Internet ma to do siebie, że jest tak wielki i nieprzebrany, iż ponoć tylko sam Chuck Norris jest go w stanie umieścić na dyskietce. Tak, tak, żarty o tym panu stały się niemodne, bo teraz nowym trendem jest tekst wygłaszany przez NPC'ów w Skyrimie, który brzmi: "Then I took arrow to the knee", co w wolnym tłumaczeniu znaczy tyle co "dostałem strzałą w kolano". W dużym ogólniku - tłumaczą one swoje życiowe porażki tym prostym zdaniem ;D
Ps. W rozwinięciu filmik.
Do gier MMO podchodzę jak pies do jeża - boję się, że po kilku godzinach ocknę się z zapytaniem: co ja tutaj właściwie robię? Nie odnajduję bowiem uciechy ze źle nakreślonej historii, nie spełniam się w grindzie, a także porównywaniem mnóstwa cyfr, tak, bym mieć pewność, że ów zbroja jest lepsza od poprzedniej o 0,3%, a miecz, który wypadł z właśnie ubitego w lesie dzika, zadaje więcej obrażeń. Nie klei się to prostu, a obecni gracze od lat wychowywani na owym fundamencie, nie oponują za poprawą tego stanu. Ale ja tak.
Za sprawą gier RPG osadzonych w realiach fantasy, plądrowanie podziemi stało się sentymentalnym powrotem do chwil, gdy wraz z paczką znajomych wspólnymi siłami staraliśmy się wydrzeć stamtąd możliwie dużo złota, a okazjonalnie również przywdziać nowy, lepszy ekwipunek, nie bacząc na los żyjących w nim kreatur, ani to ile trudu włożono w jego budowę. Bullfrog, wraz z „Dungeon Keeper”, postanowił odwrócić tą oklepaną konwencję.
Zakupione za ciężkie pieniądze pakiet pięciu gier [Orange Box] w momencie premiery wydawał się być piekielnie kuszącą pozycją. Wszystkie, aktualne odsłony serii Half Life, zachwalany zewsząd Portal mający stanowić kamień milowy gier logicznych, a wreszcie Team Fortress 2. O którym nie wiedziałem nic, poza faktem, że to pełnoprawny tytuł moda, który spopularyzował klasy postaci w multiplayerowych FPS’ach. Summa summarum to jemu poświęciłem właśnie najwięcej czasu.
Jakiś czas temu w sieci pojawiła się zapowiedź nowej produkcji studia Airsoft GI, a dziś możemy oglądać jej pełną wersję opartą na przygodach postaci z L4D. Warto zrobić to z dwóch powodów - jednym z nich jest fakt, iż po prostu wygląda świetnie, każąc paść na kolana przed włożonym w to wszystko ogromem pracy. Drugim natomiast ... no cóż, po prostu obejrzyjcie.
Niech pierwszy rzuci padem ten, kto nigdy nie obraził drugą osobę w trakcie gry sieciowej. Chyba każdy, kto choć raz spróbował gry przez internet, spotkał się z tym zjawiskiem, nierzadko samemu go tworząc. Bo nie da się ukryć, że na serwerach wprost buzuje od emocji, ale czy jest to pożądane, i zasadniczo skąd w ogóle bierze się ten cały hate?
Walka z piractwem sięga czasów, gdy wodowano pierwsze łodzie, a niektórzy wyszli z założenia, że zamiast czekać na efekty ciężkiej pracy, można je w krótką chwilę po prostu złupić. W XXI wieku wciąż, co prawda jest praktykowane, na przykład na wybrzeżach Somalii chociażby, ale wkroczyło też w nową odnogę za sprawą kradzieży własności intelektualnej. I tak jak niegdyś załogę uzbrajano w broń palną, bądź otaczano eskortą, tak dziś, gdy nasz wróg pozostaje bardziej anonimowy, należało zastosować zupełnie nowy rodzaj środków w grach video.
Zdałem sobie właśnie sprawę, że tytuł świetnie oddaje istotę problemu gry – otóż mówi o pozostawieniu na śmierć. Przykrość tym większa, iż posiada specjalny slot w moim sercu. Niezapełniony, bo nikt nie wydał jeszcze czegoś podobnego, a mianowicie gry łączącej w sobie elementy survival-horroru, z kooperacją, w formie FPP. A nawet jeśli, to nie w takiej fajnej formie jak Left 4 Dead.
Codziennie, nawet kilka razy dziennie, przeglądam serwisy growe głodny informacji. I powoli, acz nieubłaganie, dochodzę do wniosku, że dzień bez choćby najmniej wzmianki na temat Skyrima, to dzień zmarnowany. A także mniejsza ilość odsłon, bo jest teraz na absolutnym liderem w kategorii "o tym się mówi", "o tym się pisze", "na to się narzeka". Strach lodówkę otworzyć.
Mógłbym rzec, iż chciałbym zamówić sobie podobny zestaw do domu, ale musiałbym ściągnąć i ładnie poprosić o to ekipę z programu "Gadget Show", która wznosi na wyżyny szeroko pojęte gadżeciarstwo. Ale dość słów, niech przemówi prawie 18-minutowe video.
Choć liter nie wyznaje, jeno łby rozwalać umiem, spowiadam się przed Wami czcigodni kamraci, nim czort porwie mą duszę w czeluścia piekielne, albo kapitan kapryśnie zechce ujrzeć jak wiatr kołysa me truchło na rei. Tedy wiedzcie, że psie syny z Karaibów mogą nam jeno pokładać szorować, choć uważajta powiadam - bo zwierzenia moje mocne niczym beczułka rumu, a zajmująca jak jeno bitka z samym chędożonym Krakenem!