Hector: Badge of Carnage – recenzja (PC) - K. Skuza - 7 maja 2012

Hector: Badge of Carnage – recenzja (PC)

K. Skuza ocenia: Hector: Badge of Carnage
80

Jeśli uważasz, że Twoje poczucie humoru jest elastyczne, przekracza nieraz granice dobrego smaku, a nic co czarne, ironiczne i sarkastyczne nie jest Ci obce, to uważaj! Jesteś policjantem, który budzi się bez spodni, w zamkniętej na klucz celi komisariatu, na którym zwykle przetrzymujesz przestępców. Na posterunku siedzi murzyn-raper w kajdankach, którego najpierw musisz popieścić prądem z paralizatora, a potem naładować jego naelektryzowanym ciałem akumulator radiowozu. Przed komisariatem stoją prostytutki, które uważają, że prowadzą legalną „działalność gospodarczą”. Tak, mówią po polsku, bo są Polkami. Z paskudnymi facjatami, a jakże. Chcesz więcej?

Hector : Badge of Carnage Ep1 to przygodówka typu point-and-click, w której wcielamy się w postać tytułowego Hectora, detektywa-inspektora, policjanta bez żadnych skrupułów. Choć główny bohater ma mały problem z nadwagą, ani razu nie sięga po pączki i kawę, on po prostu służy społeczeństwu, nawet jeśli wyklina staruszkę na przystanku autobusowym, a swoim podwładnym uświadamia w jak głębokim dołku intelektualnym brodzą. W recenzowanym, pierwszym epizodzie negocjujemy z terrorystą, który zabarykadował się z zakładnikami w starej kamienicy. Oczywiście ma trzy żądania i bardzo celne oko. Żeby nie poświęcać całej watahy antyterrorystów, spełniamy życzenia przestępcy. Musimy zatem uruchomić zabytkowy zegar miejski, przeznaczyć 25tys. zielonych na dobroczynny cel i… zrównać z ziemią pobliski sex-shop. Cóż, zadania godne stróża prawa!

Tak, to właśnie Hector i jego początek dnia, a Twój - początek przygody.

Mechanika przygodówek tego typu (czyt. "wskaż i klikaj") sprawdza się znakomicie, nie inaczej jest z Hectorem. Co prawda żadne przedmioty w grze nie są podświetlone ani zaznaczone by ułatwić rozgrywkę, ale dzięki temu rozwiązanie zagadek sprawia większą satysfakcję. I, choć poczucie humoru twórców ze studia Straandlooper bywa abstrakcyjne i mocno sarkastyczne, większość zadań jest logicznych, na szczęście. Nie musimy więc klikać na byle co z nadzieją, że może akurat uda nam się znaleźć odpowiedź zapisaną na podłodze, czy w błocie parku miejskiego. OK, może kradzież wielkiego iksa z napisu „sex-shop” i przytwierdzenie go do tarczy wieży zegara w centrum miasta to dość niekonwencjonalne rozwiązanie, ale zapewniam, że trudno w tej grze ugrząźć na dłużej.

Największą zaletą gry jest – co nietrudno zauważyć – „wysublimowane” poczucie humoru. Hector ma duży dystans do siebie i otaczającego go świata. Jedyną osobą, której nie wskakuje od razu do gardła jest terrorysta, który grozi, że pozabija zakładników i wysadzi się w powietrze. Poza tym dogaduje się z raperami, prostytutkami, blokersami, sprzedawcami bezużytecznych pamiątek i kombatantów-zegarmistrzów. Przemierzamy z głównym bohaterem w zasadzie pięć głównych lokacji, podzielonych na mniejsze obszary. Są to: początkowy komisariat, miejsce oblężone przez policjantów, park miejski, zegar a’la Big Ben i sex-shop. Głównie eksplorujemy przez dłuższą chwilę te trzy ostatnie obszary, w których natkniemy się na niewidomego tancerza, zwłoki, dmuchane lalki, dresiarzy i inne, jakże barwne postacie.

Już się domyśliliście - co to za miejsce.

Grafika cieszy oko, tła i postacie zostały potraktowane charakterystyczną, sympatyczną kreską. Ich głosy zostały dobrane idealnie, a „are you an idiot?!” Hectora zapamiętamy jeszcze na długo po ukończeniu przygody. Przygrywająca w tle muzyka również robi swoje – czyli dopieszcza obraz przerysowanego, a może właśnie realistycznego miasta takim, jakim jest. Niezależnie, czy mieszkacie w Katowicach, czy w Nowym Jorku, poczujecie się u Hectora jak u siebie w domu. Z całym dobrodziejstwem inwentarza, oczywiście.

Jedyną wadą pierwszego epizodu (ale to domena wszystkich pociętych na części przygodówek, niestety) jest jej długość. Grę możemy ukończyć w 2-4 godziny, w zależności, czy utkniemy w „pewnym dziwnym parkowym dialogu” i czy będziemy używać systemu podpowiedzi, który – nie czarujmy się – jak cała gra, kpi z nas i wyśmiewa naszą naiwność (tzn. wiarę w dobrych ludzi). Choć czasem dostanie nam się po twarzy, to jeśli lubicie humor South Parku, Family Guy’a i abstrakcji a’la „Czy leci z nami pilot?” – przygoda z Hectorem będzie dziegciem na wasze serca! No bo przecież nie miodem, to nie Disney!

Miejsce negocjacji, spekulacji i infiltracji.

PLUSY:

+ HUMOR!

+ wymagająca logicznego myślenia

+ ładna kreska, fajne głosy postaci

MINUSY:

- (dla wrażliwych) HUMOR!

- trochę za krótka

K. Skuza
7 maja 2012 - 09:37