O sile danej platformy świadczą gry, tak odpowie każdy kto ceni rozrywkę przed telewizorem z padem w ręku. Okazuje się jednak, że w starciu konsola kontra gra wygrywa ta pierwsza. Nawet gdy dany tytuł jest genialny to z premierą nowej maszyny nie ma szans. Tak samo było w przypadku bohatera dzisiejszego odcinka „Zaginionych w akcji”.
Z czasem na granie jest gorzej im robimy się starsi. Oczywistość, no nie? Dochodzą nam praca, rodzina, obowiązki daleko wykraczające poza tak nielubiane w przeszłości odrabianie prac domowych. Gramy więc rzadziej i inaczej patrzymy na kupowane tytuły, niż recenzenci. A to już bywa problemem.
Teoretycznie mania Pokemonów minęła w Polsce kilka lat temu, ale na świecie ten szał trwa w najlepsze, co potwierdzają wyniki sprzedaży kolejnych odsłon na przenośne konsolki Nintendo.
Wszyscy fani stworków na pewno z radością powitaliby nową i pierwszą grę z serii na dużej konsoli. Niestety, tak jak GameCube nie dostał normalnej odsłony Pokemonów, tak i tajemniczy projekt na ruchowy sprzęt od Nintendo nie będzie miał związku z podstawowym nurtem gier o Pikachu i spółce.
Dobrze pamiętam, że będąc dzieckiem szukałem w czasopismach o grach z ciekawością recenzji gier potwornie słabych. Dobrze pamiętam też, że jednym z najgorszych tytułów o jakich czytałem był Hellboy: Dogs of the Night na PC.
To prawdopodobnie zwykły polski dom jakich wiele. Pan Marek, zapracowany ojciec rodziny po trzydziestce, wraca do domu do ukochanej żony Marii i synka Jacka po ośmiu godzinach niesatysfakcjonującej i poniżającej jego wewnętrzne ego robocie. Rodzina czeka, obiad czeka i telewizor z podpiętą konsolą także. Nadeszła chwila relaksu.
Niestety spokój zostaje zmącony, gdy pan Marek siada po pomidorówce na kanapie, odpala Dead Space 2 i chcąc nie chcąc wdaje się w dyskusje ze swoim synem-graczem. Jacek niedługo skończy przygodę Isaaka, bo ma na to więcej czasu po szkole. Ojcu zasadzi spojlera, ale i wbije szpilę w jego „gracz-doświadczenie”. Zmęczony psychicznie Marek da upust swoim emocjom w liście do ulubionego periodyku.
Legendarne Halo: Combat Evolved ma zostać odświeżone, dopakowane efektami graficznymi, być może kooperacją multiplayer i trafić w 2011 roku na X360. Jest powód do radości?
Gry planszowe, mimo sporej ilości miłośników na całym świecie, nie są tak popularne jak gry komputerowe. Nie interesujemy się nimi w taki sposób jak nowymi hitami wydawanymi przez EA lub Activision. Nie ma tylu specjalistycznych czasopism i portali opisujących wydarzenia z rynku gier planszowych. Przez to mijają nas też takie ciekawostki jak szachy na popularnych licencjach filmowych.
Rzeczywistość nie przestaje zaskakiwać i ciągle motywuje do wyjaśniania i prostowania rzeczy oczywistych. Tym razem na tapecie są gry wyścigowe i fakt, że nie oddają one odczuć i wydarzeń jakie mają miejsce za kółkiem prawdziwego samochodu.
Codemasters ujawniają coraz więcej szczegółów na temat Dirt 3. Wiemy, że gra ma być nieco bardziej realistyczna, że dojdą zmienne warunki pogodowe i świeże pomysły na zabawę wieloosobową. Może w tym szaleństwie jest jakaś metoda, ale fani Colina mogą powoli czuć się zawiedzeni.
Twórcy zrezygnowali z sygnowania imieniem świętej pamięci Colina McRae kolejnych tytułów wydawanych na całym świecie, bo sami czują, że ich pozycja nie jest już grą stricte rajdową. Są ciężarówki, buggy, jest Gymkhana. Produkcji coraz bliżej do Motorstorma i Fuel, niż do rajdowych pozycji ukazujących się na pierwszych dwóch PlayStation.
Stało się, seria Tony Hawk stała się wyznacznikiem pozornej ewolucji. Tak jak kiedyś wyśmiewano FIFę i podawano ją jako przykład corocznego wyciągania kasy z portfeli graczy, tak teraz to miano przejął Tony Hawk. Nawet mimo licznych prób podejmowanych przez twórców kolejnych odsłon serii.
Ostatnio na mojej drodze stanęły dwa tytuły, w których twórcy dodali opcję wyścigów wytrzymałościowych. Oba rozwiązania różnią się od siebie i starają na własny, indywidualny sposób bawić. Kiedy możemy mówić o dobrej zabawie przy wyścigach Endurance, a kiedy narzekać na ich fatalną budowę?
Wii jako konsola nie zawsze jest traktowana poważnie. Spora liczba gier fitness, crapów oraz niekonwencjonalne rucholery sprawiły, że wielu z nas potraktowało ją jako ciekawostkę, a nie opcję przy wyborze konsoli. Ci, którzy tak nie zrobili mieli okazję poprawić sobie humor przy kilkunastu niezłych produkcjach. Mieli też, tak jak posiadacze PS3 czy X360, powody do rozczarowań. Oto TOP 10 największych klap na Wii według serwisu Gamezone z moimi komentarzami.