Dziwna to była konferencja. Niby Microsoft pokazał kilkanaście gier oraz sporo nowych pomysłów, a jednak mimo to wyglądało to tak, jakby korporacja robiła co mogła, byle tylko zniechęcić kogokolwiek do zakupu Xboksa One – czy to poprzez zapewnianie co trzy minuty, że każda z pokazywanych gier dostępna będzie też na Windows 10, czy też poprzez zapowiedź mocniejszej wersji konsoli, która zadebiutuje w przyszłym roku.
Na początku potwierdzono to, co dzięki będącym zmorą tegorocznych targów przeciekom wszyscy już wiedzieli – mniejszą i ulepszoną wersję Xboksa One. Xbox One S będzie 40% mniejszy i pozwoli na oglądanie filmów w rozdzielczości 4K. Prócz tego większych zmian nie stwierdzono. Na szczęście nie zanudzano nas zbyt długo wychwalaniem nowej wersji konsoli i szybko przeskoczono do konkretów…
…czyli Gears of War 4. Zaprezentowano bardzo soczysty gameplay, z którego wywnioskować można, że gra będzie ładna i raczej pozbawiona większych zmian w stosunku do poprzedniczek. W sam raz dla fanów, którzy na koniec otrzymali też sympatyczny fan serwis – podstarzałego Marcusa Feniksa. Spory kawałek segmentu „gearsowego” poświęcono też na podkreślenie tego, że gra dostępna będzie zarówno na Xboksie One, jak i na Windows 10. Ba, zakup jednej wersji pozwoli na granie na obu platformach, a w trybach multiplayer gracze korzystający z klawiatur spotkają się z użytkownikami padów. Niestety, „Available exclusively on Xbox One and Windows 10” stało się nieoficjalnym mottem całej konferencji. Niemal każda kolejna gra zawierała ten slogan. Nie rozumiem tej strategii Microsoftu, moim zdaniem całkowicie zniechęca ona do zakupu Xbox One, bo po co kupować konsolę, która nie ma żadnego tytułu na wyłączność i wszystko można mieć na komputerze. Ale z drugiej strony, w końcu mam motywację na przejście na Windows 10, może właśnie o to chodziło…
Po kilku mniej ciekawych minutach łechcących serce największych fanów Gears of War (gościnna postać w Killer Instinct, specjalny okolicznościowy pad), zaprezentowano bardzo ładny zwiastun Forzy Horizon 3, w której tym razem pojeździmy po bezdrożach Australii. Wyglądało to całkiem zacnie, chociaż sportowe auto pędzące jak gdyby nigdy nic z zawrotną prędkością po szutrowej drodze wydawało się dziwne nawet mnie, który zdecydowanie preferuje ścigałki zręcznościowe nad symulacyjnymi. Oczywiście nowa Forza również załapie się na premierę zarówno na Xboksie, jak i dziesiątym Windowsie.
Sprawdziły się plotki o prezentacji rozgrywki z ReCore, jednego z najbardziej intrygujących tytułów z zeszłego roku. Świetny materiał filmowy nie tylko pokazał, jak wyglądać będzie zabawa w tej mieszance platformówki i trzecioosobowego shootera, ale też zaprezentował nam w akcji kilka mocno różniących się od siebie mechanicznych przyjaciół, którzy towarzyszyć będą głównej bohaterce w zabawie. Zdecydowanie kupuje mnie ten tytuł i może być on jednym z głównych powodów, bym kupił Xboksa One zmodernizował sobie PeCeta.
Po ReCore zrobiło się nieco nudniej. Po raz nasty zobaczyliśmy fragment rozgrywki z Final Fantasy XV, które od lat maglowane jest na konferencjach, a kto chciał, ten dawno ograł dema tego tytułu. Nawet ja, wyczekujący tej gry od prawie dziesięciu lat, znudziłem się jej prezentacjami i po prostu czekam na jesienną premierę. Pokaz Division Underground był wyjątkowo mało konkretny i co najwyżej narobił smaka fanom na konferencję Ubisoftu, na której może pojawi się coś więcej. Zobaczyliśmy zwiastun Battlefield 1 – problem w tym, że był to ten sam materiał filmowy, który wczoraj pokazało Electronic Arts. Dwa razy. Ciekawe czy Sony też spróbuje nas kupić tym samym filmikiem. Do czterech razy sztuka?
Xbox Live doczeka się nowych, rewolucyjnych funkcji, takich jak możliwość puszczenia sobie muzyki w tle albo tworzenia grup graczy! PCMR będą mieli używanie z tego fragmentu konferencji, oj będą… No chyba że mający miejsce chwilę potem segment o Minecrafcie zrobił na nich takie wrażenie, że zapomnieli o bieda-rewolucji. Albowiem Minecraft otrzyma cross-play i nic nie stoi na przeszkodzie, byście wkurzali siebie nawzajem przy użyciu różnych platform! Jupii! Mało? Będą też, uwaga, uwaga, NOWE TEKSTURY! Yay! A serio – rozumiem, że Minecraft to duża, ważna rzecz, ale poświęcanie takim drobiazgom tyle czasu to skuteczny sposób, by zanudzić główny target tych prezentacji.
