Grudniowe czytanie - będzie King Mróz Pilipiuk Thorgal Spider-man Kajko i Kokosz - hongi - 11 stycznia 2022

Grudniowe czytanie - będzie King, Mróz, Pilipiuk, Thorgal, Spider-man, Kajko i Kokosz

Grudzień to miesiąc Mikołaja, Świąt Bożego Narodzenia, prezentów, choinki, śniegu oraz szybkiego i niekontrolowanego znikania pieniędzy z kont bankowych i to bez napadów. To także czas bycia dobrym dla innych oraz dzielenia się, a także przypomnienie sobie, że mamy krewnych, a przy okazji świąt to będzie grzechem się z nimi nie spotkać. Grudzień to też masa smacznego jedzenia, słodkich placków, barszczu z uszkami, czy smażonej ryby. To także nieskończenie długie sprzątanie, gotowanie i przygotowywanie się na przyjście rodziny. Grudzień to także miesiąc nadziei na lepszy nowy rok, który powinniśmy połączyć z narodzinami naszego Pana, ale grudzień to także nieustanna walka z czasem, konsumpcyjna wojna, w której bierzemy czynny udział, pracując lub konsumując. Wiele osób, zamiast sobie porządnie odpocząć w święta, stara się dogonić tradycje. A przecież można inaczej. Zabrać książkę, komiks, nie zawsze rodzinę i wsiąść do samolotu, by za kilka godzin siedzieć sobie w jakimś ciepłym kraju i cieszyć się ulubionym autorem. Wszystkim Wam w tym nowym roku 2022, życzę dużo zdrowia, bo to dziś produkt lekko deficytowy, dużo fajnych i zaskakujących zwrotów akcji w komiksach i książkach, a także byście więcej czytali, niż grali. Zdrówko jeszcze raz i zapraszam na Inny Regał #32, w którym opowiem o kilku pozycjach, jakie udało mi się przeczytać w tym mocno dołującym i jakże krzepiącym Grudniu.

Danse Macabre Stephen King

Tak, jak już wspominałem w listopadzie, udało mi się na początku grudnia skończyć książkę Stephena Kinga Danse Macabre. Cóż można powiedzieć o niej? Jest zdecydowanie nie na czasie. Wywody, felietony i rozmyślania autora nad filmami, serialami, ogólną telewizją, radiem, czy w końcu książkami i samym horrorem, są spoko i fajnie się tego słucha, ale każdy przykład to coś, co ukazało się przed rokiem 1980, czyli dla większości nas, okres, gdy prezydentem był Władysław Jagiełło. Sama książka ukazała się w 1981 roku, a ja czytałem wersję poprawioną, która ma jeszcze kilka smaczków, różniące ją od pierwowzoru. Nie zmienia to faktu, że książka jest obecnie tylko dla fana twórczości Stephena Kinga lub osoby, która stara się odfajkować wszystkie pozycje autora. Kimś takim jestem ja. I staram się to zrobić od bardzo wielu lat. Niestety osoba, która szuka w prozie Kinga samych najlepszych opowieści, lepiej niech omija ten tytuł. Żadnej przygody i ciekawych bohaterów, czy potworów z szafy. Zwykłe lanie wody, w ten dobry sposób, przez autora na tematy ogólnej, już lekko przeterminowanej, popkultury. Do tego dochodzi kilka historyjek z życia, które fajnie wkomponowują się w całość. Jeśli nie jesteś fanem Kinga lub nie piszesz pracy na temat horroru w latach 1950-80, to lepiej pomiń tę pozycję.

