Szybka rozkmina to cykl felietonów, który oprócz ukazania interesującego zjawiska, gamingowej ciekawostki, śmiesznego filmiku lub ukrytego bonusu - zaprasza Was do dyskusji na konkretny temat i wzięcia udziału w ankiecie.
Game over, mission failed, You’ve been killed by…, You’ve been hit by … Ale jak to?!? Tam nikogo nie było!!! Skąd on się wziął?!? W gry się gra, w gry się też przegrywa. A to sejwusia się zapomniało machnąć, a to ktoś nas zaskoczył, a to poziom trudności oszukał. Powodów jest wiele. Złość, smutek, rozczarowanie, rozgoryczenie, furia czasem i płacz. Bywa. Emocje nam znane, często zrozumiałe. Zobaczycie dzisiaj osoby, które w swej dezaprobacie przekroczyły jednak pewną granicę. O ową cienką gamingową linię zapytam również Was. Zdarzyło się Wam kiedyś tak wybuchnąć, że coś obok na tym ucierpiało? Gry to pasja. Bywa to jednak pasja szewska….
Męcząc długo jakiś etap, starając się nie popełnić głupiego błędu, uważając na każdym kroku – tak się wkręcamy w przygodę, daną historię, że często zapominamy „na wszelki wypadek” zapisać stan gry. Nie zawsze przecież gra robi to za nas pod postacią autosejwa. Immersyjne wsiąknięcie bywa boleśne zaskakujące. W takich sytuacjach, to że nas coś ubiło nie boli tak bardzo jak dołująca świadomość utraty pewnego (często niekrótkiego) fragmentu gry, który to zmuszeni jesteśmy powtórzyć. Robienie czegoś raz jeszcze (czasami tracąc pewne przedmioty, wyniki, pozytywne przypadki, itp.) potrafi zniechęcić. Zepsuć wieczór zarezerwowany na sympatyczny gaming.
Inna kwestia to dobór poziomu trudności, o którym to rozmawialiśmy sobie w części drugiej SR. Wybierając jego najwyższe levele, w pewnym sensie godzimy się z ewentualnością częstego loadingu lub przygody od samego początku (one live, no save). Wiemy, że lekko być nie powinno. Ewentualny zgon nie boli więc tak bardzo. Gorzej gdy nagle kończymy zabawę przez błąd gry, odcięcie prądu, zwiechę kompa lub gdy np. w strzelance sieciowej ktoś oszukuje grając nieczysto. Wtedy to inna sprawa…
Jeśli o mnie chodzi, oj potrafię się wkurzyć, soczyście rzucić mięchem, walnąć z impetem w blat biurka. Granicę dobrego chaosu przekroczyłem tylko raz. Pierwszy GameBoy + Mario + przepaść = potraktowanie ekraniku z dyńki, który…no cóż, dał za wygraną. Porażka w grze kosztowała mnie utratę sprzętu potrzebnego do jej odpalenia. Bolało. Mnie i konsolkę. Z kolei kolega na każde LAN Party bierze ze sobą komplet myszek. Tak jak inni np. zaopatrują się w fajki na imprezę, tak on w urządzenia wskazujące na gamin'party, które pod wpływem furii - unicestwia z imponującą szybkością. Quake III Arena potrafi być kosztownym funem…
Poniższe wybrane przypadki skomentować można dwojako: Why so serious? albo WTF?
[Za pomoc przy doborze filmkików dziękuję uzytkownikowi Devilyn]
Czasem rzygamy już stukrotnym podejściem do pokonania jakiegoś bossa, czasem zapominamy zapisać gry, czasem zapominamy, że to tylko gra. Smutek, rozgoryczenie, agresja – generalnie silne negatywne emocje towarzyszą każdej porażce. Czy jest to życie, czy gra – nieważne. Istotne, by po upadku umieć powstać i z danej sytuacji wyjść z twarzą. Przyjąć porażkę z godnością, nie narażając się na śmieszność. Czasem jednak nie jest to takie łatwe. Niekontrolowana artykulacja emocji czy odruchy bezwarunkowe się zdarzają. A wy jak macie? Która gra i jaki jej moment doprowadził was do białości?
P.S. Jeśli podoba Ci się mój Blog, znalazłeś/-aś w nim coś dla siebie (jakiś stały cykl, konkretny dział, itp.) i posiadasz konto na Facebook'u, "Polub go" po prawej stronie pod moim avatarem. Z góry Ci za to dziękuje. Doceniam i pozdrawiam. ROJO
Szybka rozkmina:
#15 Eksplorujecie, dostrzegacie?
