Filmowo-serialowe podsumowanie roku 2021 - najlepsze rzeczy, które widziałem
Muzyczne podsumowanie roku 2021 - najlepsze albumy!
Abradab + Coma = Kashell. Recenzja debiutanckiej płyty
Wszystko, co ostatnio obejrzałem - minirecenzje filmów i seriali
Limp Bizkit wraca po 10 latach. Recenzja albumu Limp Bizkit Still Sucks
Recenzja albumu Sleep Token - This Place Will Become Your Tomb. MNIAM!
Zjawa to dosyć dziwny film. Kinematograficzna perfekcja ożeniona z czymś bardzo niewygodnym. Nie sposób nie docenić tego, co Alejandro Gonzalez Inarritu zrobił we współpracy z Leonardo DiCaprio, ale jednocześnie dobrze wiem, że nie będę chciał tego filmu oglądać drugi raz. Postaram się Wam nakreślić, o co z tą Zjawą chodzi i czy zasługuje na te 12 nominacji do Oscara, 3 bardzo ważne Złote Globy (dramat, reżyser, aktor) i masę innych wyróżnień.
Scenariusz do Zjawy powstał na bazie niewiarygodnej, ale zupełnie prawdziwej historii. W latach 20-tych XIX wieku podróżnik Hugh Glass zostaje ranny i zostawiony w dziczy przez traperów, z którymi przedzierał się przez zalesione pustkowia. Cudem wyrywa się z objęć śmierci i napędzany przez żądzę zemsty rozpoczyna mozolną drogę do cywilizacji. To wydarzyło się naprawdę i to pokazano w filmie. Ale Zjawa wprowadza kilka istotnych dramaturgicznie zmian, dzięki czemu widz często skręca się w fotelu. Prawdziwy Hugh Glass nie miał syna, jego walka o przetrwanie miała miejsce późnym latem, gdy temperatury wynosiły kilkanaście stopni, zaś lasy i góry, przez które musiał się czołgać były zdecydowanie mniej imponujące, niż filmowe Góry Skaliste. Rozumiem jednak podjęte decyzje, dzięki którym cała ekipa miała dużo trudniejsze zadanie, co z kolei zaowocowało naprawdę dobrą produkcją.
FSM: Bez owijania w bawełnę. Od pierwszego zwiastuna serialu Lucifer oboje na niego czekaliśmy. Świetny główny bohater - współczesne wcielenie Szatana, w lekko komediowym sosie, przeżywający różne mroczne przygody w Los Angeles? Wyglądało super. Serial w końcu oficjalnie zadebiutował, a wszyscy zainteresowani mogli się zań zabrać. Zabraliśmy się i my!
Klaudyna: Wabikiem dla nas był głównie Neil Gaiman. Bowiem serial Lucifer jest adaptacją komiksu o tym samym tytule, którego jednym z twórców jest właśnie Gaiman.
F: A dokładniej: postać Lucifera pojawiła się w serii Sandman, po czym doczekała się własnego spin-offu w postaci osobnej kolekcji zeszytów. Ale nie będę oszukiwał - Sandmana czytać zaczęliśmy, ale braki sklepowe sprawiły, że nasza kolekcja jest niekompletna, więc komiksowe wcielenie pana diabełka jest mi/nam w zasadzie obce. Skupmy się zatem na tym telewizyjnym.
Podobno istnieje tylko 7 podstawowych historii, jakie można opowiedzieć. Pokonanie potwora, wzbogacanie się, wykonanie zadania, podróż, komedia, tragedia i ponowne narodziny. Wszystkie książki, filmy, seriale i gry korzystają z tej bazy. Ale Hollywood idzie o krok dalej. Blake Snyder, nieżyjący już scenariuszowy guru (który ma zaskakująco niewiele zrealizowanych własnych scenariuszy, ale najpewniej wspomógł setki twórców w procesie kreacji), napisał w 2005 roku książkę Save the Cat! analizującą najpopularniejszą, trzyaktową strukturę fabuły popularnych filmów. Proste wypunktowanie podstawowych zasad rozwoju historii okazało się być tym, czego Hollywood najwyraźniej bardzo potrzebowało, bo "nagle" wszystkie wysokobudżetowe filmy zaczęły wyglądać podobnie.
Pamiętacie Skunk Anansie? W drugiej połowie lat 90-tych robili niezły dym na polu z alternatywnym rockiem. W tle trójka zdolnych instrumentalistów, a za mikrofonem charyzmatyczna, łysa, obdarzona potężnym głosiskiem Skin. Trochę ich słuchałem, trochę lubiłem, potem zniknęli na kilka długich lat, by wskrzesić zainteresowanie zespołem w roku 2009. Po wydaniu kompilacji hitów na rynku pojawiły się dwa premierowe albumy, aż dotarliśmy do dzisiaj. Do najnowszego krążka zatytułowanego Anarchytecture.
