To jak muzyka w grach komputerowych jest ważna chyba nie trzeba nikomu mówić. Buduje nastrój, odwzorowuje to co się dzieje na ekranie, reaguje na to co robimy, umila nam czas spędzany z grą i nie pozwala, by z głośników nie wydobywało się nic prócz dźwięków gracza i świata. Muzyka nie pojawia się tylko jako lepsze lub gorsze tło. Pomijając produkcje, w których jest kluczowym i integralnym elementem, na przykład Guitar Hero, jest kilka gier, w których pojawia się postać muzyka wynosząc samą muzykę ponad określenie „tło”.
Gra w życie (The game of life) obchodzi w tym roku czterdzieści pięć lat. Zrodzona w umyśle Johna Hortona Conway'a, a spopularyzowana przez znanego wielbicielom matematycznych łamigłówek Martina Gardnera do dziś jest eksploatowana i inspiruje wielu naukowców, głównie matematyków i teoretyków ewolucji. Czym jest ten bardzo prosty w założeniach program i co w nim takiego wyjątkowego?
To były fajne czasy. Siadasz przed telewizorem ze znajomymi, pełen ekscytacji i zapału. Są kanapki z serem żółtym, chipsy Ruffles, czy inne Rebels, jest picie w woreczku. Telewizor podłączony do magicznego pudełka – odtwarzacza kaset wideo. Równie magiczna taśma w pudełku z mega twardzielem na okładce i wystrzałową nazwą filmu -. To będzie dobre kino. Wkładasz kasetę do odtwarzacza, na ekranie pojawia się seria glitchy obraz jest nierówny. Używasz pokrętła dostrajania obrazu, w końcu w Twoim modelu odtwarzacza nie było jeszcze automatycznego. Jeszcze chwila, obraz uspokaja się, ale i tak jest lekko przebarwiony i krzywy po prawej stronie – kaseta odtworzona była chyba sto razy. Ale i tak jest dobrze – zaczyna się seans poprzedzony elektryzującą muzyką. Muzyką doby filmów VHS.
... Czyli o tym jak wiejskie etapy w Wiedźminie 1 mają się do tradycyjnej wsi polskiej. W dzisiejszej, pierwszej części zerkniemy na układ wsi i kilka zewnętrznych, charakterystycznych jej cech.
Gry RPG to dość zaśniedziały gatunek. Nieważne, czy oparte są o mocno eksplorowane krainy fantasy, steampunk, czy futurystyczne światy twardego science fiction. Rozwijamy wciąż te same umiejętności, wykonujemy te same questy w stylu "przynieś 5 skór wiewiórek, bo cała wioska nie może sobie poradzić, dostaniesz błyskotkę", zabijamy te same zastępy orków, czy robotów. Co prawda raz na jakiś czas ktoś wyskoczy z innowacyjnym lub prześmiewczym podejściem do tematu, a RPG zadomowił się wśród innych gatunków(o czym pisało ostatnio kilka osób), ale ogólnie jest to ciągłe wałkowanie tego samego. A gdyby zrobić coś opartego o rzeczywistość? W końcu mawiają: cudze chwalicie, swojego nie znacie.
Dawno temu w zamierzchłych czasach, gdy dopiero kształtowałem powoli swój gust muzyczny, a Internet był luksusem tylko dla wybranych wizyty u mojego sąsiada były bardzo inspirujące. Trzeba było przyznać, że miał w sobie pewien rodzaj charyzmy, który związany był z muzyką. Nie imały się go popularne w telewizji i radiu hity. Zamykał się w pokoju i katował utwory, które trudno mi było przypasować do jakiegokolwiek mi znanego nurtu. Dziś przypominam sobie bardzo niewiele z tych dźwięków. Na pewno Jean Michel Jarre, parę kawałków Knopflera, Vangelis... I Mike Oldfield.
No Man's Sky pojawił się w internetowych czeluściach jako niejasna, ale dosyć elektryzująca mrzonka, jakoby małe studio tworzyło sandbox nowej generacji symulujący cały wszechświat. Kilka zdań, dwa obrazki na krzyż wystarczyły, żeby całkiem spore grono osób zainteresowało się tym produktem. Potem krótki film, charakterystyczne, introwertyczne wypowiedzi Seana Murray'a, lidera grupy Hello Games odpowiedzialnej za tajemniczy No Man's Sky. Był to początek niezdrowego wprost zainteresowania produkcją, którą hype zaczął niszczyć zanim jeszcze wpadła w ręce graczy.
