W co gracie w weekend? #403: FFXIV, Mortal Kombat i MGS4
W co gracie w weekend? #382
W co gracie w weekend? #381: Gears 5, Halo TMCC, Gears of War 3, Splinter Cell Pandora Tomorrow, Air i Kanon
W co gracie w weekend? #378
Brr, ale ziąb! – Najlepsze gry z zimową aurą
Recenzja gry A Plague Tale: Innocence - duże ilości naraz szczurów!
W skradankach ważne jest odpowiednie wymierzanie kroków i planowanie kolejnych ruchów, obserwowanie zachowań wrogów i właściwe reagowanie na nie. Istotna jest precyzja, by unikać wzroku przeciwników i szybko i sprawnie pokonywać kolejne przeszkody. Stworzenie przedstawiciela takiego gatunku na konsoli, która słynie z problematycznego sterowania wydawać się może samobójczym posunięciem. Konami zdecydowało się jednak zaryzykować i oddać spragnionym hitów posiadaczom PSP kolejną część flagowej serii Metal Gear Solid, Peace Walker.
What is locked can be OPENED, what is hidden can be FOUND, what is yours can be MINE.
Mały komentarz na początek. Pod ostatnim odcinkiem tej serii rozpoczęła się fajna dyskusja. Wydaje mi się że forma tych "wspomnień" (bo nie są to recenzje) się spodobała. Jednak niektórzy narzekali na zbytnią subiektywność tekstu: ale przecież o to chodziło! Chodziło o subiektywne wspomnienia na temat gier które uważam za ważne dla siebie jako gracza. Dodatkowo starałem się tych gier sobie nie odświeżać - tak bym pisał wyłącznie "z głowy".
Snake Eater był grą, którą kupiłem w edycji limitowej, w metalowym pudełku. Bardzo mi się to wydanie podobało. Była to pierwsza gra na PS2 którą "dogoniłem" wydarzenia na rynku gier - po nadganianiu zaległości kupiłem nowość na rynku.
Z wielką mocą przychodzi wielka odpowiedzialność – klasyczna już mądrość autorstwa wujaszka Bena zdaje się być coraz częstszym towarzyszem gier akcji. O aktualności tego stwierdzenia przypomina ostatni blockbuster spod skrzydeł Bethesdy. Dishonored zgodnie z oczekiwaniami okazał się tytułem, na który warto wysupłać (odpowiednie słowo w tym okresie roku) nieco mamony. Początkowy plan zakładał spisanie „pierwszych wrażeń”, jednak gameplay niemiłosiernie wciągnął, pozostawiając jedynie z ewentualnością wyprodukowania recenzji. Finalnie i ta forma wydała mi się daremna, zwłaszcza, że w subiektywnym odczuciu raczej nie odbiegłbym od wszędobylskich peanów na cześć studia Arkane. Opowiem zatem o zgadze, która notorycznie atakowała przy konsumpcji kolejnych etapów.
Patrząc na dzisiejsze standardy faktycznie czasem odczuwam wrażenie, że niektóre gry są za proste. Nie ma tego wyzwania, tych ciągłych prób, które wzbudzają w nas wytrwałość i chęć osiągnięcia satysfakcji z przejścia trudnego etapu. Coraz częściej słyszymy bądź czytamy, że gry same się przechodzą. Prawie każdy potrafi bez większych problemów skończyć tytuł na normalnym poziomie trudności, który de facto przez wiele osób uważany jest za łatwy. Liczebność tych głosów wciąż rośnie, więc twórcy wychodzą na przeciw, starając się utrudnić rozgrywkę tym "masochistom". Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt w jaki sposób jest to robione.
