Nienawidzę mody na gry free to play. Teoretycznie darmowe produkcje, w rzeczywistości skonstruowane tak, że albo płacisz, albo wkurzasz się na widok tego jak mozolne są twoje postępy. Bywa, że obchodzisz się smakiem na widok funkcji, które dostępne są tylko za wydaniem wcale nie tak małej kasy. Moda ta dosięga też dużych, znanych marek i stąd kolejne ich odsłony oferujące mniej niż poprzednie produkcje, za to teoretycznie darmowe. Czasem mają też dodatkowe funkcje, które w takiej formie irytują, a w zwykłej wersji mogłyby okazać się bardzo wartościowym dodatkiem do serii. A nawet nie to jest w tym wszystkim najgorsze. Niee, najgorsze jest to, że mimo uproszczeń, mimo wyciągania na każdym kroku pieniędzy, mimo oparcia głównie na powolnym grindzie – te gry potrafią wciągnąć na amen.
Marvel bardzo konsekwentnie i sensownie buduje swoje filmowe uniwersum. Filmy miewa lepsze i gorsze, ale generalnie nieschodzące poniżej pewnego poprawnego poziomu. Stąd oczekiwania względem pierwszego aktorskiego serialu, będącego częścią wykreowanego na wielkim ekranie świata superbohaterów, miałem względnie wysokie. Opowieści o agentach S.H.I.E.L.D. miały potencjał na bycie całkiem interesującym tytułem, zacierałem też ręce na myśl o licznych występach gościnnych mniej znanych bohaterów z kadrów komiksów. Po połowie sezonu, niestety, mogę z całą pewnością stwierdzić, że potencjał ten został całkowicie zmarnowany, a serial, choć zalicza pewną tendencję zwyżkową, to i tak jest jedną z większych telewizyjnych pomyłek sezonu.