W niedzielę nawiedziło mnie uczucie wypalenia związanego z grami. Na szczęście przyszedł mi z odsieczą Czarny Wilk. Zasugerował wyjście ze strefy komfortu i zagranie w coś, zupełnie nowego, co kompletnie nie wpisuje się w profil lubianych przeze mnie gatunków.
Uznałem to za świetny pomysł, więc zajrzałem na swoją listę życzeń, a tam znalazła się gra pod tytułem DevLife.
Ostatni artykuł o CYBERPUNK 2077 pisałem w styczniu tego roku, kiedy świat obiegła informacja, że gra zostanie przesunięta po raz pierwszy. Wtedy nikt z nas nie wiedział, iż zrobią to ponownie i ostatecznie dopiero pojawi się 10 grudnia.
Jeszcze jakiś czas temu otwarcie piałem, że kolejna odsłona „Assassin’s Creed” mnie najzwyczajniej w świecie ominie, bo nic specjalnego w serii nie zmieniało się już od lat. Jednak za sprawą kolegi i jego zdolności perswazji, dodałem to do koszyka i cierpliwie czekałem na premierę.
Kiedy to nadeszło, jakoś tak nie czułem niczego, żadnej ekscytacji, ale mimo to czekałem na załadowanie gry na dysku konsoli.
Nie zawsze byłem fanem Spider-Mana, jednak gra, którą zrobiła ekipa z Insomniac Games, wciągnęła mnie bez reszty i stała się jedna z moich ulubionych pozycji na konsoli PlayStation 4. Kiedy dowiedziałem się, że ma pojawić się również Spider-Man: Mile Morales.
Muszę się wam do czegoś przyznać. Mianowicie do tego, że mam listę gier, w które jeszcze nie grałem, bo jakoś ciągle nie było mi po drodze.
Mam świadomość, że pewnie nie jestem tutaj jedynym graczem, mającym coś takiego gdzieś tam z tyłu głowy, co ciągle „jest do nadrobienia”. Koszmar, prawda?
Nie jestem fanem gier, gdzie skradanie to coś wręcz kluczowego. Jednak trafiły się takie wypadki, gdzie bawiłem się świetnie, a pisząc te słowa patrzę w stronę serii Dishonored od Arkane Studios.
Niech pierwszy dobędzie miecza świetlnego ten, który nigdy nie kupił czegoś na promocji. A konkretniej obniżonej ceny gry Mark of the Ninja Remastered na japońską konsolę Nintendo Switch. Dziś nie żałuję tych 20 złotych, które wtedy wydałem.
Ten zakup oczywiście został przyklepany przez naczelnego pstrykacza Twittera, który co prawda nie grał w tę produkcję, ale uznał, że to był dobry cebula deal. A po jego słowach nacisnąłem kup i efektem mojej rozgrywki jest poniższy artykuł.
Inwestowanie w gry to super sprawa!
Nie jestem osobą, która śledzi często kampanie na takich stronach, jak „Kickstarter”, czy „Wspieram.to”.
Jednak, gdy już mam ku temu sposobność to dorzucam się do projektów komiksów, gier planszowych, projektów społecznych oraz gier komputerowych.
Kolejny miesiąc się kończy, a ja mam tym razem więcej do napisania niż zakładał oryginalnie plan na marzec. Dziś kończy się kwiecień, a ja piszę podsumowanie miesiąca, ale tym razem z materiałem za dwa, ponieważ wcześniej przespałem.
Kwarantanna, która obecnie panuje naokoło nas ma jedną zaletę (przynajmniej dla mnie), mogę w końcu spokojnie nadrobić komiksy, których parę się zebrało, podczas kiedy chłonęło się inne dobra popkultury.
Następny miesiąc się kończy, a ja mam dla was kolejne i krótkie podsumowanie tego, co było u mnie w konsolach. Mogę powiedzieć śmiało, że w końcu zmniejszam swoją kupkę wstydu stopniowo, ale z sukcesem.