To już prawie pewne. Za jakiś czas ujrzymy na wielkim ekranie Heavy Rain. Taką informację otrzymało popularne pismo Variety, które skontaktowało się z producentem serialu Deadwood, Davidem Milchem. Milch dostał zielone światło do napisania pierwszego skryptu historii, opartej na dziele Quantic Dream. Hmmm, ciekawe czy się uda?
Do filmowych adaptacji gier mam (i chyba nie tylko ja) wiele awersji. Teoretycznie fajne w przedbiegach koncepty ustępują miejsca skrajnemu debilizmowi (seria Resident Evil), debilizmowi wtórnemu (Mortal Kombat: Unicestwienie) lub ledwie rzemieślniczej robocie (Doom). Heavy Rainowi raczej dwie pierwsze choroby nie grożą, bo sama gra to właściwie film fabularny z wplecionymi elementami QTE. Naprawdę sporym osiągnięciem byłoby spieprzenie tego w stylu fatalnego Street Fightera z Van Dammem. Za hitem Davida Cage'a stoi bowiem historia i emocje, a to "level wyżej" niż typowe mordobicia w sam raz nadające się opał (chodzi rzecz jasna o kinowe odpowiedniki bijatyk).
Niewątpliwie filmowi Heavy Rain trochę przyfarciło. Biorą się wszak za niego ludzie od Deadwood, czyli jednego z najlepszych i najpoważniejszych seriali jakie kiedykolwiek zagościły w telewizji. O ile uda się Milchowi zawrzeć w fabule (skrypt to jeszcze nie scenariusz) najważniejsze aspekty klimatu noir, jestem prawie pewny, że ostateczny rezultat będzie zjadliwy i być może wydźwignie adaptacje naszych ulubionych hitów z kinowego klozetu w multipleksie. Na pytanie "po co film, skoro gra filmowa?" nie jestem w stanie odpowiedzieć. Tu pewnie zadecydowała dogłębna analiza finansowa, wszak nie wierzę, iż ta opowieść mogłaby kosztować studio więcej niż kilkadziesiąt milionów dolarów. Być może mają na Heavy Rain pomysł, dlatego nie warto skreślać tego projektu jeszcze na etapie przyklepania decyzji.