Witam wszystkich. Dawno nie pisałem nic na Gameplayu. Raz byłem chory, później robiłem sobie test na koronawirusa, innym razem kolega namówił mnie na wspólne granie itp. Wiecie jak to jest. Udało mi się jednak ukończyć kilka tytułów, o których mogliście przeczytać w poprzednich odcinkach tego cyklu. Growe życie toczy się jednak dalej. Tym razem ogrywam The Eden of Grisaia, a więc trzecią część przygód uczniów Akademii Mihama.
The Eden of Grisaia
Po drugim ukończeniu Umineko potrzebowałem jakiejś powieści wizualnej do ogrywania. Minęło kilka miesięcy odkąd uruchomiałem ten tytuł. Końcówka poprzedniej części tej trylogii wciągnęła mnie tak bardzo, że niespecjalnie zagłębiając się w historie poszczególnych heroin przeskoczyłem od razu na wielki finał trylogii.
Gra zaczyna się od potężnej bomby. Yuuji zostaje wplątany w atak terrorytyczny na konsulat Kazachstanu i osadzony w zimnej, podziemnej celi. Na domiar złego jego oficer prowadząca, JB, zostaje pozbawiona wszelkich uprawnień, jakie przysługiwały jej jako pracownicy firmy zajmującej się japońskim bezpieczeństwem narodowym.
Żeby tego było mało osoby prawne zajmujące się finansowaniem, szkoły w której dzieje się akcja trylogii postanawiają wycofać się z tej inwestycji. Dyrektor Chizuru informuje wszystkie uczennice, że mogą już powoli pakować walizki, bo Akademia Mihama zostaje zamknięta.
Bohaterki postanawiają, że zrobią wszystko, aby uratować ich najbliższego kolegę. Tutaj jest trochę nieścisłości fabularnych względem pierwszej części, gdyż tam główna ścieżka fabularna rozdzielała się na pięć różnych ścieżek fabularnych, podczas których mogliśmy lepiej poznać konkretną dziewczynę.
W Edenie wszystkie te ścieżki wrzucono z powrotem do jednego worka. Dziewczyny uznają, że skoro Yuuji pomógł im w przeszłości z ich sprawami osobistymi, to są mu coś winne.
Problem tkwi w tym, że to zwykłe uczennice, a ich przeciwnikiem jest potężna organizacja, która nie zawaha się przed niczym. Pomocną rękę wyciąga do nich Thantaos. Czym on jest? To superkomputer wyposażony w moduł sztucznej inteligencji, zajmujący się zbieraniem i przetwarzaniem danych. Ma tylko jeden cel: Zapewnić Japonii bezpieczeństwo. Nie będzie to jednak łatwe, gdyż terroryści odpowiedzialni za wspomniany wcześniej konsulat żądają jego wydania wraz z planami działania.
Stawka toczy się więc o jeden z najbardziej nowatorskich i zawansowanych systemów komputerowych.
Całkiem nieźle jak na grę erotyczną. O ile The Labyrinth of Grisaia nie posunął zbytnio historii z pierwszej części do przodu, gdyż opowiadał o przeszłości protagonisty, tak tu opowieść ruszyła z kopyta. W grze można zobaczyć sporo nowych miejscówek i posłuchać całkiem nowych kompozycji muzycznych, na mnie jednak największe wrażenie zrobiły unikatowe statyczne tła, z których znany jest ten gatunek.
Zawsze lubiłem, gdy najważniejsze sceny w całej historii są odpowiednio podkreślone jakąś nietuzinkową grafiką.
Bardzo podoba mi się to, że tym razem to koleżanki Yuujiego przejmują stery. Mam dość historii, w której jakiś dzielny chłopak/mężczyzna ratuję dziewczynę w potrzasku. Tutaj pokojówka rozbraja bomby, a kucharka hojnie obdarowana przez naturę jest mistrzynią samochodową, która za kierownicą Toyoty nie daje żadnych szans kierowcy Bugati Veyrona.
Jeśli przysiądę do tej historii na dłużej, to prawdopodobnie uda mi się ją ukończyć we wrześniu. Jestem teraz bardzo głodny gier wideo, więc gdy tylko znajdę trochę więcej czasu postaram się coś o nich jeszcze napisać.
To tyle z mojej strony. Trzymajcie się ciepło i nie zapomnijcie od czasu do czasu włączyć swojej ulubionej gry. Level sam się nie wbije. Do następnego razu.