Kilka aplikacji bez których nie wyobrażam sobie smartfonów z Androidem - Rasgul - 19 sierpnia 2013

Kilka aplikacji, bez których nie wyobrażam sobie smartfonów z Androidem

Android – system operacyjny, który dominuje obecnie większość smartfonów na rynku. Takie firmy jak Samsung, LG, Sony czy po części HTC decydują się na umieszczenie go w swoich telefonach i wychodzą na tym naprawdę nieźle. Przede wszystkim korzysta cena urządzeń. Sam andek ma wiele wad i zalet, w sumie jak wszystko. Z jednej strony, aplikacje nie działają na nim tak dobrze jak na iOS, a z drugiej, ma bardziej otwartą architekturę, przez co pojawia się na nim więcej programów użytkowych. I właśnie o tych bajerach chciałbym dziś napisać. Są pewne apki, bez których mój smartfon czułby się nagi, a ja sam bez nich miałbym utrudnione życie. Przyszła pora na to, żeby je wymienić i pokrótce przedstawić.

Facebook i YouTube

Oczywiste oczywistości. Facebook i YouTube to po prostu must have dla każdego, kto posiada konta na tych serwisach. Warto pozostać ze znajomymi w kontakcie, albo pooglądać sobie jakieś materiały wideo przed spaniem lub na kibelku. Aplikacje zostały bardzo dobrze wykonane, działają sprawnie i spełniają swoje zadanie. W przypadku YT smartfon może nam posłużyć jako pilot do oglądania filmików na np. PS3. Denerwującym faktem jest jednak TwarzoKsiążka i wielokrotna prowokacja nas do pobrania dodatków w postaci Messengera oraz Menadżera Stron. Oba te elementy są mało użyteczne, ponieważ nie oferują wraz ze swoją instalacją, zbyt dużej ilości nowych, przydatnych funkcjonalności. Poza tym nie mam żadnych przeciwwskazań.

Plume

Klientów Twittera na Androida jest mnóstwo i o dziwo ten oficjalny jest do bani. Są lepsze alternatywy, a właśnie Plume jest moją ulubioną. Polecił mi ją Kuba Skalski (@KubaSkalski), kiedy jeszcze śmigałem na TweetCasterze. Co czyni tę apkę szczególną? Prostota, funkcjonalność i uderzające podobieństwo do oryginału na komputerach. Boli jedynie nieco dłuższy czas potrzebny na synchronizację oraz doczytanie wiadomości. Co nie zmienia faktu, że sam programik spełnia swoją rolę wyśmienicie i bardzo mi się podoba. Ostatnio opanowała mną mania ćwierkania i lubię sobie pohashtagować tu czy tam, także bez twitta pod ręką długo bym nie wytrzymał.

Evernote

Kto by pomyślał, że można zrobić tak dobrą aplikację, która koncentrowałaby się na tworzeniu notatek? Evernote pozwala robić notki, listę rzeczy do zrobienia, przypominać nam o wielu rzeczach, a przede wszystkim – synchronizować te rzeczy z wieloma urządzeniami dzięki mocy Internetu. I to jest chyba najważniejsza funkcja. Bez problemu możemy na komputerze stworzyć listę zakupów, by potem z telefonem w ręku szukać produktów na regałach. Osobiście najczęściej zapisuję w notatkach jakieś myśli, które potem przekształcają się w tematy wpisów. Teraz nic nie ma prawa mi umknąć, a moją pamięć zwykle wyręcza ta komputerowa.

Google Drive i Dropbox

Osobiście nie korzystam za dużo z Dropboxa, bo dają tam tylko ok. 5 GB wolnego miejsca na start. MEGA oferujące 50 GB ma całkowicie skopaną aplikację na Androida. Google Drive stoi gdzieś pomiędzy nimi, bo to właśnie na nim mam do wykorzystania 15 GB danych, a same usługi nie są jakoś szczególnie powolne. Dyski w chmurze służą dla mnie głównie jako kopia bezpieczeństwa niektórych plików, albo jako miejsce do wrzucania prywatnych zdjęć i dokumentów, by później mieć również opcję ich synchronizacji z innymi urządzeniami. Prosta sprawa, wystarczy mieć dostęp do Internetu.