Oderwany od obecnej rzeczywistości, nowatorski, otwarty, klimatyczny - każdy z tych przymiotników opisuje jakąś część tworzonej we francuskim studiu Arkane gry Dishonored. Aż dziwnie się czuję pisząc tytuł gry bez numerka na końcu. A jednak - końcówka tego roku może zostać zdominowana przez nową markę, która zdaje się rządzić swoimi prawami. Klimatyczne miejsce akcji, (prawdopodobnie) dojrzała fabuła z niebanalnym bohaterem w roli głównej, nieco przerysowane i karykaturalne modele postaci, skrzyżowanie świata magii ze światem industrialno-przemysłowym... Tak, można mieć nadzieję, że Dishonored będzie grą wybitną. Obyśmy się tylko nie zawiedli.
Z prywatnej encyklopedii eJaya: Deus Ex – gra, której brak w dowolnym zestawieniu TOP 10 wszech czasów to prowokacja i jawny wyraz hejtu wobec cyberpunku.
Pierwsza część Deus Exa to niekwestionowany majstersztyk mieszający cyberpunk ze skradanką, strzelaniną i opcjami rozwoju postaci. Fenomen nieplanowany, zaskakujący, rozbudzający nadzieje na kapitalne kontynuacje i uniwersum science-fiction. Jak było później? Sequel okazał się zakalcem z mnóstwem uproszczeń, który przyczynił się do klęski oraz likwidacji studia Ion Storm. Sporo wody w Wiśle upłynęło zanim odważono się na zrobienie następnej odsłony. W tym miejscu chciałbym pogratulować odwagi ludziom z Eidos Montreal oraz Square Enix. Zmierzenie się z oczekiwaniami fanów oraz legendą Deus Ex to przecież zadanie nietuzinkowe, wymagające potężnych nakładów finansowych oraz pracy.
Na trailerze wygląda jak prosta gra w Javie. Postacie wycięte z papieru biegają po dwuwymiarowych planszach. W tle przygrywa dziwaczna muzyka: bębny, szarpnięcia strun wiolonczeli, fałszujący jazgot. Jako, że lubię dziwną muzykę, nazwa Qasir al-Wasat utkwiła mi w pamięci. Gra o niewidzialnym bohaterze, który przemierza arabski pałac i stara się ominąć strażników. Brzmi ciekawie, ale w zalewie innych tytułów nawet takie perełki często przepadają.
Nie zamierzałem zagrać w Qasir al-Wasat, ale na szczęście pod wpływem impulsu, zamroczony dłuższą sesją z Mario Tennis gdzieś o drugiej w nocy, złożyłem pre-order na Desurze. Strona poinformowała mnie, że przysługuje mi dostęp do bety. Ściągnąłem, uruchomiłem i po kilkudziesięciominutowej sesji (tyle zabrało mi przejście dema) byłem pewien, że to jedna z tych gier, o których powinno mówić się więcej. Gier intrygujących i niesamowitych.
Kilka razy na gameplay.pl mogliście przeczytać o moich spostrzeżeniach podczas gry w pierwszą odsłonę serii Splinter Cell. Produkcja Ubisoftu wywoływała u mnie przed zagraniem spore obawy. Od jej premiery minęło sporo czasu, a gatunek skradanek ma predyspozycje, aby starzeć się w wyjątkowo brzydki sposób. Dość szybko okazało się jednak, że Sam Fisher wciąż jest w formie, a jego pierwsza przygoda dostarcza wyjątkowo wiele rozrywki.
Nota obok wyraźnie sugeruje, że w ten tytuł warto zagrać i dzisiaj. Opinia jest oczywiście subiektywna i warto, abyście pamiętali, że ja jeszcze „siedzę” w poprzedniej generacji sprzętu i bawię się produkcjami wydanymi na PlayStation 2. Na ich tle Splinter Cell prezentował się zarówno ładnie pod względem grafiki, jak i ciekawie pod względem systemu.
I koniec. Na ekranie telewizora pojawiły się napisy końcowe, a Sam Fisher doprowadził swoją pierwszą przygodę do szczęśliwego finału. Czy jestem usatysfakcjonowany? Jak najbardziej.