Harley Quinn's Revenge to pierwszy fabularny dodatek w dziejach całej serii Batman: Arkham. Pierwszy, ponieważ do tej pory RockSteady Studios serwowało graczom wyzwania w formie DLC. Zazwyczaj sceptycznie jestem nastawiony do wszelkich współczesnych rozszerzeń. A to wszystko dlatego, że większość z nich pozostawia wiele do życzenia. I to w niemal każdej dziedzinie. Na szczęście przygoda związana z Batmanem, Robinem oraz Harley Quinn na czele stoi na wysokim poziomie. Poziomie znanym nam z podstawowej wersji gry.
Gry potrafią bawić w różnych sposób. Odpowiednim przedstawieniem opowieści, wyrazistymi i ciekawymi postaciami, czy też miodną rozgrywką. Są i tacy, dla których ważna jest oprawa wizualna, bądź też strona audio. A co zatem ze smaczkami? Puszczaniem oczka w kierunku gracza? Czy nawet nawiązaniami do innych gier/odsłon? Zapewniam was, że i takie drobnostki potrafią wywołać u nas uśmiech na twarzy.
Temat Tygodnia jest nowym cyklem felietonów, w którym pojawiać się będą wpisy autorów nawiązujących do wybranej w drodze głosowania tematyki. Każdy z nas podejmuje zagadnienie w inny sposób, ukazując tym samym różnorodność spojrzenia na dany temat. W tym tygodniu zdecydowaliśmy się poruszyć kwestię "Znanego wykonawcy, którego tylko jednej płyty słucham".
Odkąd pamiętam, zawsze lubiłem słuchać rocka. Polskiego czy zagranicznego. Z kolei żadnych odłamów metalu wówczas nie preferowałem, bo uważałem je za zbyt mocne. Zbyt ciężkie. Jednak nadszedł czas gdy takie kawałki zaczęły mnie rajcować, a było to gdzieś pod koniec podstawówki. Przygodę z metalem zaczynało się od Iron Maiden, Black Sabbath, Metallicy, poprzez System of a Down itd. Pewnego dnia w moje ręce wpadł album zespołu koRn zatytułowany Untouchables. I prawdę mówiąc... na tym moja większa przygoda z tym zespołem zakończyła się.
Temat Tygodnia jest nowym cyklem felietonów, w którym pojawiać się będą wpisy autorów nawiązujących do wybranej w drodze głosowania tematyki. Każdy z nas podejmuje zagadnienie w inny sposób, ukazując tym samym różnorodność spojrzenia na dany temat. W tym tygodniu zdecydowaliśmy się poruszyć kwestię "Gier, których się wstydzimy".
Gry są różne, a świat elektronicznej rozrywki rozbudowany i wszechstronny. Możemy zatem liczyć na rozmaite gatunki, inne podejście do oprawy wizualnej, czy nawet na zróżnicowany poziom danej pozycji. Począwszy od najgłośniejszych hitów, a na kaszankach skończywszy. I właśnie na te ostatne chciałbym poświęcić dzisiejszy tekst.
Tak na jeden dzień. Przez 24 godziny. Oj tak. Na tę jedną dobę chciałbym stać się Gabem Newellem, by pokierować losem Valve. Ustalić odpowiedni kierunek. A przede wszystkim ukończyć za jego sterami Half-Life, Half-Life 2 oraz oba epizody do dwójki. Z ogromnym naciskiem na Episode Two. Swoją drogą zastanawiam się, czy sam Gabe grywa w swoje gry? Czy nie dręczy go otwarde zakończenie? W dodatku tak emocjonujące i zachęcające do kontynuowania przygód za sterami Gordona Freemana.
Na brak strzelanin z pierwszej perspektywy narzekać nie można. Problem polega jednak na czymś zupełnie innym. Mianowicie na braku różnorodności w tym gatunku. Większość twórców uparcie próbuje naśladować, czy wręcz kopiować serię Call of Duty, która już sama w sobie jest wtórna do bólu. W efekcie czego tak naprawdę nie ma w czym przebierać. A przynajmniej należy mocno "przetasować karty" i oddzielić klony COD-ów od pozostałych gier. Strzelanin, które są inne. A tych niestety jest bardzo mało.
Gdy polubimy daną grę, ciężko jest się z nią rozstać. Szczególnie gdy odczuwamy niedosyt, bądź zakończenie rozgrywki nie zaspakaja naszej ciekawości i jest zupełnie otwarte. Wtedy też wyczekujemy kontynuacji, która odpowie na nurtujące nas pytania. Jednak i z tym bywa różnie, o czym doskonale wiedzą fani serii Assassin's Creed. Zdarza się również i tak, że wręcz cieszymy się z powodu ukończenia, ale to dotyczy produkcji zbyt długich, zbyt wtórnych i zbyt słabych. Wtedy wówczas jak najbardziej mamy ochotę skończyć to wszystko możliwie jak najszybciej.
Witam w kolejnym odcinku cyklu "Krótko i na temat", gdzie dzielę się z wami swoimi spostrzeżeniami. Dziś z kolei chciałbym odnieść się do gier z otwartym światem oraz tym, dlaczego czas mija nam przy nich zupełnie inaczej. Oczywiście w stosunku do produkcji "korytarzowych".
Temat ten dedykuję wszystkim czytelnikom, którzy przeżywają losy literackich bohaterów. Którzy utożsamiają się z wykreowanymi przez autorów postaciami. Dlaczego? Ponieważ niniejszy tekst dotyczyć będzie właśnie ich. A przede wszystkim tego, czy my w swoich myślach dodajemy im głosy podczas dialogów oraz monologów.
Dla fanów Czarodziejki z Księżyca mam wspaniałą wiadomość. Otóż 5 lipca 2014 roku zadebiutuje najnowsza edycja - Sailor Moon Crystal! Co prawda nie będzie opowiadać o nowych wydarzeniach (będących wtedy siłą rzeczy fillerami), lecz o tych, które miały miejsce w pierwszej serii.