Speed Test

Speed Test chyba znają wszyscy. Każdy kiedyś testował tym bajerem swoje łącze. Mobilna wersja jest przydatna, żeby sprawdzać szybkość połączenia znajomych lub różnych hot spotów. Przydatne, żeby wiedzieć ile będzie można pościągać por… zsynchronizować danych. : )

Solid Explorer (a tutaj Unlocker)

Według mnie najlepszy menadżer plików dostępny na Androidzie, w dodatku stworzony przez Polaka! Płatny, ale godny swoich pieniędzy. Aplikacja nie żre mnóstwo baterii, jest szybka i ogólnie prosta w użyciu, a funkcji jakich dostarcza jest cała masa. Możemy swobodnie zarządzać wszystkimi drobnostkami w pamięci telefonu (także przy pomocy dwóch niezależnych paneli), wypakowywać rary i zipy, wyszukiwać jakieś rzeczy, korzystać z różnych „chmurek” w jednym miejscu czy choćby mieć dostęp do roota. I tak pewnie nie wymieniłem wszystkiego, ale to już powinno wystarczyć.

Clean Master

Procesy zapychają ci pamięć operacyjną i zbytnio obciążają procesor? Klik! Wszystko wyczyszczone. Chcesz się pozbyć cache wszystkich programów? Klik! A może pora coś odinstalować, nie zostawiając przy tym zbędnych plików? Klik! Tak działa Clean Master. Program, który pomoże nam przy oszczędzaniu energii, albo po prostu przy optymalizacji samego systemu. Wrzuciłem sobie widget tego programiku na pulpit i zawsze odruchowo zabijam sobie procesy, po grzebaniu w telefonie. Bo mogę i jest to korzystne.

My Boy!

O samym emulatorze dowiedziałem się z wpisu OsK i stwierdzam, że uratował mi on życie, kiedy zdarza mi się dłużej czekać w jednym miejscu. Niemalże każdy tytuł obecnie wydawany na Google Play, nie rajcuje mnie tak jak to robią te kultowe z Game Boy Advance. O dziwo aplikacja z jakąś włączoną produkcją nie zżera zbyt dużo baterii, co pozwala na kilkugodzinne posiedzenia. Jak dotąd nie spotkałem też problemów z kompatybilnością. Boli tylko sterowanie, które jest niesamowicie toporne na ekranach dotykowych. Ciężko na tym się bawić w jakąkolwiek Castlevanię, albo jakiegoś Metroida, ale na konsolkę wyszło całkiem sporo jRPG i gier taktycznych, także jakoś zapominam o tym mankamencie.

Battery Doctor

Świetna aplikacja do zarządzania zasobami baterii, a także by na bieżąco sprawdzać informacje dotyczące jej żywotności. Do tego przy ładowaniu wyświetla się nam dokładnie czas, w jakim się ono ukończy. Idealne do szybkich ładowań telefonu i zabijania wszystkiego, co potencjalnie może nam żreć zbyt dużo energii, kiedy na pasku zostało tylko 5% mocy.

To są podstawy. Bez tego nawet nie ruszam się ze smartfonem gdziekolwiek, inaczej przeobraża się on tylko w rzecz, którą dzwonię lub piszę SMSy. Nie zrozumcie mnie źle, bo to w końcu podstawowe funkcje samego telefonu, ale definicja tego urządzenia zaczyna powoli ewoluować. Kiedyś właśnie tak na nie patrzono, ale z biegiem czasu ewoluowały w mały, podręczny komputer, mieszczący się zaledwie w kieszeni (chociaż z tymi nowszymi może być problem jak mają 5-calowy wyświetlacz). Ich funkcjonalność wzrosła. To już nie komórka, tylko część naszego stylu życia… tak jak te aplikacje.


Zachęcam do odwiedzania mojego fanpage na facebooku oraz ćwierkacza. Znajdziecie tam sporo różnych przemyśleń, głupot i dowiecie się co słychać u Rasgula. Pozdrawiam!

Rasgul
19 sierpnia 2013 - 22:19