Ostatnio przeczytane #11 – Bernard Minier Nie gaś światła - Klaudyna - 8 stycznia 2015

Ostatnio przeczytane #11 – Bernard Minier, Nie gaś światła

Nie gaś światła to trzecia powieść kryminalna autorstwa francuskiego pisarza - Bernarda Miniera. Poprzednie tytuły Bielszy odcień śmierci oraz Krąg komplementowałam za pomysłowość, wciągającą akcję oraz sposób budowania napięcia i zaskoczenia u czytelnika. Czy Minier snując dalej swą opowieść o komendancie Martinie Servazie zaczyna popadać w rutynę? Czy staje się przewidywalny? Myślę, że wszystkich fanów dobrego kryminału ucieszy odpowiedź na te pytania, a brzmi ona: nie!

Ostatnia sprawa, którą rozwiązywał Servaz, osobiście go dotknęła. W związku z tym w nowej powieści zastajemy go w ośrodku dla policjantów, którzy zmagają się z depresją lub chorobą alkoholową. Martin traktuje ośrodek jako przymusowy przystanek w swojej karierze. Nie chce się bratać z pozostałymi pacjentami ośrodka, nie chce publicznie wywlekać swoich lęków – stale zachowuje dystans. Pewnego dnia otrzymuje przesyłkę, która zawiera klucz hotelowy oraz krótką anonimową informację na temat spotkania w rzeczonym hotelu. Zmagania z depresją nie uśpiły jednak czujności komendanta. Co się okazuje? Nie dość, że pokój hotelowy został zarezerwowany na jego nazwisko, to rok temu zginęła w nim młoda artystka. Servaz postanawia przyjrzeć się sprawie samobójczej śmierci dziewczyny, podejmując własne nieoficjalne śledztwo.

W tym samym czasie Christine Steinmayer, młoda dziennikarka radiowa, w wigilijny wieczór wyciąga ze skrzynki na listy coś, co wygląda na list samobójczy. Nie wiadomo, kto jest jego nadawcą i kto powinien być jego odbiorcą. Sprawa wygląda poważnie – ktoś w wigilijny wieczór chce popełnić samobójstwo i wie o tym tylko Christine. Jednak nie ma sposobu, w jaki można byłoby zidentyfikować autora listu, a to wywołuje w dziewczynie bezradność pomieszaną z wyrzutami sumienia. Następnego dnia będąc na antenie, Christine otrzymuje telefon od słuchacza – zarzuca jej, że pozwoliła komuś umrzeć. Wiedziała, że ktoś chce się pożegnać z własnym życiem i nic nie zrobiła. Po nieprzyjemnym telefonie na Christine spada lawina – we własnym mieszkaniu znajduje ślady czyjejś obecności, w pracy przełożony znajduje w jej biurku leki na depresję, a później wpływa skarga, jakoby dziennikarka miała molestować stażystke oraz wysyłać niestosowne maile współpracownikom. Życie dziennikarki obraca się w ruinę. Ktoś próbuje doprowadzić ją do obłędu upokarzając, niszcząc życie zawodowe, prywatne. Kto stoi na psychicznym i fizycznym nękaniem dziewczyny? Co jest jego celem? Czy śledztwo, prowadzone przez Servaza, ma związek z sytuacją, w jakiej znalazła się Christine?

Świąteczno-noworoczna aura powieści sprawia, że świetnie się ją czyta, kiedy za oknem sypie śnieg, a klimat bożonarodzeniowy jeszcze przetrwał w naszej pamięci. Szybko angażujemy się w oba wątki i wnikamy w śnieżną Tuluzę, która tym razem objawi się nam ze swojej najsłynniejszej strony – przemysłu lotniczego i… kosmicznego!

Akcja Nie gaś światła rozgrywa się w trzech aktach, które podzielone są na mniejsze rozdziały nazwami nawołującymi do części, z których zbudowana jest opera (świetny zabieg!). Wątek muzyki klasycznej, jak zwykle, jest mocno zaakcentowany i odgrywa on niemałą rolę.

Powieść Miniera pochłonęłam w dwa dni. Jestem ciekawa, w jakie sprawy wmanewruje autor komendanta Servaza. Nie gaś światła tylko utwierdza w przekonaniu, że poprzednie książki były dziełem prawdziwego talentu Miniera, a nie zbiegu okoliczności i szczęścia. Jeśli szukacie kryminału ze świetnie nakreślonymi psychologicznie postaciami, który angażuje do granic możliwości – Nie gaś światła jest odpowiednim kandydatem!

Klaudyna
8 stycznia 2015 - 14:59