Wybrałem środkową opcję ponieważ nie dzieje się to tak często. Wnerwiam się czasem porządnie jak np. gram w multi w FPS i jest jakiś noobek, który kampuje i nie ma jak go zdjąć albo cheater lub denerwujący PRO. Spawnkillerzy też potrafią napsuć humoru. W Dark Messiah grałem na trudnym poziomie, dałem rade przejść, ale były momenty, które musiałem powtarzać po 20 razy - domyślacie się pewnie jak bardzo musiałem być sfrustrowany. Może nie samo granie, ale zdarzało się, denerwowały mnie problemy techniczne gry, np. Black Ops. Są jednak chwile, że nawet jeśli w ogóle mi nie idzie i co chwilę zdycham to się nie wnerwiam, bo np. gram z fajnymi ludźmi albo mam wyjątkowo dobry humor.
Ja tak mam jak gram w League of Legends...czesto z moich ust wyplywa soczysta polszczyzna ;D
kazdy potrafi sie wnerwic jesli nasz bohater zginie, jeszcze bardziej boli jesli z naszego glupiego bledu...przynajmniej ja tak mam ;x
Rzucanie padem, grożenie pięścią ekranowi, wykrzykiwanie bluźnierstw, walenie pięścią w stół/podłogę to u mnie norma. Ostatnio dostaje furii przy Mortal Kombat, przykład: "Czemu ten pier*** w du*e je**ny spear ku***skiego skorpiona nie chce działać?! FUUUUUCK. retry..." Aczkolwiek nigdy niczego ze złości nie zniszczyłem...
Jeśli przegrywa się przez błąd gry lub złe rozwiązania wtedy czuje się największą frustrację. Miałem tak m.in. w Call of Duty 2 kiedy to grając na Weteranie wróg poluje tylko na gracza za nic mając naszych kompanów. A gdy dojdzie do tego autozapis w niewłaściwym momencie, kiedy jesteśmy otoczeni przez wrogów, wtedy wkur*ienie odczuwa się podwójnie. Jest także kilka etapów, w których trzeba przetrwać fale wrogów, w których niemiłosiernie się ginie. Jednak mimo tych trudności Call of Duty 2 na Weteranie przeszedłem kilkukrotnie. To, że nie można zapisać w dowolnym miejscy gry potrafi napsuć krwi w serii GTA.
Irytuje mnie także to, że przez niedopatrzenie twórców pewien etap gry blokuje się jeśli nie wykonam go w odpowiednim momencie. Jednak daleko jest mi od stanu tych dzieci neo na filmikach powyżej.
A tu macie polski akcent z kultowym już NIEEEEEE!!!!!:
http://www.youtube.com/watch?v=r3BHR87Xk4g
sebogothic - Miałem przygotowanych dużo polskich akcentów, ale gdybym je umieścił - artykuł mógłby być zdjęty. Nie chciałem żeby był aż tak wulgarny. Bluzgi po angielsku tak nie rażą:P
Pamiętam jak dostawałem szału przy wyścigu w mafii.
Prawie wyrzuciłem klawiature przez okno a chyba ale w ostatniej chwili się opamiętałem że jak ktoś to zobaczy to będę miał szlaban na kompa chyba na rok ;P (Miałem wtedy 11 lat)
Przy innych mi się to chyba nie zdarzyło...
Czekaj... Coś jeszcze było...
A Prince of Persia: Sands of Time i winda na końcu gry...
Kolejna klawiatura przeżywała ciężkie doznania...
Z tego co pamiętam totalnie wyprowadziła mnie z równowagi TOCA2 na PSX'a - na najwyższym poziomie trudności. W pewnym momencie płytka z Grą + joypad poleciały za okno. A ja poszedłem sobie zrobić herbatę :).
ROJO. - Wulgaryzmy po angielsku nie rażą, ale po niemiecku każde słowo brzmi jak wulgaryzm albo rozkaz rozstrzelania xD
W singlu zwykle się nie frustruje, bo relatywnie mało w singlu gram. Ale za to po necie to nie ma litości - do dzisiaj pamiętam co się działo, jak sporo grałem w którąś ze starszych części FIFA po necie. Tona bluzgów, walenie pięścią w biurko to była normalka.
Bo jak tu się nie wk..., jak przez cały mecz rankingowy prowadzę 1:0, a w ostatniej minucie koleś ładuje bramkę z połowy boiska i to pod moim kryciem, będąc odwrócony plecami do bramki?? Wtedy to wkurzyłem się niesamowicie, dobrze, że pad to przeżył :p
Aha i na marginesie - w ankiecie jest błąd.
Wogóle nie wkurzam się gdy przegrywam.
W ogóle piszemy oddzielnie :)
Hehehehehehe, ten ostatni ma zapewnioną robotę w podkładaniu głosów do filmów o opętaniu.