Ósmy film Quentina Tarantino, Nienawistna ósemka, od dłuższego czasu jest na horyzoncie wielu filmojadów. Po sukcesie, jakim był Django, mówiło się o trzecim odcinku tej nieformalnej "trylogii zemsty", jaką rozpoczęły Bękarty wojny. Po ujawnieniu zamysłu i tytułu - The Hateful Eight - droga do realizacji była wyboista. Scenariusz wyciekł, Tarantino się zdenerwował i chciał zamienić film w powieść, ale koledzy aktorzy go przekonali i gotowe dzieło możemy w końcu oglądać na ekranach kin. Zapraszam zatem na podzieloną na osiem części recenzję Nienawistnej ósemki.
W świecie filmu jest miejsce na absolutnie wszystko, co może sobie człowiek wymarzyć. Cuda, magia, niezwykłe światy... A gdy w grę wchodzi nikły budżet, językowa bariera i niechęć do przejmowania się tak trywialnymi sprawami, jak licencje czy prawa autorskie, pojawiają się nieoficjalne, nielegalne, nieautoryzowane wersje hitów. W Hollywood od kilku dekad istnieje zjawisko mockbustersów, czyli filmów będących tańszymi kopiami świeżutkich hitów, ale dużo ciekawsze rzeczy działy się za granicami USA. Turcja to mistrz. Władca celuloidu. Kwintesencja filmowości. Powstało tam zaskakująco dużo "ichnich" wersji słynnych filmów, a ja teraz przedstawię Wam 7 najlepszych tego typu produkcji.
Dziewczynę z pociągu czyta, przeczytał lub zaraz przeczyta prawdopodobnie każdy potrafiący posługiwać się książką człowiek. Kogo nie spytam, albo dostał powieść Pauli Hawkins w prezencie, albo właśnie zamierza ją kupić, ewentualnie czeka, aż tata ją przeczyta. A okładka na dodatek twierdzi, że co 6 sekund ktoś w USA Dziewczynę kupuje... Co cóż. Skoro taki to hicior, to i ja dołączyłem do tych wszystkich, którzy książkę znają. A teraz ją krótko zrecenzuję.
Dziewczyna z pociągu to psychologiczny dreszczowiec, który szybko staje się opowieścią z cyklu "kto zabił?". Tego typu rzeczy powstała już cała masa, więc autorzy dwoją się i troją, żeby tchnąć nieco życia w ten klasyczny powieściowy gatunek. Paula Hawkins pomyślała i zrobiła, co w jej mocy, by Dziewczynę czytało się dobrze. Efekt? Sukces! Nie mamy tu do czynienia z objawieniem, a niektóre cytaty na okładce są nieco przesadzone, ale trzeba przyznać: jak na debiut, jest rewelacyjnie, jak na jeden z wielu papierowych thrillerów, jest dobrze.
FSM: Droga żono, mam wrażenie, że seriali o tematyce typowo magicznej jest albo bardzo niewiele, albo o niewielu wiem.
Klaudyna: O czarodziejach i czarodziejkach? Próbuję sobie coś przypomnieć i... nic. Wiedźmin był :)
F: Znowu Wiedźmin wraca, a przecież o tym serialu przypominać sobie wcale nie chcemy. Tymczasem magia w wielu fikcyjnych światach istnieje i ma się dobrze, ale chyba zbyt rzadko jest ona łączona ze współczesnym światem. Harry Potter to oczywiste skojarzenie i największy "magiczny" sukces ostatnich lat, w którym nasza teraźniejszość współistnieje z uniwersum magii, a w głowie mam jeszcze takie kolorowe patrzydło z Nicholasem Cage'em - Uczeń czarnoksiężnika. Tam też były czary i współczesność. No i chyba tyle, tak na szybko...
K: O Wiedźminie nie chcemy przypominać, ale zawsze kiedy jest okazja, by się trochę po podśmiechiwać się, warto skorzystać. O, ale tak mi się przypomniało. Czarodziejki przecież istnieją w Supernatural. Wiedźmy również goszczą w Pamiętnikach wampirów. Fakt - w obu serialach są tylko postaciami urozmaicającymi fabułę. Wychodzi na to, że współcześni czarodzieje i czarodziejki nie mają lekko i w sumie jest to dziwne, bo to wdzięczny temat.