotnych założeń, stworzona na nowo przez Platinum Games – gości odpowiedzialnych choćby za genialną Bayonettę. Co się dzieje, gdy weterani slasherów biorą się za bary z uniwersum Metal Geara? Ano dzieje się Revengeance.
Stało się to co stać się musiało. Podczas dzisiejszej konferencji Konami, poprzedzającej targi E3 2013, zaprezentowany został materiał zza kulis wielkiej epopei pana Hideo Kojimy. Jak zwykle w przypadku Metal Gear Solid, jest czym się ekscytować, choć tym razem nie zobaczyliśmy żadnego zwiastuna. Głosem Węża został za to Kiefer Sutherland!
Metal Gear Rising: Revengeance to całkiem nowe Metalu Giru, na które uwagę zwrócą przede wszystkim dwie grupy graczy: jedni to fani Platinum Games (developer), a drudzy to fani wszystkiego z Metalu Giru w tytule. Ja należę zdecydowanie do tych pierwszych i nareszcie położyłem swe ręce na demie najnowszej pozycji ojców Vanquisha.
Targi E3 mają bogatą historię kuriozalnych wpadek. Właściwie każdego roku zdarza się na nich coś dziwnego – najczęściej na konferencjach Microsoftu, Sony, Nintendo, Ubisoftu, Electronic Arts, czy dowolnej innej dużej firmy (wspomniałem o Konami?). I to właśnie te przedziwne momenty, w których otwieramy szerzej oczy lub krztusimy się ze śmiechu, zostają z nami na dłużej, przeistaczając się w krótkotrwałe, ale jednak na swój sposób nieśmiertelne memy.
A gry? Gry na E3 też będą, ale o nich poczytacie w innych wpisach, czy relacji gry-online.pl/tvgry.pl. W której przy okazji można zobaczyć chłopaków wrzucających na ruszt zdrowe amerykańskie burgery z wiadrem tłuszczu, w jednej z przeuroczych jadłodajni. Ja skupię się na tym, co pozostało w mojej pamięci z dotychczasowych targów. Czyli, będzie o wpadkach, które wracają w nocnych koszmarach marketingowców i kolejnych przeróbkach na YouTube.
Seria Castlevania w ciągu swojego niespełna 26-letniego żywota miała lepsze i gorsze momenty. Do tych drugich można zaliczyć pokraczne trójwymiarowe odsłony na Nintendo 64, a do tych pierwszych niezapomnianą (w pewnych kręgach wręcz kultową) Symphony of the Night na PlayStation i Saturna. Omawiana dzisiaj Castlevania: Aria of Sorrow, jest w pewnym sensie duchową następczynią Symphony of the Night i zarazem jedną z najlepszych gier wydanych na przenośną konsolkę Game Boy Advance.
Istniejąca od 1999 roku seria Silent Hill, od lat ściśle konkuruje z inną marką - Resident Evil. Mimo odmiennego stylu, wielu graczy porównuje obie gry ze sobą. Czy słusznie? Ciężko jest mi na to pytanie odpowiedzieć, ponieważ nie jestem fanem żadnej z nich. Jedno jest jednak pewne. W ciągu kilkunastu dni, zadebiutuje najnowsza odsłona omawianej serii, zatytułowana Downpour.
Metal Gear Ac!d był sprytnym i jednocześnie odważnym ruchem ze strony Konami. PSP potrzebowało znanych i lubianych serii, a Metal Gear Solid do nich bez wątpienia należy. Nie było jednak zbyt wiele czasu, aby opracować i doszlifować porządną wersję przygód Solid Snake’a. Postanowiono więc zaryzykować i zupełnie zmienić system. Ze skradanki zrobiła się w ten sposób karcianka.
Początkowe obawy twórcy rozwiewają bardzo szybko. Gra prezentuje się ładnie i znowu ma pokręconą fabułę, która od początku zasypuje nas zagadkami i ciekawymi postaciami. Historia Solid Snake’a w Ac!d nie ma jednak żadnego związku z właściwą linią i należy ją traktować jako niezwiązaną z właściwym uniwersum. Bohater trafia do Afryki, gdzie grupa najemników zaatakowała pewien kompleks. Wkrótce okazuje się, że wrogowie nie są do końca tacy źli, a większość bohaterów jest „szara”, a nie „czarna” lub „biała”. Z czasem wątki tej historii zaczynają tak się plątać, że przed ekranikiem konsolki człowiek zaczyna gubić się w złożonych relacjach postaci, ukrytych aluzjach i nagłych zwrotach akcji.
Hardcore Gaming 101, czyli moja ulubiona strona o grach wideo opublikowała ostatnio niesamowicie długi i niesamowicie dobry wywiad z panią Agness Kaku. W moich oczach, jest to jeden z najważniejszych i najciekawszych wywiadów dotyczących branży gier wideo jaki miałem okazję czytać. Dlaczego? Pani Agness jest nieprawdopodobnie szczera – nie ukrywa swojej opinii o współpracy z Konami, dostarcza sporo informacji o "ciemnej stronie branży" i zna się na tym, co robi.