FSM: Netflix jako dzień premiery nowego serialu reklamowanego nazwiskiem Davida Finchera wybrał 13 października, piątek. Zważywszy na potencjalnie mroczną tematykę, chyba słusznie?
Klaudyna: Trzynastego w piątek wszystko zdarzyć się może. Choć nie wiem, czy łączyłabym tę datę z mrokiem.
F: David Fincher zawsze lubił mroczne klimaty, więc może dlatego tak mi się skojarzyło. Tak czy siak, Mindhunter to nowa netfliksowa produkcja, która w ciągu 10 odcinków ma pokazać, jak pod koniec lat 70-tych zmieniło się podejście do ścigania i rozumienia morderców. Mimo luksusu posiadania całego serialu od razu, postanowiliśmy podejść do niego w sposób klasyczny: obejrzeć pierwszy odcinek i zastanowić się, co z tym dalej będzie.
K: Obejrzeliśmy pierwszy odcinek i... nie mogę się doczekać 9 pozostałych, bo mam wrażenie, że trafił nam się jeden z lepszych seriali. Pierwszy sześćdziesięciominutowy odcinek pochłonął mnie bez reszty, bo temat jest niezwykle interesujący.
F: Hehe, ja chciałem napisać o swoim zachwycie na samym końcu, ale niech będzie. Mindhunter robi piorunujące pierwsze wrażenie. Musimy tu chyba zaznaczyć, że nie znamy książki, która posłużyła za podstawę scenariusza, więc z tym większą ciekawością będę oczekiwał kolejnych "seansów". Może naświetl, jak zaczyna się Mindhunter?
K: Ale zanim naświetlę... wspomniałeś o książce. Powiedzmy tutaj wszystkim ładnie, że książka nie przedstawia wydarzeń fikcyjnych, a dotyczy rzeczywistych zdarzeń, więc i serial w fabularyzowany sposób przemyca nam fragment historii. Jak już wspomniałeś, akcja rozgrywa się w latach 70-tych. Młody, ambitny negocjator, Holden Ford zaczyna dostrzegać, że panujący pogląd, że ludzie rodzą się źli i dlatego stają się przestępcami, jest krzywdzący. Holden jako wykładowca technik negocjacyjnych w FBI zaczyna wprowadzać do szkoleń dla przyszłych agentów... najprościej rzecz ujmując - podstawy psychologii i... nauk społecznych.
F: I wygląda na to, że modernizacja podejścia do zawodu "łapania złoczyńców" będzie najciekawszym elementem fabuły. Żeby jednak nikogo ni odstraszyć, Mindhunter zaczyna się scenką rodzajową. Oto w mało przyjemnie wyglądającym budynku facet trzyma pięcioro zakłądników. Jest osaczony przez policję, a szef oddziału wrzeszczy do niego przez megafon. Pojawia się Holder Ford, próbuje rozmawiać, uspokajać, ale na nic się to nie zdaje. Uważający się za niewidzialnego człowieka napastnik popełnia samobójstwo. Wielce klimatyczna, trochę krwawa scena jest bardzo fincherowska i mocno skojarzyła mi się z jednym jego dziełem...
K: Oho, jakimż to?
F: Z Zodiakiem, oczywiście. Podobny czas trwania akcji, wymuszone tym "analogowe" podejście do ścigania przestępców, podobna kolorystyka, ujęcia... Szybko jednak okazało się, że Mindhunter to taki Zodiak w wersji dużo bardziej rozgadanej i momentami całkiem zabawnej.
K: Myślę, że humor w tym wypadku jest konieczny. Momentami atmosfera jest naprawdę gęsta. Bo nic nie pomoże w zgłębianiu psychiki czy profilów morderców bardziej, jak analizowanie krok po kroku brutalnych zbrodni, okraszonych wzbudzającymi niepokój kadrami.
F: Ale zanim do tego dojdzie w kolejnych odcinkach (jak się domyślam), będziemy świadkami powolonego początku drogi, na jaką wszedł bohater. Pierwszy prawdziwie kryminalny wątek pojawia się w drugiej połwoie odcinka, gdy w małej mieścinie po wygłoszonym wykładzie, Ford i jego nowy kumpel od edukowania policjantów, zostają poproszeni o pomoc w sprawie, która wstąsnęła lokalną spłecznością. I bardzo mi się podobało, że ten temat niemal od razu został ucięty - panowie nie byli jeszcze w stanie nic mądrego zdziałać. Jak myślisz, czy ten wątek powróci za czas jakiś? Gdy wszyscy będą już mądrzejsi?
K: Myślę, że istnieje na to duża szansa, bo panowie starają się szkolić, oświecać policjantów. Jedni są sceptyczni do wykładanych nauk, inni rzeczywiście szybko łapią o co chodzi. W zbrodni, o której wspomniałeś, odebrałam wrażenie, że nasi bohaterowie są trochę poddani testowi - skoro ta psychologia jest tak ważna, to powinna rozwiązać każdy problem. A tu okazuje się, że nie ma jednego wzoru, jednej recepty, którą można zaaplikować do danej sytuacji. I być może nie każdy jest w stanie to zrozumieć.
F: Takie przedstawienie sprawy stanowi o wielkiej sile tego pierwszego odcinka i w kosenkwencji, mam nadzieję, całego serialu. Bohaterowie przerzucają się nazwiskami, teoriami, a kamera przez większość czasu pokazuje zwykłe konwersacje, zamiast taniej sensacji. Bardzo odświeżające podejście do tematu ścigania morderców.
K: Myślę, że Ci, którzy będą szukali tutaj akcji - zdecydowanie jej nie otrzymają. Wartością dodaną są również mało znane twarze. Wiem, że jesteś lepszy w grze "co to za aktor", więc zapytam - czy kogoś z obsady powinniśmy kojarzyć? Czy rzeczywiście mamy tutaj do czynienia z nieogranymi twarzami?
F: Zdecydowanie są względnie mało znani. Głównego bohatera nie znam, zaś jego kolega od nauczania zagrał wcześniej u Finchera w Podziemnym kręgu. To w zasadzie tyle, chociaż wiem, że już niedługo dołączy do nich Anna Torv, czyli główna postać z Fringe. Co ważne, wszyscy ci bohaterowie są wzorowani na prawdziwych ludziach - dodatkowe podkreślenie tego, o czym wspomniałaś tam wyżej. Fajnie się ogląda dobrą historię bez trzymania z tyłu głowy poprzednich ról danego aktora/aktorki, mam więc nadzieję, że taki stan utrzyma się przez całe 10 odcinków.
K: I ja takie nadzieje pokładam, bo jak już mówiłam na starcie - jestem pod wrażeniem. To co? Kończymy i idziemy na odcinek numer dwa? :)
F: Tak jest! To ja jeszcze dodam, że trochę bałem się reklamowania całości nazwiskiem Finchera - że będzie to taki trik. Tymczasem reżyseruje od 4 z 10 epizodów Mindhuntera i jest producentem wykonawczym, więc jestem spokojny o jakość całości. Polecamy serdecznie na zapas i jeśli ktoś z Was już obejrzał całość, niech się podzieli wrażeniami. Jest super?
W poprzednich odcinkach (sezon 2017): Belle Epoque / Fargo (sezon 3) / Star Trek: Discovery