Interesujący, choć zapewne niedostępny w naszym kraju pomysł, to Xbox Design Lab – inicjatywa, w ramach której możemy sobie zaprojektować i zamówić własnego, indywidualnego pada do konsoli. Oprócz kolorów obudowy czy przycisków, kontroler może posiadać wygrawerowany napis. Fajny pomysł.
Obowiązkowy segment z grami niezależnymi otworzyło ciekawie wyglądające Inside od twórców Limbo. Niestety, czekający na jakieś ekscytujące wieści związane z Cupheadem musieli obejść się smakiem – wyjątkowo dobrze zapowiadająca się platformówka pojawiła się jedynie jako część zbiorczego trailera z różnymi innymi nadchodzącymi „indykami”. Osobiście z niepokojem przyjąłem wieści o tym, jakim to sukcesem okazał się program wczesnego dostępu na Xboksie One i jak to zamierzają go rozwijać. Early Access to nic dobrego, i nawet to, że reklamowano go na konferencji wyglądającą jak nowy Bioshock grą We Happy Few mojego zdania na ten temat nie zmieni.
Zgodnie z przeciekami (jak już pisałem, zmora tegorocznych targów…), REDzi zapowiedzieli Gwinta. Tytuł dostępny będzie „na wyłączność na Xboksie One, PlayStation 4 i PC” (no co, na Vitę nie wyjdzie, więc to exclusive!), a chętni mogą już teraz zapisać się do beta testów na oficjalnej stronie internetowej gry. Po Gwent: The Witcher Card Game pokazano Tekkena 7, co jest o tyle istotne, że edycja gry przeznaczona na Xboksa One dotąd nie była pewna, a na PC seria nie dotarła nigdy wcześniej. Kto mnie zna, ten wie, żem wielki fan serii, dlatego bardzo cieszy mnie, że na prezentacji skupiono się na udowodnieniu wszystkim, że nowa odsłona cyklu dostanie porządny tryb fabularny z bardzo ładnymi cutscenkami dynamicznie przechodzącymi we właściwą walkę.
Pokazano Dead Rising 4 a.k.a. „Saints Row z zombiakami”. Zwiastun był okej, ale nic więcej. Może gdybym miał kontakt z poprzednimi częściami, entuzjazm byłby większy. Za to prezentowany chwilę potem Scalebound wypadł cudownie – a główny bohater walczył z wielkim, wrogim krabem, co u starszych stażem targowych oglądaczy wywołało nostalgiczne uczucia. Wprawdzie protagonista nadal wygląda jak kalka Dantego z Devil May Cry, ale nieistotne – gra zapowiada się na bardzo, ale to bardzo dobrego slashera. Już nie mogę się doczekać premiery na Windowsa 10.
Sea of Thieves, nowy multiplayerowy projekt legendarnego studia Rare, od początku niespecjalnie do mnie trafiał, a mocno wyreżyserowany (i równie mocno udawany, że wcale nie, że to wszystko na spontanie) zwiastun nie zmienił mojego podejścia do tego pirackiego sandboksa online. Podobnie wrażenia nie zrobiło na mnie State of Decay 2. Za to bardzo spodobał mi się tyleż klimatyczny, co nie pokazujący ni grama rozgrywki zwiastun Halo Wars 2.
Na koniec zostawiono danie główne – zapowiedź nowej, znacznie potężniejszej konsoli, która pozwoli na granie w tytuły z Xboksa One w wyższej rozdzielczości i za pomocą gogli wirtualnej rzeczywistości. Tym samym sprawdziły się krążące od miesięcy pogłoski o tym, że ósma generacja konsol skończy się znacznie szybciej niż powinna – i skończy się nie startem kolejnej, a półśrodkiem. Project Scorpio, bo tak zwie się ten trzeci już (licząc ujawnionego półtorej godziny wcześniej Xbox One S) Xbox One, będzie w pełni kompatybilny z grami wydanymi na poprzednie wersje konsoli, podobnie nowe tytuły mają hulać na wszystkich trzech sprzętach (no i na największym zwycięzcy tej konferencji, Windows 10).
Gier więc pokazano sporo, a wśród nich tytuły naprawdę konkretne – takie Gears of War 4, Forza Horizon 3 czy Scalebound sprzedałyby miliony konsol i mogłyby pomóc Microsoftowi w nadrobieniu dystansu do Sony. Mogłyby, gdyby nie moim zdaniem kompletnie chybiona polityka wydawania wszystkiego jak leci na konsolach i na PeCecie. W połączeniu z zapowiedzią Xbox One S oraz Project Scorpio mamy teraz sytuację, w której jedna gra dostępna będzie na trzech maszynach do grania oraz na Windowsie 10. „Okienkom” takie podejście może pomóc, ale dla Xboksa wygląda to na gwóźdź do trumny. To tytuły na wyłączność były zawsze głównym argumentem przy wyborze konsoli, a w tej sytuacji Xbox One tych praktycznie rzecz biorąc mieć nie będzie żadnych.