Po Drugiej Stronie Książki Andrzej Pilipiuk 

W sumie to bardzo długi wywiad, składający się z luźnych rozmów, spisanych przez Jacka Skrzypacza z tytułowym Andrzejem Pilipiukiem. Po lekturze wiem o wiele więcej o samym pisarzu, jego historii oraz poglądach na świat. Dochodzi do tego jeszcze masa, tona, hektolitry wiedzy, na temat jego dzieł. Każdy rozdział jest o czymś konkretnym, pogrupowany tak, by czytelnik, który może nie za bardzo jest po drodze z przekonaniami, czy poglądami politycznymi pisarza, znalazł mały kawałek dla siebie. Od bohaterów, poprzez światy stworzone przez autora, kończąc na jego przemyśleniach na każdy temat. Jeśli kogoś odrzuciła książka „Raport z Północy”, to tutaj może się bardzo zaskoczyć, choć nieraz tematy skręcają na podobne tematy, to jednak więcej tutaj samego Pilipiuka od kuchni. Pisanie jest dla niego pracą, zamiłowaniem, całym życiem. Nigdy nie ukrywał nic, co dotyczy warsztatu, czy rzemiosła. Pilipiuk jest otwartym autorem, który dzieli się przemyśleniami, pokazuje konkretne przykłady, opisuje swoje przeżycia oraz nie ukrywa osób, które mu pomogły dotrzeć tam, gdzie jest, a także niestara się za bardzo napiętnować tych, co postawili na nim kreskę lub w przeszłości go wykorzystali. Prosta rozmowa, która jest przeprowadzona na ponad 470 stronach. Masa szczególików, historyjek, artefaktów, czy zapomnianych reliktów przeszłości, o których panowie rozmawiają, staje się ciekawostką, która dla fana pisarza i drobnego historyka, czy poszukiwacza zagadek z lamusa, jest czymś wyjątkowym. Do tego bogate fotografie pokazują, co obok pisania, Pilipiuk stworzył dla wsi Wojosławice, co dały mu dni Jakubowe, i z czym musi się mierzyć, teraz gdy ma już pewną renomę, a pomysły ciągle nowe, kotłują mu się w głowie. Zdecydowanie polecam książkę laikom twórczości Pilipiuka, którzy nie czytali „Raportu z Północy” i żadnych biograficznych historyjek z życia pisarza. Tutaj wszystko jest zebrane ładnie, poukładane i przedstawione tak, by nawet ktoś, kto wcześniej nie znał pisarza, mógł go w pełni poznać od tej dobrej, jak i tej złej strony. Czasami zabawna, czasami polityczna, czasami kuriozalna, ale tak naprawdę prawdziwa historia Andrzeja Pilipiuka. Polecam. 

Przepaść Remigiusz Mróz

Remigiusz Mróz pisze dużo, ale czy fajnie? Na pewno wciągająco. Dałem mu się wciągnąć w serię o komisarzu Wiktorze Forście, ale uwierzcie mi, nie są to książki, które będzie się pamiętać latami, a przed śmiercią przekaże się je swoim wnukom, by one dalej niosły to dziedzictwo. Książki, przynajmniej te siedem, które udało mi się na razie przeczytać, są dobre, jak dobry serial. Nie wiem dlaczego, ale po każdej czułem się jak po dobrym finale mocnego sezonu. I chciałem więcej. Wszystko za sprawą bohatera i jego najbliższych przyjaciół. Relacje komisarza z Osicą, bardzo przypomina mi tą Housa ze swoim najlepszym przyjacielem Wilsonem. I widzę tutaj więcej podobieństw do doktora Gregory’ego. Też nie ma szczęścia w miłości i za wszelką cenę trzyma się swojego instynktu, wplątując w masę problemów swoje otoczenie, dla którego jest istną chodzącą katastrofom. Mróz w najnowszej książce zmienia antagonistę, gdyż Iwo Eliasz siedzi zamknięty, a życie toczy się dalej i na świat wychodzą inne potwory, takie uśpione, które od wielu lat były w hibernacji. Wątek jak każdy inny, ale ciągnie akcje do przodu. W sumie nie ciągnie, cała książka jest jak przepaść. Wskoczyłeś sam bez niczyjej pomocy i lecisz aż do samego końca. Kończy się ponad 550 stron poniżej morza. I koniec, gleba i znów koniec dobrego sezonu. Nadal Forst jest typem bohatera „ zabili go i uciekł”. Nadal są przesadzone pewne wypadki, z których nikt nie wyszedłby żywy. Znów nasz bohater dostaje tak od życia, że mu się nie chce żyć i znów zagadka w górach, która jest dobra. Wszystko to fajnie czyta się kolejny już siódmy raz. I choć pisarz, przynajmniej momentami próbuje nam coś wcisnąć nowego, jak scenarzyści, którzy również mają tyle sezonów pisania o swoich bohaterach za sobą, to wydaje mi się, że kroczymy w tym samym miejscu kolejny raz lub co gorsze stoimy. Mróz wałkuje te same problemy i kręci się w koło, i ciągnie ten sezon, bo jest na to popyt. I ludzie to oglądną, przeczytają. I pisarz to napisze, bo się fajnie o czymś takim pisze, i czyta się również fajnie. I nawet skandal w telewizji i Internecie z Bozią w tle, nic nie dał złego tej książce, wręcz przeciwnie. Ale czy warto przeczytać? Jeśli przeczytałeś pierwszy tom „Ekspozycja” i ci siadło, to dobrze wiesz, że zaraz będziesz przy tym nowym siódmym tomie. Ale jeśli nie siadł ci pierwszy tom, to już wiesz, że to nie twoja bajka i zapewne nie sięgniesz po resztę. Rozumiem to, bo seria jest trochę kiczowata. Ja na moje nieszczęście lubię taki kicz i dodatkowo lekkie pióro pisarza, gdyż naprawdę leci się przez to, jak w przepaści. I lubię tego naszego komisarza Forsta z zakopiańskich gór. A co do reszty twórczości Remigiusza Mroza, to się nie wypowiem, bo nie czytałem i boję się sięgnąć, by nie wciągnąć się w coś innego. Mam za dużo zaległych książek na półkach, by je odkładać dla Chyłki i innych. Może kiedyś. Panie Remigiusze czekamy na następny ósmy tom. Znając pana tępo, kto wie czy już nie w przyszłym roku na wakacje usłyszymy znów coś o komisarzu. 