Kot. Mityczny łącznik między światem doczesnym, a tym co poza nim. Towarzysz człowieka budzący podziw i szacunek w takich samych proporcjach jak niepokój i niechęć. Niezależny samotnik dumnie kroczący swoimi drogami. Niegdyś utożsamiany z bóstwami, dziś wyleguje się na tronie... Internetu.
Po długiej przerwie wreszcie zdecydowałem się zebrać materiał i napisać drugą część artykułu. W pierwszym wpisie zapoznaliśmy się ze wsią przedstawioną w grze Wiedźmin. Na podstawie Podgrodzia oceniliśmy jak układem przestrzennym i wyglądem zewnętrznym etapy wiejskie mają się do prawdziwej polskiej wsi z czasów osiemnastego i dziewiętnastego wieku. Dziś wstąpimy do kilku chat, przyjrzymy się wnętrzom i sprzętom wieśniaków z Wyzimy.
W poprzednim artykule napisałem co nieco na temat tajemniczego Devil Doll. Dziś postanowiłem przybliżyć kilka faktów na temat ostatniego wydanego dzieła formacji - Dies Irae. Obejrzymy też kolekcjonerską edycję tego albumu.
Ostatnia część serii „Wsi spokojna, wsi wesoła”, w której pod lupę wziąłem grę Wiedźmin i pokazuję w jakim stopniu twórcy czerpali inspiracje z polskiej tradycji ludowej i słowiańskiej spuścizny. W pierwszej części, na podstawie Podgrodzia przyjrzeliśmy się wsi wyzimskiej i skonfrontowaliśmy ją z tradycyjną polską wsią. Druga część serii traktowała o wnętrzach chat. Dziś przyjrzymy się temu, co prawdziwi wiedźmini lubią najbardziej. Nie, nie chędożeniu. Potworom grasującym po wyzimskich wsiach.
Wszystkim 1 maja, czyli nasze Święto Pracy kojarzy się jednoznacznie z komunistycznymi czasami i pochodami celebrującymi pracę i samych pracowników. Prawda jest taka, że ów święto obchodzone jest niemal na całym świecie, a jego geneza sięga daleko, bo do końca dziewiętnastego wieku. Wydarzenia te, jak i wątek klasy robotniczej uciskanej i walczącej o swoje prawa stały się inspiracją dla niejednego twórcy gier komputerowych.
Lubię muzykę. Może ekspertem teoretycznym nie jestem, ale przez lata kształtowany gust muzyczny (zamiłowania do muzyki nie odziedziczyłem po rodzicach, do wszystkiego musiałem sam dojść) pozwolił mi wyrobić swoje zdanie o wielu gatunkach i twórcach. Dziś chciałbym Wam przybliżyć postać enigmatycznego Mr Doctora i jednej z najbardziej tajemniczych grup, o jakich słyszałem: Devil Doll.
Światy w grach komputerowych, najczęściej w grach z gatunku RPG są często budowane od podstaw - cały sztab ludzi musi stworzyć lokacje, mapy, bohaterów, zadania, do tego wszystkiego napisać odpowiednie tło historyczne. Twórcy gier, by ich dzieło było pełne muszą pamiętać o bardzo wielu elementach, czasem wydawających się nieistotnymi. Projektując tkankę miejską, wiejską lub po prostu zespoły budynków warto jest zwrócić uwagę na najważniejsze cechy, jakimi muszą się charakteryzować, by miejsce to nadawało się do życia przez cyfrowych mieszkańców. Są to budynki mieszkalne, produkcyjne, ulice, chodniki, sklepy, ważne dla rozgrywki punkty charakterystyczne i inne drobne detale, które pozwolą stwierdzić graczowi - tu się da żyć! Dopełnieniem tego wszystkiego powinna być zieleń - ta, zależnie od miejsca manifestuje się poprzez ogrody przydomowe, przyświątynne, parki, skwery, aleje, warzywniaki, labirynty i tak dalej... W świecie rzeczywistym odgrywały i nadal odgrywają olbrzymią rolę. Jak to jest z grami komputerowymi?
MUD, czyli Multi-User Dungeon to gatunek gier, który dał podwaliny pod jedną z ważnych gałęzi sieciowej rozrywki: MMORPG. Ludzie spotykali się w wirtualnych światach wcześniej, niż wielu mogłoby sądzić. Jednak zanim pojawił się ten dziwny twór jedną nogą stojący w klasycznych grach fabularnych, a drugą w świecie komputerów musimy cofnąć się w czasie do początków cyfrowej rozrywki.