Filmy roku 2011 wybiera FSM - fsm - 1 stycznia 2012

Filmy roku 2011 wybiera FSM

Och, jak ja lubię chodzić do kina. Och, jak ja lubię oglądać filmy. Jak ja lubię słuchać wypowiadanych przez innych ludzi na gorąco wrażeń tuż po seansie. Lubię tez podsumowywać i robić listy, których zawartość mogę przemyśleć i uzasadnić. Zapraszam zatem do zapoznania się z zestawieniem najlepszych filmów, jakie obejrzałem w 2011 roku (to już ostatnie moje podsumowanie, obiecuję!). Wyjaśnienie: są tutaj polskie premiery kinowe i jedna premiera DVD (bo film ominął kina), więc nie wszystkie produkcje mają tegoroczną datę powstania. A jako że jestem wewnętrznie jankesem i hamburgerożercą, przytłaczająca większość opisanych tu filmów pochodzi z USA. Enjoy!

Na starcie krótka refleksja - choć dobrych filmów w tym roku było dużo i w kinie byłem kilkadziesiąt razy, to ogólnie chyba rok 2011 był mniej imponujący od poprzedniego. Wyliczankę zacznę od wyróżnień. Oto filmy dobre, bądź bardzo dobre, które jednak z różnych względów ujęły mnie mniej, niż te wymienione poniżej: Jestem Bogiem, Kod Nieśmiertelności, Melancholia, Szybcy i Wściekli 5, Sala Samobójców, Super 8, Szpieg, Strefa X. Każdy z nich jednak serdecznie polecam, bo zacne to produkcje (każda z innych względów). Jest też miejsce na wyróżnienie specjalne dla produkcji świetnej, bardzo innej i nietypowej, co poniekąd utrudnia ustawienie jej w hierarchii. Mowa o...

Dzień z Życia

Więcej o tym filmie przeczytacie klikając na tytuł, wszak pozachwycałem się nim na łamach gameplaya jakiś czas temu. W skrócie - setki tysięcy godzin materiałów od całego tabuna ludzi z całego świata zostało zamienione w jeden półtoragodzinny obrazek życia na Ziemi. A co najlepsze - na YouTube film ten jest dostępny do obejrzenia w całości, do czego zachęcam.


A teraz czas na listę właściwą w kolejności nieprzypadkowej. O już tutaj pod spodem, pod tymi literkami. O tu:

Porąbani

Bardzo czarna komedia, która ominęła nasze kina i trafiła od razu na DVD. Skora do zabawy banda dzieciaków jedzie do lasu, a tam spotykają brudnych, mrocznych autochtonów, których biorą za seryjnych morderców. Ale bohaterami filmu są właśnie owi autochtoni, którzy z mordowaniem nie mają nic wspólnego. Efekt - krew, flaki i dużo donośnego rechotu.

Skóra, w której żyję

Nie jestem fanem twórczości Pedro Almodovara (widziałeś jeden film, widziałeś wszystkie zwykłem mawiać onegdaj), ale przeczytawszy nieco opinii o jego najnowszej produkcji uznałem, że wypada się zainteresować. Cieszę się, że to zrobiłem - Skóra... to niezły thriller z fajnym zwrotem akcji, któremu jednak zabrakło troszkę pod sam koniec. Ale taką małą troszkę. Jeśli nie macie awersji do pokręconej tematyki seksualnej, śmiało atakujcie.

Rango

Najlepsza animacja tego roku. Kropka. Techniczny i aktorski (a jak!) majstersztyk udowadniający, że Gore Verbinski to jeden z najciekawszych współczesnych reżyserów made in USA,

Harry Potter i Insygnia Śmierci - część II

Należę do obozu umiarkowanych potteromaniaków, nic więc dziwnego, że finał filmowej sagi zrobił na mnie duże wrażenie. Rzecz jest odpowiednio zgodna z książką, szalenie efektowna i satysfakcjonuje w sposób adekwatny. Po tylko niezłej części pierwszej trochę się o Pottera obawiałem, ale niepotrzebnie. Godne zakończenie.

X-Men: Pierwsza Klasa

Tytuł jest od razu moją opinią o tym filmie. Pierwszorzędna robota. Dlaczego? Gdyż ponieważ: klimat lat 60-tych, wysokiej próby efekty specjalne, rewelacyjny duet McAvoy/Fassbender (ze wskazaniem na tego drugiego), świetny bad-guy i idealnie rozkręcająca się historia. No i jeszcze miejscami bywa zabawnie. Brawo! (podlinkowałem tekst eJaya, bo się w zasadzie z nim zgadzam :P)

Geneza planety małp

Mega-pozytywne zaskoczenie i jeden z najlepszych filmów tego roku. Bezsprzecznie. Lekko zatęchła historia sprzed lat otrzymała rewelacyjny punkt wyjścia, który doskonale buduje napięcie od samego początku. Cyfrowy Ceasar/prawdziwy Andy Serkis to mistrzostwo godne statuetki złotego Golluma, a ta jedna bardzo istotna i powodująca opad szczęki scena... Ach, ta jedna scena! Dla niej warto obejrzeć całość. (tam w tytule też podlinkowałem tekst eJaya, bo patrz wyżej :P)

Film/y roku:

Drive / Czarny Łabędź

Nie umiem wybrać, choć z czysto formalnego punktu widzenia wygrywa Drive, bo rzeczywiście jest filmem z 2011 roku, a dzieło Aronofsky'ego zawitało do naszych kin w styczniu, choć w napisach końcowych stoi jak byk 2010. Ale nic to. Oceniać muszę wrażenie, jakie filmy wywarły na mnie na sali kinowej, a w obu przypadkach jest ono nieliche. Po pełnię wrażeń zapraszam do tekstów (jeden mój, drugi znowu eJaya, bo znowu się z nim zgadzam :P). Czarny Łabędź zachwycił mnie straszliwie całokształtem - historia, zdjęcia, aktorstwo, muzyka, "pokręconość"... Wszystko jest najwyższej próby. Drive z kolei to niesamowicie stylowa, współczesna wizja klasycznego, bezimiennego bohatera znikąd, która czerpie garściami z kina lat minionych, ale jest przy tym niesamowicie świeża i oryginalna. Zachwycam się, powinniście i Wy!

...What say you?

fsm
1 stycznia 2012 - 14:55