Thorgal tom 39 Neokora

Tego się nie spodziewałem. Na koniec roku otrzymaliśmy całkiem nowy komiks o Thorgalu o nazwie Neokora. Całkiem nowa historia, która przedstawia nam kolejne losy wikingów. I co ciekawe scenarzysta postanowił, znów sięgnąć do korzeni. Znów zaglądniemy do przeszłości Thorgala i zanurzymy się w średniowiecznych, wikingowskich przygodach okraszonych gwiezdną kulturą. Wyruszymy, kolejny raz, uratować naszą rodzinę i wioskę, a przy tym odnaleźć zaginiony statek, który od bardzo, bardzo dawna nie widzieliśmy na oczy. Są tutaj wszyscy: Thorgal, Jolan, Nawet Kriss de Valnor i jej syn Aniel. I jak już wcześniej wspomniałem, znów Thorgal musi wyruszać w nieznane, by odzyskać starą technologię, lub ją raz na zawsze zniszczyć, by nikt więcej nie mógł z niej korzystać. Kto wie, może szykuje nam się nowy odłam od głównej serii, w którym Jolan wyruszy w gwiazdy? Coś jest na rzeczy i nie mogę się doczekać kolejnych albumów. Thorgal album 39 jest ewidentnie wstępem do czegoś wielkiego. Czuć to na każdej stronie, a ostatni panel pokazuje dlaczego. Współczuje trochę dziecku gwiazd, ale jestem podekscytowany i trochę zniecierpliwiony, gdyż chciałbym dostać resztę już teraz. A nie czekać do przyszłego roku. Jestem na bieżąco teraz z całą serią i uważam, że nadal stoi ona na wysokim poziomie. A kto wie, co następny rok nam pokarze. 

