Masa oglądniętych filmów i przeczytanych książek pozwoliła Fulko ukształtować sobie wizerunek klasycznego rewolwerowca. Opowiedział wam o nim w pierwszej części tego niezwykle interesującego cyklu. Dzisiaj postaramy odpowiedzieć na pytanie, jakim rewolwerowcem jest John Marston, główny bohater gry Red Dead Redemption.
Mimo zakazanej gęby John Marston to człowiek nie wzbudzający w ludziach głębszych obaw. Gdy wchodzi do saloonu, nie milkną głosy i nie cichnie muzyka. Nikt go praktycznie nie zauważa. Barman zawsze pyta, czy nalać szklaneczkę whisky i nie waha się zedrzeć dwóch dolców za napitek. John czasami zaznacza swoją obecność wzbudzając niewielką bójkę w barze, jednak generalnie woli święty spokój. Wypić, pogadać z sąsiadem (oj, gaduła z tego Johna straszna, choć najlepiej rozmawia mu się w czasie konnych wypadów) i lulu do pokoju. Nie ma to jak sen we własnym łóżku, zwłaszcza jeśli jest się właścicielem kilku lokali.
Marston jest człowiekiem niezwykle wrażliwym na ludzką krzywdę. Co rusz napotyka osoby proszące go o pomoc. Potrzebującym odmówić jest nie po chrześcijańsku, dlatego każdy znajdzie u niego wsparcie - obcy i swój, biedny i bogaty, inteligent i głupiec, a nawet sam szeryf! John przemierzy setki mil, przetrząśnie wszystkie stany, wybije tuziny oprychów, by tylko spełnić prośbę byle żula. Cóż, czego się nie robi dla sławy i honoru. Choć, nie ukrywajmy, nasz bohater wcale nie stroni od intratnych przedsiewzięć, jak choćby łapanie przestępców ściganych listami gończymi. W końcu w sklepie, aptece czy składzie broni nie dają nic za darmo.
Oprócz wrażliwej duszy John Marston dysponuje jeszcze dwoma cudownymi cechami - jest człowiekiem niezwykle łagodnym i na dodatek cierpliwym. Bez problemu można go wpuszczać w maliny napuszczać na innych, wykorzystywać, oszukać itd. Wystarczy dobry bajer i winy masz odpuszczone. Oczywiście nasz rewolwerowiec nieraz fuknie, wyrazi sprzeciw, pomruczy, pogrozi, a nawet szturchnie, ale większej krzywdy nie robi. Od święta zdarzają mu się jednak odpały i potrafi np. związać niewinną kobietę, położyć ją na torach i z radością obserwować, jak pociąg robi z niej marmoladę. Ale Fulko go rozumie - każdy musi jakoś odreagować. Generalnie jednak w stosunku do kobiet John jest prawdziwym dżentelmenem. Powabnej Bonnie pomaga przy ranczu, obrabia ogródek (tylko bez brzydkich skojarzeń proszę), oczyszcza z królików grządki i pilnuje z psem terenu.
Bohater Red Dead Redemption posiada niesamowitą kondycję i wytrzymałość. Gdyby tylko chciał, w ogóle by nie spał. Zresztą szkoda czasu na odpoczynek, gdy się ma tyle zajęć. Gdy nasz bohater nie wypełnia jakiejś ważnej misji lub nie ratuje bliźniego, zastaniecie go na grze w karty, pięć palców albo w podkowy. Gdy mu się znudzi hazard, wyrusza na prerię na polowanie. Co do zwierzyny, nie jest zbyt wybredny. Potrafi porwać się na niedźwiedzia, wilka czy płową pumę, ale nie pogardzi też królikami, wężami, pancernikami, a nawet skunksami. John trudni się też zbieraniem ziół, jak również poszukiwaniem skarbów. Podsumowując, nasz rewolwerowiec umie i robi absolutnie wszystko.
No i jak wam się podoba porównanie obu rewolwerowców? Różnią się, prawda? Któremu z nich jest bliżej do prawdziwych rewolwerowców, takich, jacy ponad wiek temu przemierzali Dziki Zachód? Fulko uważa, że pierwszemu, choć pewnie i on nie odzwierciedla w 100% swoich rzeczywistych protoplastów. Ale wasz ulubiony felietonista po stokroć woli bezwzględnego, choć szlachetnego rewolwerowca Clinta Eastwooda, niż ugrzecznionego, harcerzykowatego rewolwerowca Johna Marstona. Rockstar po raz kolejny zaserwował nam świetną grę z kompletnie nieutożsamialnym głównym bohaterem. Szkoda. Mimo wszystko jak najbardziej warto zagrać w Red Dead Redemption, ale na odtrutkę Fulko poleca "Za garść dolarów".
P.S. Pewnie niektórzy zaraz rzucą się na Fulko, że pokazał tylko jedno z możliwych wcieleń Johna Marstona. Że bohater gry równie dobrze może zrezygnować z wszystkiego, o czym wspomniał wyżej wasz bard i zostać zwykłym oprychem - mordować, rabować, napadać na pociągi i w ogóle rozwalać wszystko, co żywe i na drzewo nie ucieka. Może, tylko... po co? Grając w taki sposób nie zdobędziecie wtedy większości osiągnięć. A jak wiadomo, dla posiadaczy konsol achievementy rzecz święta.