Kolejna animacja o człowieku-nietoperzu bierze na tapetę dość ciekawy fragment z jego życia. Czy Batman dobrze wypadnie w roli ojca?
Jeszcze w październiku zachwycałem się pierwszymi odcinkami drugiego sezonu serialu "Arrow". Produkcja stacji CW zaliczyła wtedy duży skok jakościowy, który utrzymywał się przez większość odcinków. Twórcy telewizyjnych przygód Zielonej Strzały nie zawiedli swoich widzów również przy okazji ostatnich odcinków. (Spojlery)
Z komiksami jestem do tyłu prawie od zawsze, różnica względem starych czasów polega na tym, że od niedawna zacząłem nadrabiać zaległości pod tym kątem i odkryłem, jak wielką skarbnicą ciekawych opowieści są kreski panów z DC czy Marvela. Do tej pory jedyne okazje, by zapoznawać się z losami superbohaterów, dostarczały mi filmy i nie twierdzę, że nagle przestałem preferować ten rodzaj rozrywki – wręcz przeciwnie. Abym w malkontenckim stylu usiadł w kinowym fotelu i zaczął krytykować niespójności adaptacji z komiksowym oryginałem, muszę jeszcze przewertować sporo stron, nie znaczy to jednak, że w czasie mojej dotychczasowej krótkiej przygody z tym medium, nie ujrzałem ogromnego potencjału na spektakularne filmy o herosach, zalewające ostatnio wielki ekran.
"Justice League: War" to kolejny dowód na to, że jeśli chodzi o animacje, to DC w tej kwestii przewyższa niedoścignionego na polu filmowym Marvela.
Zwolennicy DC Comics mają czego zazdrościć fanom Marvela. Marvel Cinematic Universe jest dziś czymś niezwykłym. Kolejne filmy tworzą spójną całość, postaci i wydarzenia przenikają się, a seria zdążyła już zarobić krocie – ponad 5,5 mld dolarów. Zapoczątkowana Iron Manem 3 druga faza trwa w najlepsze, zataczając przy tym coraz szersze kręgi (Guardians of the Galaxy oraz wejście na teren telewizji za pomocą Marvel’s Agents of S.H.I.E.L.D.). Tymczasem wyczekiwana od lat Liga Sprawiedliwych zalicza kolejne opóźnienia – dziś wiadomo, że pojawi się nie wcześniej niż w 2017 roku. By odwieczni rywale nie uciekli jeszcze dalej, DC powinno zagęszczać ruchy. Stephen Amell i Ryan Reynolds mogą przyczynić się do nadrobienia dystansu, a poniżej przeczytacie dlaczego.
Batman, Wolverine, Superman, Thor, Kapitan Ameryka, Spider-Man... Z roku na rok filmów na podstawie komiksów jest coraz więcej. Coraz częściej są one również trudne do oglądania, a ich producenci po prostu traktują je jak szybką i łatwą maszynkę do zarabiania milionów dolarów. Wśród gąszczu słabych, żeby nie powiedzieć nędznych, tytułów znajdziemy jednak kilka takich, które warto zobaczyć. Oto dziesięć najlepszych filmów na podstawie rysunkowych historii.
Serialowych, jesiennych powrotów coraz więcej, a moja lista telewizyjnych produkcji, które staram się śledzić na bieżąco, z roku na rok robi się coraz dłuższa. Czas jednak nadrobić jedną z zaległości, która w zeszłym sezonie zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Czy tak samo będzie z nową serią serialu o mścicielu z łukiem? (Drobne spojlery.)
Filmy o superbohaterach przeżywają swoisty boom. Na kinowych ekranach niepodzielnie rządzi Marvel i kolejne przygody bohaterów z grupy Avengers, zaś po piętach depczą im postaci z DC, wraz z Batmanem i Supermanem na czele. Jednak jeszcze niedawno, trafiło nam się naprawdę wiele gniotów. Przed Wami lista ośmiu najgorszych filmów o superbohaterach.
W końcu poznaliśmy nazwisko aktora, który wcieli się w Batmana w nadchodzącym sequelu "Człowieka ze stali". Internet zawył, internauci krzyczą a ja całą sprawę widzę zupełnie inaczej.
Moje zainteresowanie filmami animowanymi z superbohaterami skończyło się gdzieś jeszcze w dzieciństwie i trwało to aż do zeszłego roku. Obejrzałem sobie wtedy ostatnią część trylogii Nolana "Mroczny Rycerz powstaje", skończyłem grę Batman: Arkham City i rozbudziło to we mnie chęć poznawania dalszych losów człowieka-nietoperza. Postanowiłem przyjrzeć się dokładniej jak wygląda sytuacja z filmami animowanymi.