Tajne Wojny

Kolejnym komiksem, jaki udało mi się przeczytać w roku 2021, było grube wydanie Tajnych Wojen Hichmana i Ribica. To komiks wielki, przepełniony genialnymi rysunkami, a scenariusz, co tu dużo mówić… historia jest o końcu światów Marvela. Dosłownym końcu. Wszystkie światy, całe multiversum umiera. Bum. I nikogo nie ma. Doprowadziło do tego stopniowe kolizje światów, które starali się powstrzymać Avengersi. Nie czytałem tych albumów do końca, ale sam początek był w któreś kolekcji, chyba w WKKM. Co tu dużo mówić. Zostały tylko dwa światy, ziemia 616 i ziemia 1610, które starają się zniszczyć siebie nawzajem, by pozostawić swój świat przy życiu. Nie udaje im się i powstaje Bitewny Świat. Czyli zlepek najciekawszych światów z tych najbardziej inkasowych na rynku. Przewracając strony, dowiadujemy się, że Doom został Bogiem, ale zanim to się stało, każda z ostatnich ziem stworzyła własną kapsułę ratunkową, które po wielu latach trwania Bitewnego Świata, zostają w końcu odkryte. I tutaj fabuła, tak naprawdę się zagęszcza, gdyż widzimy, jak cały świat został stworzony przez Dooma-Boga. Jakie odłamki ziem przetrwały koniec multiversum i komu zostały oddane w zarządzanie. Oczywiście jest to zagrywka firmy, by zrobić mały reset całego uniwersum, poukładać, posortować, może zmienić trochę bohaterów. Kogoś odstawić na półkę rezerwową, innego zabić, ale tak naprawdę nic nie trwa wiecznie i zaraz znów będą z nami. Co kilka lat tak się dzieje, jakieś większe wydarzenie zmienia kierunek Marvela. Tajne Wojny to nic nowego, już wcześniej mieliśmy podobny koncept, ale nie na taką skalę. Uwielbiam smaczki w tym komiksie oraz zabawę scenarzysty ze starymi bohaterami, czy wrogami i obracanie nimi jak kostką Rubika, tak by pokazać ich w nowy sposób. Przykład: nie ma jednego Thora, ale jest za to policja Thorów, na ogródku Dooma stoi wielki strażnik w postaci Galactusa, słońce jest tak naprawdę Johnnym Stormem. I tak dalej i tym podobne. Smaczków jest masa. To, co mnie wkurzyło, to całość. Ogólna historia, która została zmniejszona do walki dwóch facetów o jedną kobietę. Doom-Bóg, który dzięki swoim boskim mocą zajmuje miejsce Reeda Richardsa i bawi się w rodzinę, gdy ten drugi jest w hibernacji w kapsule ratunkowej. To już za dużo dla mnie. Lecz gdy  ten drugi się budzi, co zamierza? Odzyskać swoją rodzinę i żonę. I zaczynają się knowania. Wielkie wybuchy, wielkie bitwy, wielki plan obalenia Boga, i niewielka bójka dwóch facetów o jedną babkę. Tak można opisać w skrócie ten komiks, który wielce polecam. Jest to finał sezonu, na który od dawna czekałem. Z wielkim bum, który daje nam nowe jeszcze większe możliwości. No przynajmniej scenarzystą pracującym pod flagą Marvela.

Tajne Wojny Amazing Spider-man: Odnowić Śluby

Ta historia o Spidermanie jest po prostu fantastyczna. Bardzo, ale to bardzo mi się podobała, gdyż finał i ukryte za nim przesłanie zbiło mnie z nóg. Ale od początku. Cała akcja dzieje się na alternatywnej ziemi. Peter Parker ma żonę Mary Jane i do tego małą córeczkę, o wyglądzie matki, ale mocach tatusia. Ale Regent, zły typek postanawia podbić całą ziemię i zabrać wszystkim superbohaterom, mutantom i innym meta ludziom wszystkie moce. Po co? No właśnie tutaj jest ten twist, który nawiązuje do Tajnych Wojen. Regent uzbraja się, by pokonać Dooma-Boga. Ale niestety Spider ma inne plany i postanawia przez długie lata ukrywać się z rodziną, gdy świat jest rządzony przez Regenta. Ale coś pójdzie nie tak i nasz bohater znów musi stanąć do walki o życie swoje i swoich bliskich. Uwielbiam człowieka pająka i jego historie te podstawowe jak te alternatywne. Najzabawniejszą częścią całego albumu, jest krótki komiks na końcu. A to podczas spiderversum #2, pierwotny Spiderman, spotyka się na polu walki z tym opisywanym w komiksie Odnowić Śluby. Podczas wymiany kapsuł z pajęczyną, zaczynają rozmowę o różnicach miedzy sobą. Co się okazuje, nic ich nie różni. Tak samo wujek Ben ginie, chodzą do tej samej szkoły, ta sama żona. Itd. Puentą jest, że nie mają czasu dowiedzieć się, co tak naprawdę ich różni, bo trzeba wracać do ratowania światów. Siedząc na kibelku, zaśmiewałem się pod nosem, a żona miała mnie wtedy za wariata. I myślałem sobie, że choć jestem już Boomerem, ale nie uważam to za wadę, to chyba jeszcze trochę mi brakuje do bycia starym człowiekiem. Albo nie ma dla mnie już żadnej nadziei na poprawę. Wracając do komiksu Odnowić Śluby, można czytać jako odrębną historię o Peterze Parkerze i zdecydowanie polecam.

