W ostatnim czasie na posiadaczy PlayStation spadła prawdziwa lawina rozczarowań i niepomyślnych wiadomości. Nawet najwięksi fani marki muszą dzisiaj przyznać, że coś złego dzieje się z japońskim gigantem, który wyraźnie nie radzi sobie z problemami i zalicza kolejne potknięcia. Marketingowemu hasłu Sony, #4thePlayers, w obliczu aktualnych wydarzeń, coraz bliżej do śmieszności.
E3 to impreza, do której cała społeczność twórców gier podchodzi bardzo poważnie. To na tych targach są przedstawiane gry, które będą nas bawić w tym i w przyszłym roku. To w tym miejscu zaczyna się magia i miesza z reklamą oraz kitem. Trwa to prawie nieprzerwanie przez kilka dni, przy uciesze gapiów z całego świata, za pośrednictwem przedstawicieli prasy. Jeśli jesteście fanami gier, to pewnie marzysz o tym, by się tam znaleźć. Ja również.
Rok 2013 przemknął szybko, ale na pewno nie bezszelestnie. Ostatnie dwanaście miesięcy poświęciłem znowu na ogrywanie produkcji starszych, ciekawych gier wydanych na PlayStation 2 i PlayStation Portable. Co było w minionym roku najlepsze, najciekawsze czy szczególnie warte zapamiętania? Wzorem podsumowań z 2011 i 2012 roku wybrałem „Moje Najki 2013”. Znów będzie nie tylko o grach, ale też znajdzie się miejsce na film i anime.
Podczas ostatnich starań wprowadzenia w moim pokoju jako takiego porządku (w szlachetnej walce z nieładem, który tworzy się przecież sam), w moje łapska wleciał prawdziwy dinozaur. Wśród sterty kartonów, wielgachnych gór prehistorycznych zeszytów, notatek i kserokopii, niewinnie leżał sobie on – a w zasadzie to ona, bo z okładki odnalezionego czasopisma zalotnie spoglądała na mnie sama Lara Croft. Wykopany egzemplarz magazynu Total PlayStation z 1999 roku zapewnił mi nie tylko prawdziwie sentymentalną jazdę bez trzymanki, ale i również sporo westchnień i całe góry śmiechu.
Nerwowo przebieram nogami i wiercę się na małym, drewnianym krzesełku, wyczekując końca ostatniej już dzisiaj lekcji. Kiedy zbawca w postaci maniakalnie wybijającego muzykę moich uszu dzwonka w końcu rozpoczyna swoją pieśń, w ekspresowym tempie znikam z duszącej mnie klasy i zasuwam w kierunku domu. Zanim spostrzegam, że całą drogę przehasałem z otwartym plecakiem, jestem już w zasadzie na miejscu. Wkrótce całe spektrum emocji, towarzyszących mi podczas zanurzania się w świat elektronicznej rozrywki, ponownie spłaci mi potężnego plaskacza - wszystko za sprawą jednej, jeżącej każdy włos na moich plecach serii dźwięków, której zapomnieć po prostu nie sposób.
Coraz większa liczba osób gra. Są to gracze różnej proweniencji, od facebook’owego Farmvilla, przez proste smartfonowe miziadełka, po hardcorowe produkcje na konsole stacjonarne i PC. Jak będzie wyglądała przyszłość tej branży i czy potrzebne nam są konsole następnej generacji? Po odpowiedzi na te pytania zapraszam do dalszej części artykułu.
Tony Hawk’s Pro Skater 2 było swego czasu moją ulubioną grą. Chociaż generalnie zawsze najbardziej lubiłem bijatyki oraz RPGi, to właśnie ta produkcja była dla mnie „pasieką miodu”. Doszedłem wręcz do momentu w życiu, gdy wszystkie inne gry jawiły mi się jedynie przerywnikami od Jastrzębia. Giereczkami. Pierdołami. Puchem marnym, ot co.
Grałem w niego sam. Grałem z przyjaciółmi i wrogami. Organizowałem małe turnieje. Speedrunowałem, pobijałem rekordy, szukałem błędów, sprawdzałem różnice między edycjami NTSC a PAL, potem dorwałem na Dreamcastcie i znów go katowałem. Żyłem nim, aż mi nie przeszedł po długich latach, bowiem trójka już nie wywarła na mnie takiego wrażenia, chociaż świat ją słusznie pokochał.
Pierwszy MediEvil do dziś jest jednym z moich ulubionych tytułów z PlayStation. Ta intrygująca gra akcji pokazuje, że dobry koncept jest w stanie przetrwać próbę czasu nawet pomimo przeciętnej jak na dzisiejsze standardy grafiki, problemów ze sterowaniem oraz konkurencji na rynku pełnym gier akcji.
MediEvil jest tytułem bardzo europejskim w jak najlepszym tego słowa znaczeniu. Posępnym, smutnym, zabawnym i groteskowym – i za to właśnie go kocham.
Z okazji Świąt oraz powrotu do domu rodzinnego wzięła mnie nostalgia. Wraz z moim bratem odkurzyliśmy nasze stare, pierwsze PlayStation pamiętające jeszcze poprzednie milenium. Dobra rzecz.
Na szczęście Sam Fisher w Splinter Cellu nie zamienia się w ramboida i tam naprawdę muszę się ukrywać w starym stylu. Tak jak wspominaliście, liniowy układ poziomów sprawia, że zabawa zbudowana jest wokół szukania właściwej metody minięcia lub obezwłanienia kolejnych oponentów. Lepsze to jednak niż zaskoczenie z Solid Snake’m w stylu ramboida.