Wkurzyć się zdarza, jak najbardziej. Z jakiegoś powodu najbardziej generujące złość są dla mnie gry sportowe wszelkiej maści - ile nerwów straciłem i bluzgów rzuciłem grając w Football Managery czy NBA 2k11 to moje. A i biurko czasami z piąchy oberwie :)
Kiedys gdy przegrywalem mialem niesamowita psyhodele ale na szczescie te czasy mam za soba
Problem jest w tym, że niektórzy nie powinni w ogóle grać.. Jak można się w ogóle denerwować z wirtualnej rozrywki?
Szczerze mówiąc przeraziło mnie to co zobaczyłem...
Mi też zdarza się zdenerwować jak jadę wyścig ligowy do którego się przygotowuję przez 2-3 tygodnie a ktoś mnie wypycha z toru na pierwszym okrążeniu ale na nikogo nigdy nie bluzgałem ani nie obrażałem. Grałem też wiele w Battlefielda 2 (500h) i Bad Company 2 (120h) i tam też jakoś się nie wkurzam. To tylko rozrywka a te osoby z filmików wzbudzają moja litość i chyba powinny poszukać pomocy u psychologa.
Hehehe....
Może i to głupie , dziecinne i w ogóle do człowieka nie podobne , ale mi się taka sytuacja szczerze i bez bicia przyznam zdarzyła. Było to parę lat temu , kiedy jeszcze gustowałem w diabelskim i marnującym cenny czas ludzki gatunku gier traktujących o sporcie.... O ilę grając w pierwszą lepszą strzelankę mogę zostać okaleczony , zmiażdżony , rozstrzelany , rozczłonkowany , przebity na wylot , wysadzony w powietrze i Bóg wie jeszcze tam jaką śmiercią można zginąć , żadne negatywne uczucia się we mnie jak nie rodziły , tak i nie rodzą do dzisiaj :). Nawet w RPGach dojechanie do tak znienawidzonego przez graczy poziomu 0 HP mnie w ogóle nie denerwuje. Pamiętam jeszcze jak zagrywałem się w STALKERa... Doszedłem do wysypiska (kto grał , wie o co chodzi ;) i tam zostałem bez ostrzeżenia skutecznie rozstrzelany przez wrzeszczących po rusku bandytów. Jak się nie trudno domyślić o quicksave'a zapomniałem , a sama gra automatycznych zapisów nijak nie miała. Wtedy moja reakcja była wręcz porównywalna z anielską cierpliwością - pod nosem westchnąłem i powiedziałem do siebie głosem pełnym ochoty : Trudno , jedziem jeszcze raz ;). No i moja zabawa zaczęła się od nowa z małą zmianą , gdyż teraz to już zapis robiony był co dwie minuty. Może i człowiek czasem jest głupi , ale nigdy nie podchodzi pod lufę jednego karabinu dwa razy. :)
Inaczej sytuacja ma się z grami sportowymi....
To wręcz śmieszne i komiczne , że grając w ten gatunek zrazu denerwuje się o błache sprawy , skacze mi ciśnienie i czasem robię głupie rzeczy ( jeżeli można do nich zaliczyć wydarzenie z 2004 roku , kiedy to pada wyrzuciłem przez okno... dobra może dalszych losów mojej osoby opisywać nie będę ;)
Przegrywać w sporcie nie potrafię. Choćby był to ping-pong , zwykłe spotkanie z kumplami na boisku , czy też najnowsza część fify. Zarówno w świecie wirtualnym , jak i tym realnym cechuje mnie przewrażliwienie w stosunku do porażek w sporcie. No ale jakby nie było wyżej wspomniana forma rozrywki dla mnie najważniejsza nie jest , więc i z ręką na sercu przyznać mogę , że poza jednym jedynym incydentem więcej tak spektakularnych berserkowych furii nigdy nie miałem. Tak więc od tamtego czasu nie ruszyłem żadnej produkcji , która ma choć trochę sportowej tematyki i wiecie co? Jak na razie w psychiatryku nie skończyłem ;)
Ja też się często wkurzam gdy przegram grę :P.
A to walne ręką w stół(lub klawiaturę :P) ,a to zacznę mówić brzydkie słowa albo po prostu grę wyłączę.
Po za tym spójrzcie na mojego pada od PS2----->
Nie działa lewa gałka.przycisk R1 i jak widać jest trochę połamany: P
Wszystko przez Burnouta Revenge gdzie cały czas się rozbijałem.
Ja? Nieeee, skąd, ja się nie denerwuję grając w gry, po prostu trochę częściej niż inni musze wymieniać klawiaturę i myszkę... xD