Fale Ciemności Aaron Rosenberg

Książkę przeczytałem/przesłuchałem drugi raz na potrzeby recenzji do Biblioteczki Gracza, którą możecie przeczytać tutaj. I choć znałem mniej więcej całą historię, to znów bardzo fajnie spędziłem czas. Uwaga! Po 3 latach historia nadal fajnie się czyta.





Kajko i Kokosz. Złota kolekcja tom 1 Janusz Christy

Przeczytałem i napisałem o tym krótki tekst, który możecie przeczytać tutaj. I wiecie co, muszę się z czegoś zwierzyć, że ten grudzień jest bardzo dziwny dla mnie jeśli chodzi o czytanie. Czytam dużo historii, które są kontynuacjami (Thorgal, Forst, komiksy Marvela) lub felietonami na różne tematy (Pilipiuk, Dans Macabre), i coś do Biblioteczki Gracza (Warcraft i StarCraft), ale ten album jest czymś starym, a zarazem czyś nowym dla mnie. I cieszę się jak dziecko, że mogę to wreszcie nadrobić po tylu latach. Szkoda, że miałem mało czasu na to wszystko i szkoda, że święta trwają tak krótko. I szkoda, że na nic nie mam czasu. Ale postanowienia noworoczne są i ciekawe jak długo będę je nosił w sobie i nie popuszczę. Jestem bardzo ciekaw tego roku 2022. 

Kajko i Kokosz. Złota kolekcja tom 2 Janusz Christy

Tego się nie spodziewałem. Tuż przed końcem roku udało mi się jeszcze przeczytać cały drugi tom złotej kolekcji Kajko i Kokosza pt. Szranki i Konkury. I tak jak pisałem przy krótkiej recenzji pierwszego tomu, jest mi głupio i bardzo przykro, że dopiero teraz po raz pierwszy czytam, w całości ten komiks. I będzie tak pewnie do końca całej kolekcji. Mam taki apel, jeśli ktoś jeszcze nie sięgnął po nasze rodzime historie o średniowiecznych rycerzach księcia Mirmiła, to zdecydowanie powinniście. Nawet po tylu latach. Tom drugi jest jeszcze zabawniejszy, jeszcze więcej momentów uśmiechu pojawiało się podczas lektury. A kolejne dodatki na początku i na końcu, tylko dopełniają ten album. Trzeba po prostu sięgnąć, takiego wydania Kajko i Kokosza jeszcze nie było i może już nie będzie.

Podsumowanie czytania w grudniu. Był to miesiąc przepełniony starociami, a także nowościami. Było coś z rysunkami i literkami. Było coś na poważnie i coś z jajem. Czyli tak jak cały rok 2021. Nie wiem jak wy, ale w nowym roku życzę sobie, by lista pozycji, jaką udaje mi się wcisnąć w comiesięczne podsumowanie, była dłuższa i dłuższa. By nie zabrakło mi czasu na odpoczynek i lekturę. W sumie tego też wam życzę, ale po zdrowiu. Bo jeśli będzie zdrowie i siły, to na wszystko inne znajdziemy sobie czas. A co do sylwestra i nowego roku, spędziłem go z kimś, kogo od bardzo dawna nie oglądałem, a w życiu nie pomyślałem, że mogę przeczytać z własnej, nieprzymuszonej woli jego wypociny. Tak moi mili koniec roku 2021 i początek roku 2022 spędziłem nie z kim innym, a z Kubą Wojewódzkim. I chyba nie jestem jedyną osobą, patrząc po tym, co dziennikarz pisze w swojej książce, która może się pochwalić takim stwierdzeniem. Ok, to już koniec… I jeszcze jeden i jeszcze raz… Pamiętajcie o czytaniu w tym nowym 2022 roku i jeszcze raz zdróweczka dla wszystkich.

hongi
11 stycznia 2022 - 17:01